Płoną góry, płoną lasy...

Czy inkwizycja jest argumentem degradującym Średniowiecze lub Renesans?

Cofając się coraz bardziej w Historię Kościoła w naszych „Rozmowach wieczornych” chciałbym wejść tym razem w mroki Średniowiecza, a konkretniej zająć się tematyką Inkwizycji. Nie ukrywam, że niejako pra - przyczyną powstania tego artykułu były moje rozmowy, które niegdyś prowadziłem, z przedstawicielami różnych kościołów (czy też sekt) protestanckich. Zawsze w dyskusjach dotyczących Historii Kościoła, czy osób Lutra, Kalwina i innych przedstawicieli Kościołów protestanckich, jako główny argument na „nikczemną” działalność Papiestwa przytaczano - Inkwizycję.

Otóż postarajmy się spojrzeć troszeczkę szerzej na ten niewątpliwie trudny okres czasu przemykający się zarówno przez mroczne wieki Średniowiecza, jak i „błyskotliwe” lata Renesansu.

Inkwizycja - czyli czas, kiedy płonęły stosy, kiedy w wielu katowniach zamkowych „szybciutko” rozprawiano się z heretykami „różnej maści”, stanowiących zagrożenie w szczególności dla Papiestwa, no, a i może w niewielkim procencie dla społeczeństwa. Okres rozszalałych, aż do stopnia fanatyzmu dominikanów wiecznie poszukujących nowych ofiar dla poparcia rozlicznych teorii. Mniej więcej w ten sposób można usłyszeć krótką definicję Inkwizycji najczęściej przedstawianą przez przeciwników Kościoła. A jak było naprawdę?

Na samym początku może zajmijmy się krzykliwymi komentarzami na temat „palenia na stosie”. Prawdą jest, że w 1197 r. ten rodzaj kary wprowadził do prawa państwowego Piotr Aragoński, a w 1224 r. otwarcie poparł ją Fryderyk II. Należy jednak pamiętać, że więcej ofiar spłonęło w okresie Oświecenia (m. in. Giordanno Bruno) niż przez okres Średniowiecza. Należy również pamiętać, że do zadań Inkwizytora należało stwierdzenie herezji, a nie wymierzanie kary. Karę wymierzał przedstawiciel władzy świeckiej, a cywilne urzędy starały się unikać sądzenia „czarownic”. Najcięższą karą jaką mógł wymierzyć Inkwizytor było więzienie. Włoski historyk Ludwig Firpo twierdził m. in. że przed Trybunałem inkwizycyjnym częściej stawali pospolici przestępcy niż heretycy. Zatem można by przyjąć tezę, że niejako owe trybunały uwalniały ówczesną Europę od pospolitych przestępców. Wystarczy przytoczyć w tym miejscu przykład Henryka Czecha, który w 1429 r. został skazany wyrokiem „świętej Inkwizycji” za ... Satanizm.

W 1163 r. na synodzie w Tour ustalono pewne szablony procesów, na podstawie których rozliczni prawnicy opierali się przez lata. Mówiąc o inkwizycji należy powiedzieć, że prawdą jest, iż była zła procedura, ale i nie należy zapominać o tym, że gdy heretyk wypowiedział publicznie Mea culpa wychodził na wolność. W którym z dzisiejszych państw istnieje system prawny zwalniający więźnia za przyznanie się do błędu? Można by tutaj dostrzec pewien paradoks: otóż kiedyś przed sądem żądano wyparcia się swoich tez, dziś przyznania się do winy. Trybunały inkwizycyjne nigdy nie skazały nikogo za narodowość, czy też rasę, ale za głoszone herezje. A dziś?

Aby dobrze rozumieć historię nie należy dawnej epoki przyrównywać do dzisiejszych czasów. Tamci ludzie myśleli inaczej niż my. Więc jak możemy ich doświadczenie, czy też myślenie porównywać z naszym?!

Następny problem który się jawi przed historykami dotyczy liczby ofiar, które właśnie poprzez inkwizycję poniosły śmierć na stosach. Oczywiście antykatolickie źródła będą mówiły o kilku lub nawet kilkudziesięciu milionach, co jest oczywiście absurdalne. Niewątpliwie trudno jest określić liczbę ofiar, lecz dzisiejsze źródła szacują ją na ok. 100. 000.

No tak - mówią niektórzy - nie jest ważna liczba, lecz ważny jest fakt, że w Kościele katolickim coś takiego mogło mieć miejsce. To prawda, ale wydaje mi się, że warto jest czasami spojrzeć „na własne podwórko” zanim, się zacznie mówić o bałaganie na sąsiednim. Władze cywilne zarzucają Kościołowi wykonywanie wyroków, a jakże łatwo zapominają, że w okresie wypraw kolonialnych burżuazja mordowała Indian tysiącami. Nie mówiąc już o rozszalałych tłumach protestantów wszczynających wojny religijne.

To przecież nie kto inny, ale sam Kalwin kazał spalić dra Servet, który prowadził liczne badania nad układem krążenia krwi. Czy też postać pastora Metthew, który kazał spalić w 1692 r. w Salem dziewięć domniemanych czarownic.

Czyżby Kościoły protestanckie nie uznawały przykazania miłości? A może protestanci o tego typu faktach starają się nie wspominać? Może dlatego, też mało ludzi wie, iż takie fakty miały miejsce w historii.

Jeżeli uważnie prześledzimy XVI i XVII wiek, to dojdziemy do przekonania, że wina leżała również i po stronie protestanckiej.

Kończąc te krótkie rozważania chciałbym wyrazić moje skromne zdanie: Myślę, że inkwizycja nie jest żadnym argumentem do degradacji Średniowiecza, czy Renesansu przez człowieka żyjącego w epoce mającej troszeczkę więcej na sumieniu.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama