Wojna sprawiedliwa?

Fragmenty książki p.t. "Sprawiedliwość"

Wojna sprawiedliwa?

Walter J. Burghardt

SPRAWIEDLIWOŚĆ

Globalna perspektywa

ISBN: 83-7318-628-X

wyd.: WAM 2006



WOJNA SPRAWIEDLIWA?

W chwili, gdy piszę te słowa, większość Amerykanów szuka odpowiedzi na dwa palące pytania. Pierwsze ma charakter teoretyczny: czy wojna sprawiedliwa w naszych czasach jest uzasadniona, a jeśli tak, to pod jakimi warunkami? Drugie jest przerażająco konkretne: czy — przy założeniu, że wojnę można usprawiedliwić — planowany przez administrację Busha atak wyprzedzający na Irak spełnia wymagane kryteria?

Na początek, sama możliwość wojny sprawiedliwej. Kwestia ta nurtuje chrześcijaństwo od dawien dawna. W 1959 roku jezuicki teolog John Courtney Murray wyraził istotę problemu z charakterystyczną dla siebie wnikliwością: Na paradoks zakrawają próby, by umieścić użycie przemocy w obiektywnym porządku sprawiedliwości, uzasadniając to moralnym argumentem; lecz paradoks staje się jeszcze większy, gdy próby te podejmowane są w ramach chrześcijańskiej religii miłości. Każdy jednak wysiłek skierowany na to, by przemoc mogła być użyta w celu racjonalnej polityki i życia chrześcijańskiego, ma ważkie konsekwencje: przyczynia się do rozwoju teorii wojny sprawiedliwej. Bardziej niż zbiorem niezmiennych reguł, teoria ta jest wyrazem dynamicznych i elastycznych starań o to, by ograniczyć zarówno cele, jak i zakres prowadzonych działań wojennych.

Istnieje jednak pewien problem. Aby rozjaśnić tę współczesną kwestię, pozwólcie, że zacznę od tradycyjnej katolickiej koncepcji wojny sprawiedliwej, w ujęciu przedstawionym w 1967 roku przez pierwszorzędnego teologa moralnego Richarda McCormicka.

Po pierwsze, prowadzenie wojny agresywnej, w celu rozwiązywania sporów międzynarodowych lub realizacji dążeń narodowych, jest niemoralne. Jednoznacznie w tej kwestii wypowiedział się papież Pius XII w swoim orędziu na Boże Narodzenie 1944 roku. Problemem jest samo pojęcie agresji. Jest ono niedostosowane do współczesnych realiów dotyczących strategii i technologii wojennych, dziś bowiem oznaczają one nie tyle „przekraczanie granic”, ile użycie ogromnych sił na dużych dystansach. Z punktu widzenia wojskowości określenie „agresja” niemal straciło znaczenie.

Po drugie, wojna obronna jest uzasadniona z moralnego punktu widzenia. Nieporozumienie pod tym względem, szczególnie w epoce broni masowego rażenia, dałoby impuls do niekontrolowanego użycia przemocy. Chodzi o to, że wojna nie jest uzasadniona jako odwet lub środek do odzyskania własności, lecz tylko wówczas, gdy jej celem jest obrona przed krzywdą i napaścią.

Po trzecie, przygotowania do wojny obronnej są uzasadnione z moralnego punktu widzenia. Jest to logiczna konsekwencja poprzedniego twierdzenia. Oznacza to tylko tyle, że nie można wymagać, by naród, któremu zagraża niczym nieuzasadniona napaść, pozostawał bezczynny. W przypadku, gdy nie istnieje międzynarodowa władza zdolna rozstrzygać spory i tym samym zapobiegać zagrożeniom, nie można zabraniać rządom prawa do koniecznej obrony. Nie oznacza to jednak akceptacji lub poparcia dla wyścigu zbrojeń.

Po czwarte, odmowa użycia broni z pobudek moralnych jest nieuzasadniona. Jakie były argumenty Piusa XII? Jego pogląd — jak sparafrazował go John Courtney Murray — opierał się na prawomocności władzy państwowej, jawności i demokratycznym charakterze podejmowanych przez nią decyzji oraz historycznej konieczności przygotowań obronnych właściwych dla okoliczności.

Po piąte, wojna jest dopuszczalna tylko w ostateczności. Wyczerpane muszą zostać wszystkie inne rozsądne środki. Powodem jest ogrom moralnego i fizycznego zła, jakie niesie ze sobą wojna. Rodzi to potrzebę dokładnego rozważenia wszystkich dostępnych sposobów pokojowych rokowań, na przykład środków dyplomatycznych lub pomocy zagranicznej.

Po szóste, zastosowana musi być zasada właściwych proporcji. Chodzi tu o dwie kwestie. (1) Zestawienie zła popełnionej niesprawiedliwości ze szkodami i cierpieniem, których nie da się oddzielić od wojny. Zniszczenia spowodowane wojną mogą być czasami nieporównywalne ze szkodami, jakie niesie tolerowana niesprawiedliwość. (2) Zestawienie szans na zwycięstwo z okropieństwami, jakie niesie ze sobą wojna. Jeśli nie ma szans na zwycięstwo, wojna dodałaby tylko do istniejących i trwałych niesprawiedliwości przemoc i rozlew krwi, byłoby to zatem irracjonalne posunięcie.

Po siódme, są dwa ograniczenia nałożone na użycie siły w celach obronnych: nietykalność ludności cywilnej oraz ogólna zasada proporcjonalności. Nietykalność ludności cywilnej wynika z zasadniczej reguły jednomyślnie akceptowanej przez wszystkich katolickich moralistów: jest rzeczą niemoralną bezpośrednio niszczyć życie ludzkie, czyli podejmować działania, których zamierzonym rezultatem jest śmierć drugiego człowieka. Za tą zasadą leży przekonanie, że w czasie każdej wojny istnieją niewinni. Faktycznie są nimi dzieci oraz ci, którzy nie biorą udziału w działaniach wojennych ani ich nie wspierają. Dlatego z przyczyn moralnych nie można usprawiedliwić „wojny totalnej” i zmasowanych nalotów bombowych. W koncepcji wojny totalnej tkwi założenie, że wszystkich lub niemal wszystkich obywateli drugiego kraju można uznać za walczących, a zatem za cel działań wojennych. Nie, jest wielu, nawet ogromna większość, tych którzy formalnie rzecz biorąc są niewinni, ponieważ nie są bezpośrednio zaangażowani w działania wojenne. Naloty bombowe są również skutkiem tego samego, przerażającego i dogłębnie niemoralnego założenia. Dlatego nie mogę usprawiedliwić oraz całą duszą i całym sercem boleję nad zniszczeniami, jakich w Hiroszimie i Nagasaki dokonały amerykańskie bomby atomowe. Jest tak, pomimo podejmowanych nieustannie wysiłków na rzecz uzasadnienia tych ataków tym, że uratowały one życie niezliczonej liczbie Amerykanów. Nie wolno czynić zła tylko dlatego, że wynika z niego dobro.

W poprzednim pokoleniu, przedstawione wyżej tradycyjne nauczanie było przedmiotem powszechnej i silnej krytyki, nie tyle jako błędne, co nieadekwatne. Zarzuty te, z właściwą sobie zwięzłością i bezstronnością, streszcza McCormick.

Wskazuje się, że z historycznego punktu widzenia, nauczanie to pozostaje bez związku z II wojną światową, w czasie której stosowano bombardowania dywanowe, na przykład na Hamburg, Londyn, Berlin, Hiroszimę i Nagasaki oraz wymuszano bezwarunkową kapitulację. Twierdzi się, że rzecznikom katolicyzmu nie udało się nadać właściwego znaczenia katolickiej nauce moralnej, co świadczy o jej oderwaniu od rzeczywistości i nieprzydatności. Rozróżnienie na osoby biorące udział w walce i ludność cywilną nie odpowiada współczesnym realiom. [...] Nauczanie Kościoła uniemożliwia skuteczną obronę, stąd nie ma już zastosowania w przypadku metod odstraszania i prowadzenia wojny, jakie przychodzi stosować chrześcijanom. Zasada podwójnego skutku jest naznaczona piętnem „kompletnej bzdury”. [...] Nauczanie skupia się na kazuistyce w dziedzinie moralności wojennej, [...] a zatem wykazuje brak moralnej odrazy wobec wojny. I tak dalej.

Odpowiedź Johna Courtney Murraya na tak postawione zarzuty warto przeczytać w całości. Twierdzi on, że istotna wartość nauczania katolickiego polega na demaskowaniu i wyjaśnianiu błędnie postawionych alternatyw. Pierwsza z nich głosi, że istnieją tylko dwa skrajne stanowiska: miękki, ckliwy pacyfizm i surowy sceptyczny realizm — obydwa mające decydujący wpływ na kształtowanie się klimatu moralnego w dzisiejszych czasach. Kolejna fałszywa alternatywa próbuje postawić nas przed przerażającym wyborem: albo powszechna zagłada nuklearna, albo całkowite poddanie się komunizmowi. Tradycyjne nauczanie odrzuca tę alternatywę. Nauczanie to odgrywa podwójną rolę:

[...] pośrednio moc kształtowania społecznej świadomości i rozjaśniania charakteru moralnych twierdzeń w samym centrum dzisiejszego konfliktu międzynarodowego; bezpośrednio zdolność określenia prawidłowych warunków dla narodowej dyskusji nad działalnością rządu rzutującą na problem wojny i pokoju w epoce, którą charakteryzuje międzynarodowy konflikt i zaawansowana technologia. Coś takiego, utrzymuje Murray, to nie lada wyczyn. [...] Kościół nie oczekuje natychmiastowego położenia kresu wojnie. Mimo to, posługując się swoją doktryną, stara się wypełniać potrójną funkcję: potępiać wojnę jako zło, ograniczać jej tragiczne skutki oraz dążyć do tego, by prowadzona była, na ile to możliwe, w sposób humanitarny.

W związku z tą sprawą, cały czas mam w pamięci spostrzeżenie
Murraya:

Na gruncie moralnej zasady proporcjonalności, tradycyjna doktryna wojny sprawiedliwej zgadza się z ważnym zaleceniem największego teoretyka wojny czasów nowożytnych, von Klausewitza, że czasem należy „oswoić się z myślą o honorowej porażce”. Potępia natomiast histerię, jaka zawładnęła Waszyngtonem w 1958 roku, doprowadzając do tego, że Senat większością 88 do 2 głosów przyjął zakaz finansowania z budżetu federalnego osób lub instytucji, które zamierzają lub faktycznie prowadzą jakiekolwiek badania biorące pod uwagę „kapitulację rządu Stanów Zjednoczonych”.

W tym miejscu, w przypisie, Murray nakreślił znane słowa:

Gdy „Waszyngton” myśli o „kapitulacji”, najwyraźniej może myśleć tylko o „bezwarunkowej” kapitulacji. Tak oto unosi się nad nami szatańskie widmo przeszłości, jako wciąż władczy rector harum tenebrarum. Tak oto patriotyzm, niegdyś ostatnia deska ratunku łajdaków, teraz stał się główną bronią głupców. Głupotą jest nie przewidywać, że Stany Zjednoczone mogą zostać zrównane z ziemią w wyniku ataku nuklearnego; głupotę potęguje decyzja, by nie wydawać żadnych pieniędzy w celu planowania, co począć po tym nierealnym wydarzeniu. Nie ma dziś miejsca na bohaterski romantyzm apokryficznego powiedzenia „Stara gwardia umiera, ale się nie poddaje”. Nawet Victor Hugo nie włożył tych słów w usta Cambronne'a; po prostu kazał mu powiedzieć „merde”. Pomimo wulgarności, była to o wiele bardziej sensowna reakcja w tych okolicznościach.

Końcowa uwaga Murraya, na temat moralnych kwestii związanych z wojną, zbliży nas o trzy dekady do współczesnych wydarzeń. Może się zdarzyć, że klasyczna teoria wojny będzie potrzebowała bardziej szczegółowego opracowania po to, by skuteczniej można było ją powiązać z konfliktem typowym dla współczesnego świata, w przeciwieństwie do dawnych konfliktów, na które tradycyjna teoria starała się rzutować i przez które sama została z kolei ukształtowana.

 

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama