Czy minister podpisałby umowę?

Rozmowa z sekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa na temat problemów z PZU i BIG Bankiem

— Ministerstwo Skarbu Państwa zarzuca konsorcjum Eureko, że zamiast troski o rozwój grupy PZU, którego jest inwestorem strategicznym, zabezpiecza interesy BIG Banku Gdańskiego. Jakie są dowody na prawdziwość tego oskarżenia?

Kilka miesięcy temu PZU i PZU Życie chciały zbyć posiadane akcje BIG Banku Gdańskiego, co wywołało nieprzychylną reakcję członków zarządu firmy, związanych z konsorcjum Eureko. Protest był tak mocny, że 17 lutego br. konsorcjum złożyło pozew do sądu, w którym napisało, iż „głównym motywem zaangażowania się BIG Banku i Eureko w proces prywatyzacji PZU było leżące u podstaw umowy prywatyzacyjnej założenie, że nabycie akcji PZU będzie gwarancją zachowania dotychczasowej proporcji akcjonariatu BIG Banku”. Wzbudziło to zrozumiałe wątpliwości ministra skarbu. Nie trzeba dodawać, że w umowie prywatyzacyjnej podpisanej między ministerstwem a Eureko nic o takich motywach nie wspomniano. Czy wobec tego umowa z Eureko jest ważna? Minister zwrócił się do sądu z wnioskiem o zbadanie sprawy. Pozostaje oczywiście pytanie, czy wobec podanych w pozwie motywów podpisania umowy ze strony Eureko minister podpisałby umowę, czy raczej szukałby innego inwestora?

— Dlaczego Skarb Państwa, nie czekając na rozstrzygnięcie tej kwestii przez sąd, odwołał z rady nadzorczej PZU wszystkich przedstawicieli Eureko?

Głównym motywem była bezwzględna konieczność zachowania spokoju. Chodziło o przecięcie spekulacji wywołanych publiczną wypowiedzią byłego prezesa PZU pana Zdrzałki, który sugerował, że większościowy właściciel, jakim jest Skarb Państwa, powinien podporządkować się woli prezesa. Minister zareagował, bo przecież większościowa 56-procentowa własność Skarbu Państwa musi mieć swój wyraz w strukturze zarządzania spółką. Skarb Państwa ma obowiązek chronienia interesów milionów obywateli ubezpieczonych w PZU i dlatego minister powołał nowy zarząd. Resztę rozstrzygnie sąd.

— Jeśli sąd potwierdzi zarzuty, co to będzie oznaczać dla ubezpieczonych w PZU?

Dla ubezpieczonych, jak i dla samej firmy nie oznacza to żadnych negatywnych skutków, poza tym oczywiście, że może się nieco pogorszyć klimat wokół PZU. Firma ma zyski, jest stabilna. Ma dobrą strukturę zarządzania. Cały problem dzieje się tylko między właścicielami.

— Dlaczego ministerstwo nie chce renegocjować umowy z Eureko. Zdaje się, że oni tylko na to czekają — przynajmniej takie sygnały wysyłają do mediów?

Z całą mocą zaprzeczam pogłoskom, jakoby ministerstwo nie chciało rozmawiać z Eureko. Pan minister Chronowski powołał specjalny zespół do negocjacji, którym kierowałam. Spotykaliśmy się z Eureko wielokrotnie, jednakże za każdym razem propozycje ministra były odrzucane w całości. Jeśli Eureko chce się spotkać, to bardzo serdecznie zapraszamy. Jestem głęboko przekonana, że osiągniemy consensus. Wierzę, że biznes zawsze się porozumie, nawet po okresach napięć i konfliktów.

— Jakie warunki stawia ministerstwo?

Chcemy przestrzegania obowiązującego w Polsce prawa. W spółkach podległych PZU S. A., czyli w PZU Życie i w funduszu emerytalnym powinien być stosowany — jeśli chodzi o strukturę zarządzania — kodeks handlowy. Eureko twierdzi, że w podległych spółkach PZU ma być taka sama struktura zarządzania, jak ta zagwarantowana w umowie prywatyzacyjnej dla spółki matki. Jest to daleko idąca nadinterpretacja. Umowa nic o tym nie wspomina.

— Czy ekipa ministra Wąsacza popełniła w tej sprawie uchybienia. Czy było błędem podpisanie umowy prywatyzacyjnej z Eureko?

Problem nie leży w podpisanej umowie, lecz w jej realizacji.

— Ministerstwo odżegnuje się od politycznych powiązań w tej sprawie, ale przecież politycy są bardzo zainteresowani jej przebiegiem — o czym świadczy list posłów AWS popierający ministra Chrzanowskiego. Czy kontekst polityczny był brany pod uwagę przez ministerstwo?

Braliśmy pod uwagę tylko jedno: bezpieczeństwo i ochronę Polaków ubezpieczonych w PZU oraz ochronę interesu Skarbu Państwa.

— W kontekście sprawy prywatyzacji PZU pojawiają się głosy, że przez swoje działanie ministerstwo odstraszy innych inwestorów zagranicznych.

Minister skarbu nie ma absolutnie takiego zamiaru. Chodzi po prostu o to, że minister nie może podejmować decyzji kierując się interesem jakiegolowiek inwestora, nawet dużego i wiarygodnego. Inwestor zagraniczny ma być partnerem, a nie narzucającym swoją wolę dyktatorem. Jeśli tak by się stało, upadłaby siła i autorytet państwa.

— Dziękuję bardzo za rozmowę.

rozmawiała Alicja Wysocka

ALDONA KAMELA-SOWIŃSKA, sekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama