Cylinder i tiara

O sile dyplomatycznej Papieża i Watykanu

W latach pontyfikatu Jana Pawła II papiestwo z roli strony międzynarodowych sporów wzniosło się na poziom autorytetu będącego dla świata polityki wzorcem i arbitrem.

"A ile papież ma czołgów?" Słynne pytanie Stalina, które sowiecki dyktator miał zadać, kiedy przekonywano go do tego, że Watykan jest miejscem godnym zainteresowania dla czerwonej dyplomacji, bywa powtarzane i dzisiaj. Bez sensu. Szczególnie w epoce naznaczonej wielką osobowością Jana Pawła II. Nie ma we współczesnym świecie polityka, który nie liczyłby się ze zdaniem Ojca Świętego. Nie ma kryzysu, podczas którego oczy uczestników nie zwracałyby się w kierunku wzgórza watykańskiego z nadzieją uzyskania podpowiedzi czy wręcz gotowego rozwiązania.

W rocznicę rozpoczęcia pontyfikatu Jana Pawła II usłyszymy wiele opinii dotyczących Jego moralnego przywództwa w świecie, autorytetu Papieża, Jego nauczania i przyszłości Kościoła. Z obawą jednak odnosimy się do postawienia pytania o polskiego Papieża jako polityka. Dzieje się tak szczególnie w Polsce. Być może ogólne przekonanie o tym, że polityka jest domeną brudnej gry sprawia, że zestawienie słów Papież i polityka w polskich komentarzach pojawia się wyjątkowo rzadko. A przecież Ojciec Święty nie ucieka wcale od wizerunku postaci politycznej. Stawał na mównicy ONZ i na trybunie polskiego parlamentu, nie odżegnuje się od zabierania głosu w kwestiach politycznych, więcej - jak w przypadku wyprawy do Sarajewa, nie cofa się przed osobistym ryzykiem, gdy trzeba nieść polityczne przesłanie.

Koniec Imperium Zła

Podręczniki historii już zakwalifikowały Jana Pawła II do grona najważniejszych postaci politycznych XX wieku. Większość historyków jest zgodna, iż bez Papieża-Polaka, bez takiego Papieża upadek komunizmu trwałby dłużej i najpewniej bardziej krwawo. Jako ludzi, którzy doprowadzili do upadku Imperium Zła, wymienia się zwykle Ronalda Reagana i Jana Pawła II. No, ale prezydent Stanów Zjednoczonych miał do dyspozycji tysiące rakiet balistycznych, miliony żołnierzy, potęgę największej gospodarki współczesnego świata, podczas gdy Jan Paweł II posługiwał się bronią tak ulotną jak słowo i własny przykład. Wkład Papieża w demontaż ustroju komunistycznego jest jednak i tak niedoceniany. Jan Paweł II sformułował, jeszcze jako arcybiskup krakowski, wielki program odbudowy chrześcijańskiej tożsamości elit. Kraków lat siedemdziesiątych był miejscem, w którym ogromna większość studentów odnajdowała swoje miejsce społeczne w Kościele. Wobec programowej ateizacji życia i kuszenia elit przez wizję telewizyjnego dobrobytu epoki Gierka sukces arcybiskupa krakowskiego był pierwszym krokiem ku odbudowie politycznej podmiotowości społeczeństwa i przerwania procesu jego rozbijania. W Polsce, lecz nie tylko, bo z wzorca stworzonego w Krakowie korzystali katolicy węgierscy i słowaccy.

Już w Rzymie Jan Paweł II stał się nieformalnym przywódcą całej Europy Środkowej i Wschodniej. W rozmowach z mężami stanu stawiał na porządku dziennym przyszłość tego obszaru, zasiewając wątpliwość co do nieuchronności trwania dominacji sowieckiej na tym obszarze. W pielgrzymkach do Polski obudził poczucie narodowej dumy i solidarności, które rozlewało się na obszar państw sąsiednich, zwłaszcza na Litwę i Słowację. Dla podtrzymania tożsamości narodowej Ukraińców zrobił więcej niż ktokolwiek inny, otaczając opieką Kościół greckokatolicki.

Przykłady można wyliczać dowolnie długo. Ważne jest, że Papież w swojej niewypowiedzianej, a przecież oczywistej wojnie z Imperium Zła dokonał rzeczy niezwykłej. Wpłynął na odbudowę struktur społecznych w Polsce i krajach ościennych oraz przyniósł nadzieję narodom, które były przekonane, iż komunizm przetrwa jeszcze przez wiele pokoleń. Wspomnienia doradców Reagana wskazują, że podczas rozmów Papieża z amerykańskim prezydentem nieustannie wracały sprawy Polski i innych narodów regionu. Polityczne i materialne wsparcie dla opozycji (której był jednym z patronów jeszcze w polskich czasach) łączyło się z zagrożeniem dla komunistów, którzy nie mogli się spodziewać, że ewentualne represje przykryte zostaną murem milczenia. O prześladowanych upominał się bowiem jeden z wielkich mężów stanu, nieustannie spotykający się z innymi przywódcami.

Warto zwrócić uwagę, że Papież zabiegając o uwolnienia państw środkowoeuropejskich z sowieckiego „więzienia narodów", posługiwał się instrumentami typowo politycznymi. Negocjacjami na szczeblu głów państw, apelami publicznymi, środkami masowego przekazu. Że uczestniczył jako jeden z konstruktorów w budowaniu strategii przeciwstawienia się komunizmowi, wreszcie, że zaangażował się w odbudowę substancji społeczeństwa obywatelskiego w Polsce i innych państwach regionu. W tym ostatnim wypadku szczególnie wyraziście widać przewagę myślenia politycznego Jana Pawia li nad większością jego partnerów. Papież doskonale rozumiał, że w razie upadku sowieckiego imperium musi istnieć przygotowana do przejęcia odpowiedzialności za państwa elita społeczna i świadomie uczestniczył w jej kształtowaniu.

Obok narzędzi politycznych, sięgał po instrumentarium religijne. Lista osób wyniesionych na ołtarze zawiera dziesiątki przykładów mających służyć wychowaniu społeczeństw poddanych totalitarnej władzy. Wychowaniu do wolności i odpowiedzialności.

Pokój i solidarność

Po roku 1989 na plan pierwszy papieskiej polityki wysunęły się dwie kwestie. Konsekwentnego zabiegania o pokój na świecie, bo Jan Paweł II jako jeden z pierwszych zrozumiał, iż upadek Imperium Zła i koniec zimnej wojny niesie za sobą ogromny wzrost zagrożenia konfliktami lokalnymi, które, mniej zagrażając pokojowi globalnemu, są jednak nadzwyczajnie okrutne i niosą ze sobą morze ludzkiej krzywdy. Kolejne orędzia na Światowy Dzień Pokoju identyfikowały nowe zagrożenia, jakimi były podziały pomiędzy północą i południem oraz kryzys rodziny jako zagrożenia dla pokoju międzynarodowego. Papież konsekwentnie wprowadzał do obiegu politycznego pojęcia dialogu rozumianego jako „wspólne poszukiwanie" oraz solidarności oznaczającej rozumne niesienie pomocy biednym.

Znowu, jeśli ktoś powie, że przywołuję pojęcia z zakresu etyki, zgodzę się. Bo wielką zasługą Papieża było trwałe powiązanie czynnika moralnego z politycznym. Polityka machiawelizmu została przez Jana Pawła II odrzucona i trwale skompromitowana na arenie międzynarodowej. Rzecz jasna, politycy posługują się nią, ale w odróżnieniu od czasów sprzed pontyfikatu Jana Pawła II robią to ze wstydem i po kryjomu.

Obrona pokoju w nauczaniu i praktyce politycznej Jana Pawła II nie oznacza dziecięcego pacyfizmu. Papież używa pojęcia wojny sprawiedliwej. Zastrzegając ją jednak dla wojny w obronie pokoju, a więc takiej, która rozbroi potencjalnego agresora uniemożliwiając mu zburzenie ładu pokojowego.

Wielki Arbiter

Obok wartości fundamentalnych, jak pokój czy celów wielkich - czym było zburzenie komunizmu, polityka międzynarodowa Jana Pawła II podejmowała kluczowe dla świata sprawy o znaczeniu regionalnym. Warto zwrócić uwagę na zaangażowanie Papieża w projekt jednoczenia Europy. Już w 1988 r. przemawiając w Parlamencie Europejskim, Jan Paweł II mówił o „dwóch płucach Europy", domagając się rozszerzenia Unii na kraje Europy Środkowo-Wschodniej. A w adhortacji „Ecclesia in Europa" włączył się Ojciec Święty do debaty nad kształtem Konstytucji Europejskiej, apelując o „przywrócenie Europie religijnego wymiaru" i przypominając, że nie byłoby współczesnej Europy bez chrześcijaństwa jako jej fundamentu.

Wreszcie element polityczny znajdziemy również w długoletniej aktywności Papieża na polu ekumenicznym. Uparte próby znalezienia porozumienia z prawosławiem od spokojnego znoszenia pomówień Patriarchatu Moskiewskiego aż po pielgrzymki do Rumunii, Grecji i na Ukrainę mieszczą się w politycznym projekcie odbudowy jedności chrześcijaństwa. Projekcie osadzonym na fundamencie przekonania, iż wobec zmian we współczesnym świecie jedność naszej cywilizacji i odbudowa jej atrakcyjności jest warunkiem niezbędnym, by zapobiec konfliktowi północ-południe.

Rolę polityczną watykańskiego mocarstwa bez czołgów trudno przecenić. Kiedy islamscy radykałowie podczas antyamerykańskiej ruchawki oznajmili, że zgodzą się na mediację Watykanu, komentatorzy ze zdziwieniem kręcili głowami. A było to pokwitowanie 26 lat ciężkiej pracy Jana Pawła II, tysięcy spotkań i rozmów z politykami nawet tak kontrowersyjnymi jak Fidel Castro czy Jasir Arafat. I zbudowania przez Ojca Świętego rzeczywiście mocarstwowej pozycji Stolicy Apostolskiej jako partnera politycznego, gwarantującego czystość intencji i autorytet, z którym we współczesnym świecie nic równać się nie może. Nie tylko dla nas katolików, ale dla żydów, muzułmanów czy bezwyznaniowców. W latach pontyfikatu Jana Pawła II papiestwo z roli strony międzynarodowych sporów wzniosło się na poziom autorytetu będącego dla świata polityki wzorcem i arbitrem.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama