Dzieci Elny Gistedt

Akcja Zamość rozpoczęta przez Niemców w 1942 r. miała opustoszyć polskie wioski i zasiedlić je osadnikami niemieckimi i ukraińskimi. Prawdziwy dramat przeżyły dzieci, wydarte z rąk swoich matek i ojców

Dzieci Elny Gistedt

Z końcem listopada 1942 roku Niemcy rozpoczęli zakrojoną na szeroką skalę "Aktion Zamość", polegającą na przymusowym wysiedleniu z żyznych terenów zamojszczyzny ludności polskiej. Opuszczone polskie wioski miała zasiedlić etniczna ludność niemiecka i... Ukraińcy. Wszystko w ramach powiększania przestrzeni życiowej dla Tysiącletniej Rzeszy i ich sojuszników.

W obozach przejściowych w których stłoczone były tysiące Polaków, esesmani brutalnie wydzierali matkom dzieci, które w kolejnym etapie planu poddawane były śmiertelnej selekcji. Część dzieci (około kilkunastu tysięcy), którą niemieccy lekarze-antropolodzy zakwalifikowali do "rasy niemieckiej" została przeznaczona do germanizacji - reszta do pracy lub na śmierć. Zresztą eksterminację polskich dzieci Niemcy rozpoczęli już w obozach przejściowych, nierzadko zabijając dzieci na oczach opornych rodziców...

Wieść o dramacie polskich dzieci szybko obiegła cały kraj. W dużej mierze było to zasługą polskich kolejarzy, którzy z narażeniem życia przekazywali informacje o trasach transportów kolejowych z polskimi dziećmi kierowanymi do Oświęcimia, Majdanku oraz do specjalnego obozu koncentracyjnego dla dzieci w Łodzi. Na pomoc polskim dzieciom ruszyła wtedy ludność polskich miast i miasteczek, w których zatrzymywały się transporty śmierci. Ludzie starali się odkupywać dzieci z rąk oprawców ryzykując własne życie. Zdarzały się też jednostki wybitnie odważne, które nie bacząc na niebezpieczeństwa, z dobytkiem swojego życia wyruszały na płonącą Zamojszczyznę, by tam ratować polskie dzieci...

Elna Gistedt-Kiltynowicz była szwedzką primadonną i gwiazdą operetki, mieszkającą w Warszawie od 1922 roku. Do Warszawy przyjechała na dwa tygodnie z gościnnymi występami. Życie napisało dla niej jednak inną rolę do odegrania: w Warszawie zakochała się w Witoldzie Kiltynowiczu (przedsiębiorcy), za którego niebawem wyszła za mąż, a Polska stała się jej drugą ojczyzną na 22 lata.

We wrześniu 1939 roku, mimo możliwości wyjazdu do neutralnej Szwecji postanowiła zostać razem z mężem w płonącej Warszawie. W okupowanej stolicy założyła kawiarnię "U Elny Gistedt" w której pracowali sławni polscy aktorzy (nie chcący grać dla Niemców). W jej wzruszających wspomnieniach "Od operetki do tragedii"( wydanych w Polsce w 1982 roku ), daje wyraz swojego podziwu dla walczących i nieugiętych Polaków, opisuje życie w zniewolonej Warszawie, Powastanie Warszawskie, niemiecką butę i okrucieństwo i...warszawskie poczucie humoru; słowem natomiast nie wspomina o swoim bohaterskim czynie, który uważała za zwykły ludzki obowiązek.

Na ratunek

Wczesnym rankiem, w marca 1943 roku Irenę Obrębską, obudził telefon jej przyjaciółki, Elny Gistedt. Szwedka zdenerwowanym głosem prosiła o natychmiastowe spotkanie w jej kawiarni na Nowym Świecie. Przeczuwając, że dzieje się coś bardzo ważnego, pani Obrębska zabrała ze sobą kilka zaufanych przyjaciółek. Na miejscu Elna poprosiła o pomoc w zorganizowaniu akomodacji dla...34 polskich Dzieci Zamojszczyzny, które dopiero co odkupiła od esesmanów.

Jak się okazało, Elnę Gistedt bardzo poruszyły relacje o krzywdzie polskich dzieci, które warszawiacy z narażeniem życia starali się odkupywać lub wręcz wykradać Niemcom na stołecznej stacji kolejowej. Rezolutnej primadonnie postępowanie Niemców nie mieściło się w głowie. Pewnego dnia postanowiła wykorzystać swoje cudzoziemskie obywatelstwo i wypożyczyła z ambasady szwedzkiej ciężarówkę, którą... po prostu pojechała na Zamojszczyznę.

Kiedy na jednej ze stacji kolejowej zobaczyła płaczące dzieci brutalnie upychane przez Niemców w bydlęcych wagonach postanowiła zainterweniować. Osłupiałym ze zdziwienia esesmanom zaproponowała odkupienie wszystkich dzieci oferując w zamian astronomiczną wręcz sumę pieniędzy. Niemcy zgodzili się dopiero wtedy, gdy do pieniędzy Elna dodała swoją bezcenną biżuterię, którą miała na sobie. Jednak zamiast całego pociągu rozbawieni oprawcy zaproponowali "odsprzedanie" jedynie 34 chorych dzieci, które i tak "jadą do gazu, albo na rozstrzelanie". Relacjonując swoimi przyjaciółkom spotkanie z esesmanami, Elna mówiła, iż wciąż słyszy w głowie rozdzierający krzyk matek i szloch zabieranych dzieci...

Poranne spotkanie w kawiarni "U Elny Gistedt" przyniosło pożądany efekt. Kobiety już w kilka godzin później zorganizowały miejsce dla 34 zmaltretowanych dzieci w szpitalu przy ul. Kopernika w Warszawie. Władzom niemieckim zgłoszono, iż są to dzieci z Warszawy. Stan kilku zmarzniętych i zbitych szpicrutą dzieci był już krytyczny - najmłodsza Zosia, miała zaledwie kilka miesięcy. Bardzo duża ofiarność i odwaga lekarzy, pielęgniarek i zwykłych ludzi pozwalała na zapewnienie opieki i aprowizacji dzieciom, które po wojnie zamierzano zwrócić ich rodzicom. Kolejny raz niezwykłą pomysłowością wykazała się Szwedka z polskim sercem. Wymyśliła "Akcję AZ" (Akcję Zamojszczyzny). Do jej kawiarni na występy artystyczne i niezły poczęstunek zaglądało bardzo wielu gości - w tym niemieccy oficerowie. Kiedy tylko Elna widziała, że publika jest w miarę liczna wychodziła z tacą, oznajmiając Niemcom, iż jest to kwesta na... Wermacht. Tym sposobem Niemcy sami łożyli na swoje ofiary, a Elna kolejny raz ryzykowała życie.

Z czasem 34 "dzieci Elny" zostały rozlokowane w Warszawie "na przechowanie", a listy z adresami skrupulatnie chroniły przyjaciółki Elny. Niestety podczas Powstania Warszawskiego listy (z nazwiskami i adresami) "dzieci Elny" zaginęły. Sama Elna Gistedt przeżyła powstanie, ale jej mąż zmarł z wyczerpania w obozie przejściowym pod Warszawą. Zmuszana przez Niemców do grania dla ich żołnierzy postanowiła wyjechać do Szwecji. Cały czas jednak bardzo tęskniła za Polską. Ponownie do ukochanej Warszawy przyleciała już w sierpniu 1945 roku.

Zaczęła występować na scenie Operetki Warszawskiej gromko oklaskiwana w ulubionej "Księżniczce Czardasza", "Wesołej wdówce" czy "Hrabinie Maricy". Jednak władze PRL z niechęcią patrzyły na obywatelkę rodem zza "żelaznej kurtyny". W grudniu 1949 r. Elna została zmuszona do wyjazdu do Szwecji, gdzie - jak pisze - "Niestety tam zostałam" .

W Szwecji Elna Gistedt jeszcze przez wiele lat występowała na scenie, także jako aktorka filmowa.W Sztokholmie nigdy jednak do końca nie czuła się do końca "u siebie", nigdy też ponownie nie wyszła za mąż .

Polskę odwiedzała jeszcze kilkakrotnie, nie wiemy jednak, czy miała kontakt z którymś z 34 wykupionych dzieci. Brak też informacji, jak potoczyły się dalsze losy jej podopiecznych: czy przeżyły Powstanie Warszawskie, czy odnalazły rodziców? Wiadomo, że Elna do końca pamiętała o polskich sierotach, zapisując im (przed samotną śmiercią w domu opieki) cały swój majątek. Także polskie dzieci nie zapomniały o jej bohaterskiej postawie, nadając jej honorowy tytuł "Anioła Polskiego".

Jak oceniają historycy podczas "Aktion Zamość" Niemcy wywieźli około 30 tysięcy polskich dzieci. Do domów powróciło jedynie około 10 tysięcy dzieciaków. To, że ta liczba nie była jeszcze mniejsza, jest zasługą całego polskiego społeczeństwa, które spontanicznie rozpoczęło akcję ratowania Dzieci Zamojszczyzny. Wsród tych odważnych ludzi była Elna Gistedt-Kiltynowicz. Najwyższy czas przywrócić o niej pamięć .

 Źródło:

Elna Gistedt" Od operetki do tragedii"

"Szwedzkie serce polskim dzieciom" Kurier Polski 10 maja 1985

"Viktoria i jej huzar" wyd. Teatr Muzyczny w Lublinie 1994

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama