Nobel dla Chińczyka

O postaci Gao Xingjiana, laureata literackiej Nagrody Nobla 2000

Literackie Nagrody Nobla bywają najczęściej uwikłane w określony kontekst polityczny. Sensacją jest Nobel 2000, przyznany chińskiemu pisarzowi osiadłemu we Francji. Gao Xingjian (ur. 4 I 1940 r.) w Ganzhou, syn bankiera i aktorki, nie miał życia usłanego różami, gdy w Chinach nastała era Mao. Studiował w Instytucie Języków Obcych w Pekinie (głównie francuski), imał się pisarstwa. Maoistowskie Chiny z furią niszczyły wspaniałą kulturę tego wielkiego kraju. Podobnie traktowano zalążki nowej — Gao musiał spalić całą walizę swych rękopisów, a w latach 1966—1975 przebywał w przymusowych obozach pracy.

Po tej reedukacji wezwano go do Pekinu, ponieważ elity potrzebowały... tłumaczy. Złamany Gao wstąpił do partii i udawał, że wierzy w komunizm. Mógł teraz pisać dla krajowych czasopism. Wydawnictwa odrzucały jednak jego książki. Zarzucano mu, że... nie umie pisać i że łamie zasady realizmu. Pisywał też dla teatru i w 1982 r. wystawiono w Pekinie jego sztukę „Sygnał alarmowy”, która cieszyła się dużym powodzeniem. Od 1979 r. mógł wyjeżdżać za granicę, i wtedy też ukazały się pierwsze przekłady jego utworów we Włoszech i Francji.

W 1983 r. Gao popadł w konflikt z reżimem, który potępił jego widowisko teatralne „Przystanek autobusowy”. Surrealistyczny absurd pewnych scen zaniepokoił władze, a tekst uznano za najbardziej przewrotny i niebezpieczny, jaki stworzono w czasach Republiki. Rząd rozpoczął wtedy kampanię przeciwko wpływom Zachodu, szermując terminem „duchowego skażenia”. Dbając o tzw. obraz Chin w stosunkach międzynarodowych, wycofano się z niej nieco w 1984 r.

Pod koniec 1987 r. Gao Xingjian znalazł się we Francji. Wyjechał w podróż oficjalną, z której już nie wrócił do ojczyzny. Od 1988 r. żyje w Paryżu jako uchodźca polityczny. Po masakrze na Placu Niebiańskiego Spokoju wystąpił też z partii, zresztą od 1983 r. reżim pekiński uważał go za intelektualistę prawicy i orędownika modernizmu. Milczenie Chin po przyznaniu nagrody sugeruje, że Pekin nadal widzi w nim dysydenta. Gratulacje przysłali prezydent Chirac i premier Jospin, bo w jakimś sensie Nobel dla Gao można traktować również jako wyróżnienie dla Francji. Choć pisze on głównie w języku chińskim, to niektóre sztuki teatralne redaguje po francusku. Zrzekł się obywatelstwa Chin Ludowych i w 1998 r. przyjął francuskie. Najbardziej znaną powieścią Gao jest „Góra duszy” (wyd. w 1995 r.), w której autor opisał wędrówki etnologa po południowych Chinach w czasie rewolucji w poszukiwaniu ginących kultur.

Akademia Szwedzka oceniła dorobek Gao jako „dzieło uniwersalne w gorzkiej refleksji i pomysłowości języka, które otwiera nowe szlaki gatunkowi powieści”. Nagroda zaskoczyła wszystkich, nawet samego laureata. Mniej znanym faktem jest to, że Gao zajmuje się również malarstwem. Jak sam twierdzi, z tego żyje, a pisanie traktuje jak luksus. Ze swego mieszkania na 18. piętrze w Bagnolet ma bajeczny widok na dachy Paryża, co inspiruje jego pędzel i pióro. Gao przypomina, że od czasów starożytnych chińska poezja i malarstwo pozostawały w ścisłych związkach.

Nagrodą tą po raz pierwszy wyróżniono pisarza z Chin, kraju o zamierzchłej tradycji literackiej, porównywalnej może tylko z literaturą greckiego antyku. Stało się to pod koniec XX wieku, a przecież już wcześniej akademicy ze Sztokholmu mogli zwrócić uwagę na tak wybitnych pisarzy chińskich jak Lu Xun czy Lao She. Kontrowersje wokół Nobla nie ustają — i dziś jeszcze możemy się dziwić, iż nagrodę otrzymał Dario Fo, a nie wspaniały teatr Mrożka. Można tylko domyślać się, co chciała przez to osiągnąć antyklerykalna lewica świata. Tegoroczny Nobel uderza w inne struny i przychodzi w tym momencie historycznym, kiedy odwrót od marksizmu może objąć i Chiny, flirtujące od lat z wolnym rynkiem, lecz nadal przeciwne demokracji. Lodowiec jednak topnieje, a Nobel dla dysydenta podnosi temperaturę. Czytelnikom na całym świecie można jedynie życzyć, aby książki Gao trafiły do księgarń. Dziś są one dostępne dla garstki, nawet we Francji Gao nie należał do grona najbardziej znanych pisarzy. A dobrze jest, gdy głos czytelników aprobuje sądy Akademii, kluczącej pomiędzy kryteriami ocen literackich a wektorami wielkiej polityki. Zwykły śmiertelnik nie zawsze popiera takie kompromisy, a w literaturze szuka innych wartości.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama