Czarnobyl jakiego nie znacie

Czarnobyl kojarzy nam się z katastrofą atomową, ale było to także miejsce działania Bożej Opatrzności

Dokładnie dziesięć lat przed wybuchem reaktora w czarnobylskiej elektrowni atomowej, nad miastem zawisła niezwykła chmura. Krótko później z nieba spadła na ziemię wiązka suszonego piołunu. Według świadków obserwujących tamto zjawisko wiązka wypadła z dłoni Maryi.

Wieczorem 26 kwietnia 1976 mieszkańcy Czarnobyla ze zdumieniem wpatrywali się w niebo. Nie mogli oderwać wzroku od chmury, która kształtem do złudzenia przypominała postać Matki Chrystusa. Bardzo wyraźnie widać było twarz postaci, a światło zachodzącego słońca malowało jej szaty złocistymi kolorami. Maryja przez chwilę trzymała coś w dłoni, a potem otworzyła dłoń i pozwoliła opaść owemu czemuś na miasto. Według świadków obserwujących niebiańskie widowisko Matka Boża upuściła wiązkę piołunu zwanego w tamtych stronach czarnobylnikiem. Bo warto wiedzieć, że miasto Czarnobyl wywodzi swą nazwę właśnie od tego gatunku piołunu.

Chmura prorocza

Niezwykła chmura przesunęła się w kierunku lasu i zatrzymała nad prawosławną świątynią pw. Proroka Eliasza. Najświętsza Maryja Panna stanęła nad kościołem i dwukrotnie go pobłogosławiła obiema rękami. Miejscowi, w tym duchowni, uznali, że to znak. Interpretowali zjawisko jako zapowiedź suszy i słabych zbiorów. Wieści o niecodziennym zajściu rozniosły się po okolicy lotem błyskawicy i dotarły do miejscowych komunistycznych władz. Związek Radziecki, w granicach którego leżał wówczas Czarnobyl, otwarcie zwalczał religię, nikogo nie zdziwił więc artykuł opublikowany wkrótce później na łamach lokalnej gazety „Sztandar Zwycięstwa”, zatytułowany „Bajki duchownych”. Autor ośmieszył w nim bezpardonowo prawosławne duchowieństwo dopatrujące się w chmurze czegoś więcej niż skupisk kondensatów substancji występującej w formie pary.

Chmura radioaktywna

W latach 70. XX wieku w pobliżu Czarnobyla rozpoczęto budowę elektrowni atomowej. Reaktor nr 1 uruchomiono w roku 1977, a rok później oddano do użytku reaktor nr 2. W 1981 roku uruchomiono reaktor nr 3, a w 1983 roku reaktor  nr 4. 26 kwietnia 1986 roku, w dniu wybuchu trwała budowa kolejnych dwóch reaktorów nr 5 i nr 6, o mocy 1 GW każdy. Jak czytamy w wikipedii, 24 kwietnia 1986 personel obsługujący czwarty blok energetyczny prowadził przygotowania do testu, który miał zostać przeprowadzony następnego dnia. Jego przeprowadzenie wiązałoby się z koniecznością odłączenia turbozespołów bloku od sieci, co przy mającej miejsce tego samego dnia awarii na smoleńskiej elektrowni atomowej uniemożliwiłoby systemowi elektroenergetycznemu zaspokojenie szczytu wieczornego. Dyspozycja mocy w Kijowie wydała więc nakaz przesunięcia testu na godziny nocne, aby blok energetyczny, w którym miał się odbyć test, wspomagał system jak najdłużej. Eksperyment powinien być przeprowadzony dwa lata wcześniej, jednak wówczas jego wykonanie zagrażało przedterminowemu oddaniu reaktora do eksploatacji, więc odłożono go na później, łamiąc jeden z przepisów eksploatacji reaktorów. Dziś wiemy, że efektem tych błędów były dwa wybuchy reaktora w wyniku których do atmosfery dostał się radioaktywny pył. Radioaktywne cząstki wyrzucone do atmosfery wybuchem, jak i te emitowane nadal w wyniku trwającego pożaru grafitu, tworzyły pióropusz radioaktywnych drobin o wysokości 1030 metrów, który następnie przemieścił się w stronę miasta Prypeć. Wiatr utrzymywał jednak chmurę radioaktywnych cząstek z dala od miasta. Poziom radioaktywnego promieniowania był dwukrotnie wyższy niż po ataku atomowym na Hiroszimę. Strażacy wezwani do akcji gaśniczej nie zostali poinformowani o niebezpieczeństwie kontaktu z radioaktywnym dymem i odpadami. Wkrótce trafili do szpitala z rozległymi poparzeniami, a nie długo później w potwornych męczarniach umierali na chorobę popromienną. Kombinezony, które z nich zdjęto przechowywane są do dziś w zamkniętych szczelnie piwnicach jednego ze szpitali. I do dziś emitują radioaktywne promienie. Dziesięć lat po ukazaniu się Matki Bożej okazało się, że była to prognoza wybuchu reaktora jądrowego w Czarnobylu. Jednak pod koniec kwietnia 1986 roku, nikt nie powiązał ze sobą tych dwóch wydarzeń. Ludzie przypomnieli sobie o proroczej chmurze znacznie później. W 2002 roku Metropolita Władimir z Kijowa i całej Ukrainy pobłogosławił stworzenie ikony, która przedstawia objawienie Najświętszej Maryi Panny nad Czarnobylem. Ikona przedstawia kościół św. Eliasza z Królową Nieba trzymającą w dłoniach czarnobylnik i Archaniołów Michała i Gabriela po obu stronach.

Czarnobylski Chrystus

Historia opowiedziana powyżej została opisana przez prawosławnego Arcykapłana Nikołaja Jakuszyna w książce „Teraturgima, czyli cuda nowego wieku”. I nie jest to jedyny, opisany na jej kartach, czarnobylski cud. Oto drugi. Jurij Andriejew był liderem zakładowej organizacji partyjnej w czarnobylskiej elektrowni. Podobnie jak inni pracownicy elektrowni wskutek wybuchu został silnie napromieniowany i zapadł na chorobę popromienną. Lekarze nie dawali mu nadziei na przeżycie. W czasie pobytu w szpitalu miał sen, w którym zobaczył tajemniczą ikonę. Sen powtarzał się, rozniecając w umierającym Andriejewie pragnienie nawrócenia. Wkrótce, mimo tego, że jeszcze kilka dni wcześniej był zagorzałym komunistą walczącym z religią, usilnie zaczął nalegać by sprowadzono mu do szpitala twórcę ikon. Chciał by przed jego śmiercią ikona z jego snów stała się materialną ikoną. Wizerunek powstał i znany jest dziś jako ikona Czarnobylskiego Chrystusa. W górnej części obrazu widzimy Jezusa, Jego Matkę i Archanioła Michała stojących na chmurze, a w dolnej, spadającą gwiazdę i tajemnicze drzewo przypominające krzyż. Po jego prawej stronie stoją ci, którzy przeżyli czarnobylski wybuch. Po lewej przedstawiono dusze tych, którzy zmarli na chorobę popromienną. Drzewo z ikony to stara sosna rosnąca 2 kilometry od elektrowni, ale o niej opowiem następnym razem.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama