Demokracja w praktyce

"Dylematy demokracji" - fragmenty

Demokracja w praktyce

Andrzej Zwoliński

DYLEMATY DEMOKRACJI

ISBN: 978-83-7505-454-5

wyd.: WAM 2010



DEMOKRACJA W PRAKTYCE

Trudności ze sformułowaniem definicji demokracji prowadziły niektórych myślicieli do prób określenia, czym z pewnością demokracja nie jest. Jednym z takich stwierdzeń jest podkreślenie radykalnej różnicy między demokracją a systemami autokratycznymi. Jak napisał Sartori: „Demokracja to system, w którym nikt nie może sam siebie wybrać, nikt nie może sobie powierzyć władzy rządzenia i, tym samym, nikt nie może przywłaszczyć sobie bezwarunkowej i nieograniczonej władzy”39. Autokracja, czyli samowładza rządzących, którzy uważają się za źródło i ramię władzy, przeczy ideałom demokracji i wolności, którą ona zakłada.

Dla przybliżenia prawdy o demokracji używa się współcześnie także terminu „poliarchia”, podkreślając, że władza należy do wielu różnych ośrodków. Wyborcy delegują władzę swym reprezentantom, a poszczególne ośrodki władzy przedstawicielskiej, według zasady check and balance, wpływają na siebie. Wzajemna kontrola samych władz nie jest wystarczająca, lecz potrzebna jest także kontrola z zewnątrz, a taką przynoszą wybory. Stąd często używa się określenia „poliarchia selektywna”, dla podkreślenia, że normą wyborów ma być wyłonienie najlepszych możliwych kandydatów40. Innym określeniem, które łączy się z negatywnym opisem demokracji, jest nazwanie jej „ograniczonymi rządami większości”. Pierwszy człon tego określenia — „ograniczone” — wskazuje na prawa i reguły, które sankcjonują kształt demokracji. Zasady te zaczerpnięte są z etosu demokracji społecznej, z prawa konstytucyjnego bądź z innych źródeł, które nie podlegają decyzji większości. Drugi zaś człon określenia — „rządy większości” — odwołuje się mocno do procedury demokratycznej opartej na regule większości, która stanowi warunek demokracji rozumianej całościowo41. Z pewnością demokracja nie była i nie może być używana jako etykietka dla różnego rodzaju ideologicznych dyktatur. Marksiści-leniniści zwykle „demokracją” nazywali dyktaturę swojej partii. Podobnie do tego pojęcia odwoływali się i ciągle się odwołują różnego rodzaju dyktatorzy w wielu krajach nierozwiniętych, gdzie często istnieje tylko jedna partia.

Nadużywanie tego określenia to jedynie wyraz manipulacji politycznej, rodzaj „zaklinania” politycznej rzeczywistości i element kłamstwa ideologicznego. Z pewnością demokracja nie jest:
• najbardziej efektywnym ekonomicznie ustrojem, a współczynniki wzrostu, dochodów czy inwestycji w krajach demokratycznych nie muszą być wyższe niż w krajach niedemokratycznych; zmiany ekonomiczne — jako wynik zmian ustrojowych zmierzających w kierunku demokracji, pojawiają się powoli, a nie można ich uznawać za cechy charakterystyczne dla demokracji;
• najbardziej skuteczną formą rządzenia — choćby z racji liczby uczestników konsultacji istotne decyzje mogą być podejmowane znacznie wolniej niż np. w krajach autorytarnych; także koszty rozwiązywania problemów mogą okazać się wyższe, gdyż ewentualne zyski mają dotyczyć znaczniejszego grona obywateli; konieczne kompromisy nie muszą wszystkich zadowalać, a przegrani zwykle zgłaszają szereg pretensji; demokracja nie musi się okazać ustrojem większego ładu, porozumienia i stabilności oraz łatwiejszym w rządzeniu niż autokracja; swoboda wypowiedzi jest okazją do odzwierciedlenia wielu sporów co do nowych zasad i instytucji; pojawia się wiele konfliktów często motywowanych szczytnymi ideałami; autonomiczne grupy i jednostki często oprotestowują nowo powstałe instytucje i ich decyzje; partyjne potyczki nie muszą oznaczać „chwiejności demokracji” ani jej bezsilności, zwłaszcza gdy partie są skłonne — nawet niechętnie — do przestrzegania reguł niepewności i tymczasowego porozumienia;
• gospodarka w demokracji nie musi być bardziej wolna od restrykcji — wiele państw z ugruntowaną demokracją uciekało się, i nadal to czyni, do protekcjonizmu, ochrony granic, wykorzystując różne instytucje do wspierania rozwoju gospodarczego; wspieranie liberalnych rozwiązań ekonomicznych, jak: prawo do własności prywatnej i zysku, regulatywna funkcja rynku, prywatne rozstrzyganie sporów, prawo do wytwarzania bez rządowych regulacji czy prywatyzacja własności państwowej niekoniecznie są istotnie korzystne dla umocnienia demokracji. Także demokracja musi ściągać podatki, kontrolować pewnego typu transakcje, bo prawo ogółu musi być chronione przed możliwymi zagrożeniami ze strony jednostek. Kategorie wolności ekonomicznej, zwłaszcza we współczesnej interpretacji neoliberalnej, nie są tożsame z wolnością polityczną, na której bazuje demokracja, a niekiedy mogą się stać dla niej przeszkodą42.

Trudno mówić o realizacji pełnej demokracji w przypadku jakiegokolwiek państwa we współczesnym świecie. Jest to raczej ideał, do którego poszczególne kraje zmierzają, którym się posiłkują w rozwiązywaniu swych istotnych zagadnień i problemów ustrojowych. W rozprzestrzenianiu się demokracji jako formy rządów można wyróżnić w najnowszej historii kilka faz. Po raz pierwszy ustrój, dający się nazwać demokracją na poziomie rządu krajowego, pojawił się na początku XIX wieku w Stanach Zjednoczonych. Następne sto lat to pojawienie się rządów demokratycznych w północnej i zachodniej Europie, w dominiach brytyjskich i w kilku krajach Afryki Południowej. Wśród państw niepodległych w 1902 r. było 19% państw demokratycznych. W roku 1920, który był szczytem demokracji w niepodległych państwach, było ich 34%. W okresie pojawienia się w Europie tendencji autorytarnych, czyli w latach 1929-1930, ich liczba spadła do 32%. W okresie od wczesnych lat pięćdziesiątych do osiemdziesiątych występowały różne tendencje. W 1960 r. liczba państw demokratycznych wynosiła 24%, a lata 1989-1991, które znamionowały upadek komunizmu w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i byłych republikach Związku Radzieckiego, oznaczały wejście tych krajów na drogę demokracji43. Trzeba pamiętać, że wiek XX niemal ogłoszono wiekiem triumfu demokracji. Jak zapisał znany amerykański politolog Francis F. Fukuyama, ogłaszający „koniec historii”: „Jesteśmy świadkami nie po prostu końca zimnej wojny czy też przemijania pewnego szczególnego okresu powojennej historii świata, lecz historii świata jako takiej, to jest końca punktu ideologicznej ewolucji ludzkości i uniwersalizacji zachodniej, liberalnej demokracji jako ostatecznej formy rządów44”. Obecne badania na temat odczytywania ustroju własnego państwa jako demokratycznego mówią, że w Polsce dwie trzecie obywateli uważa wybory za wolne i sprawiedliwe (wzrost o 25% w stosunku do roku 2007). Równie wielkiego wzrostu zaufania do mechanizmów demokracji nie odnotowano w żadnym innym państwie. Sondaż przeprowadzony przez ośrodek Gallup International w 55 krajach wśród 58,6 tys. respondentów potwierdził, że za demokratyczne uważa wybory polityczne we własnym kraju: 86% Duńczyków, 68% Niemców, 66% Polaków, 58% Brytyjczyków, 51% Czechów, 35% Rumunów, 27% Rosjan, 11% Bułgarów i 9% Ukraińców45. Świadczy to o dobrym wykorzystaniu w Polsce okresu, który upłynął od upadku bloku sowieckiego, a Polacy są coraz bardziej świadomi zasad kierujących państwem.

Jednocześnie wiele ośrodków myśli społecznej podnosi problem zagrożeń współczesnej demokracji. Manifest założycielski Retinopera, czyli sieci grupującej największe włoskie stowarzyszenia katolickie, zatytułowany „Wypłyńmy na głębię” i ogłoszony 26 marca 2002 r., głosi m.in.:

Czasy, w których żyjemy, zwłaszcza w naszych zamożnych demokracjach Zachodu, stawiają nas przed nieuniknionymi wyzwaniami, które stanowią też jednak szansę. Dzisiaj narażone są: — z jednej strony dobro osoby ludzkiej w jej integralności; jest to konsekwencja dominujących trendów indywidualistycznych i relatywistycznych, w których wartości są narzucone przez doświadczenie, wolny wybór jednostki uważa się za jedyne źródło racjonalnych rozwiązań dotyczących dobra osoby i fundamentalnej wartości wspólnoty, a także brakuje uznania wartości życia; — z drugiej strony sama demokracja, gdyż grozi jej ciężka zapaść, ponieważ jest zmuszona zmagać się z emocjonalnym społeczeństwem masowym, społeczeństwem konsumpcyjnym, które weszło na miejsce dawnego społeczeństwa wytwórczego, musi zderzyć się z odmiennymi warunkami narzuconymi przez globalizację, z regionalizmem i partykularyzmem; ta mieszanka może sprzyjać powstawaniu nowej postaci populizmu, a nawet najprawdziwszych, chociaż bardziej wyrafinowanych, totalitaryzmów46.

Wielu wskazuje na zanik demokracji i pojawienie się tzw. postdemokracji, spowodowanej kryzysem narodowych „demos”, brakiem przestrzeni dla autentycznej demokracji. Ginie coraz bardziej poczucie demokratycznego etosu, poczucie odpowiedzialności i świadomość uczestnictwa w życiu politycznym. Świadomość społeczna nie postrzega, jako fundamentalnych wartości, prawa nienarodzonego do życia, rodziny jako naturalnego podmiotu, społecznego wymiaru religii i sprawiedliwości społecznej. A bez demokracji wartości demokracja reguł i procedur okazuje się mało skuteczna w budowaniu pokoju i przyszłości.


39 G. Sartori, Teoria, dz. cyt., s. 257.

40 Tamże, s. 197-214.

41 Por. M. Zięba, Papieże, dz. cyt., s. 9.

42 Ph.C. Schmitter, T.L. Karl, Czym jest, dz. cyt., s. 36-38.

43 W. Sokół, Legitymizacja systemów politycznych, Lublin 1997, s. 49-51.

44 F. Fukuyama, Koniec historii, przekł. T. Bieroń i in., Poznań 1997, s. 7.

45 Gallup International, Triumf woli ludu, „Newsweek Polska” 2008, nr 46, s. 11.

46 C. Gentili, Romano Guardini i nauka społeczna Kościoła, tłum. T. Żeleźnik, „Społeczeństwo” 2008, nr 85, s. 324-325.

opr. aw/aw



wam_2010_demokracja_00_100423.html
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama