Kościół a ekologia - zwierzęta... i kilka refleksji

Kultura i doktryna chrześcijańska zakłada afirmację i ochronę natury jako dzieła Bożego - stąd ochrona środowiska i szacunek dla zwierząt są wpisane w istotę chrześcijaństwa

Kultura chrześcijańska, która uformowała cywilizację europejską w znacznym stopniu jest spójnym systemem prawd i wartości. Można by w lapidarnej formie napisać o proekologicznej postawie Kościoła, w tym trosce o zwierzęta itd. Jednak, aby uniknąć uogólnień powinno się osadzić ją w szerszym kontekście. Staje się wtedy bardziej zrozumiała i wypełnia integralnie pewną całość. Takim zagadnieniem jest świat natury, który istnieje w wymiarze materialnym dla człowieka. Jak głosi dokument soborowy świat jest „głęboko związany z człowiekiem i przez niego zdążający do swego celu, w sposób doskonały odnowi się w Chrystusie” (Sobór Watykański II, Konstytucja Dogmatyczna o Kościele 48). Dlatego unikać należy fragmentaryzacji rzeczywistości, natomiast odkrywać zależności scalające świat we wspólnym bytowaniu.

Biblijna wizja stworzenia

Jeśli mówimy o stanowisku Kościoła do jakiegoś zagadnienia, to należałoby rozpocząć od wskazówek Dobrej Księgi, w myśl pewnej opowieści ze zbioru Filokalii. Otóż do ojca Pachomiusza żyjącego na pustyni przybył młody brat z zapytaniem: „Powiedz mi, ojcze, czy Pan Jezus kochał żaby i czy nakazał nam także je kochać?”. Ojciec Pachomiusz odparł: „Widzisz, synu, odpowiedź musisz znaleźć sam, bo gotowej nie ma. Otwórz skarbiec Bożego Słowa i szukaj tak długo, aż znajdziesz. Bo jeżeli jest pytanie, musi być odpowiedź”.

Cóż zatem czytamy w Biblii? Przede wszystkim znajdujemy tam prawdę o stworzeniu, które ma swoje źródło w Bogu i dlatego cechuje je ład i sprawiedliwość. On stworzył niebo i ziemię i to, co na niej się znajduje. Kolejność działania stwórczego nie jest przypadkowa. Dlatego po przygotowaniu środowiska, które było dobre, w momencie kulminacyjnym pojawia się człowiek. Autor początku tej Księgi podkreśla, że stworzenie stało wtedy się „bardzo dobre” (Rdz 1,31). To jednoznaczna wyższość jakościowa. Człowiek jest nierozerwalnie złączony z naturą, ale jednocześnie przekracza ją swoją duchowością. Jako istota ludzka jest szczytem stworzenia, a według polecenia Boga ma być jego stróżem i panem. To dla ludzi współczesnej anty-kultury, powinna być pełna nadziei prawda. Piszę tak, uznając za słuszne stwierdzenie, aby każda autentyczna kultura była otwarta na transcendencję, a „w ostatecznym rozrachunku na Boga” (Benedykt XVI, Verbum Domini 109). Nie ma nic ważniejszego na ziemi niż my sami. Fakt stworzenia przekazuje również prawdę o wielopłaszczyznowej jedności świata materialnego, w tym również zwierzęcego.

Świat zwierząt jest wpisany w chwałę Boga, dlatego biorą one udział w oddawaniu Mu czci przez porządek natury: „Zwierzęta dzikie i trzody, błogosławcie Pana, chwalcie i wywyższajcie Go na wieki” — czytamy u Daniela 3,81; „Niech Ci służy wszelkie Twoje stworzenie” (Jdt 16,14). Cała natura, ta ujmująca pięknem i ta groźna jest częścią Bożego stworzenia. U Izajasza czytamy: „sławić Mnie będą zwierzęta polne, szakala i strusie” (43,20), do którego znakomity komentarz napisał P. Claudel „Przyroda sławi swego Stwórcę nie tylko fiołkiem i jelonkiem, ale również tygrysem i kaktusem”.

Zwierzęta są bogactwem ziemi. Zachwycają, intrygują, stają się przedmiotem artystycznych inspiracji (obrazy, rzeźby, opowiadania: polecam dwa tomiki autorstwa Lauretty „Złoty naparstek” i „Mleko i miód”). Ich rola odegrała ogromny wpływ na kulturę rożnych epok. To przecież alegoryczne bajki Ezopa, a później zbiór opowiadań anonimowych pisarzy chrześcijańskich Fizjolog, wykorzystujące obserwacje lub opinie o zwierzętach zawierały prawdy o ludzkich charakterach i zachowaniach. Na ich podstawie tworzono zręby humanizmu. W historii literatury motyw zwierząt były wielokrotnie wykorzystywany (Kraszewski, Kipling, Perrault). Tym samym symbolika zwierząt w chrześcijaństwie jest ogromna (polecam chociażby opracowanie D. Forster, Świat symboliki chrześcijańskiej).

Wielokrotnie też Biblia odwołuje się do świata natury chcąc czegoś człowieka nauczyć. Porównania i aluzje do zachowań zwierząt, świata roślin czy pogody są metodą pedagogiczną biblijnych nauczycieli. Właśnie tu znajdujemy dowód na to, jak mocno osadzona w mentalności biblijnej jest świadomość podobieństwa naszych światów. Dlatego Biblia uczy nas, że nie wolno nam być obojętnymi na to, co zwierzęta czują i przeżywają. "Prawy uznaje potrzeby swych bydląt, a serce nieprawych okrutne" (Prz 12,10).

Można by stworzyć cały katalog porównań i symboliki, ale warto wiedzieć, że nieskazitelność i tęsknotę, ale i, naiwność przypisuje się gołębiowi (Mt 10,16; Iz 38,14; Oz 7,11), piękno — jeleniowi (Pnp 2,9), swobodę — koniowi (Mdr 19,9), przebiegłość - lisowi (Łk 13,32), a podstęp — wężowi (2Kor 11,30). Pracowitość natomiast jednoznacznie utożsamiana jest z mrówkami (Prz 6,6). Ramon Gomez de la Serna stworzył do tego pocieszny komentarz: „Mrówki tak się spieszą, jak gdyby zamykano sklepy”. Zwierzęta są częścią naszej egzystencji. Biblijna wizja życia ludzi i zwierząt chociaż ma wymiar koegzystencji, to jednak jednoznacznie wskazuje na prymat człowieka. Kościół na tej podstawie przypomina o pięknej i zobowiązującej prawdzie - „człowiek jest szczytem stworzenia” (Katechizm Kościoła Katolickiego 343).

 

Upadek w Ogrodzie Czterech Rzek

Jak wspomniałem biblijna wizja stworzenia zakładała harmonię (w języku biblijnym wyrażona przez słowo kosmos). Jednak niewłaściwie wykorzystany dar wolności doprowadził do zburzenia tego porządku. W konsekwencji człowiek staje się rozdarty, a jego grzech przekłada się na relację do środowiska, w którym żyje. Już tutaj dostrzegamy sugestię o społecznym, a nie prywatnym wymiarze życia i postępowania moralnego. Konsekwencją tego wyboru jest śmierć - „Pan stworzył człowieka z ziemi i znów go jej zwróci” [Syr 17,1], przez którą człowiek uczestniczy w podobnym do natury losie - „Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego” (Koh 3,19). Całe stworzenie jest jednak nieustannie pod opieką Boga, który „niesie ocalenie ludziom iż zwierzętom” (Ps 36,7). I chociaż po apogeum zła zalanym przez wody potopu, dochodzi do ponownego przymierza, tym razem Noachickiego, w które włączone jest całe stworzenie „z wszelką istotą żywą: z ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, z wszelkim zwierzęciem na ziemi” (Rdz 9,10), to jednak pozostają skutki zepsucia natury, a w nim prawo spożywania zwierząt.

Zaczyna się era panowania człowieka nad zwierzętami jako siłą roboczą, obiektem do rozrywki i pożywienia. Niestety historia dostarcza nam skrajnie negatywnych przykładów zachowań ludzi, w których np. dla uciechy dokonywano rzezi zwierząt, więziono je i traktowano w sposób niegodziwy. Również i dzisiaj z przykrością obserwujemy karygodne praktyki zabijania dla zabawy (corrida) lub tzw. „sportowe”, czy procedery selektywnej hodowli oraz bezlitosne znęcanie się nad zwierzętami. Bóg domaga się właściwej postawy względem świata zwierząt, co wyraża przepiękny Psalm 8: „obdarzyłeś go (człowieka) władzą nad dziełami rąk Twoich, złożyłeś wszystko pod jego stopy: owce i bydło wszelakie, a nadto i polne stada, ptactwo powietrzne oraz ryby morskie”. Dopomina się tym samym poszanowania zwierząt i całej natury. Przykład Balaama, któremu zostaje wyrzucone niewłaściwe traktowanie swojego zwierzęcia: „Dlaczego aż trzy razy zabiłeś swoją oślicę?” (Lb 22,32), mówi sam za siebie.

„Tajemnica bezbożności” (2Tes 2,7) staje się źródłem wszelkich negatywnych zachowań, które krzywdzą i dewastują naturę. Daleka od pierwotnego stanu koegzystencja staje się obiektem pragnień i obietnic mesjańskich i eschatologicznych. Wyrażają je wizje pełne paradyskich obrazów pokoju i sprawiedliwości, np. Iz 11; Am 9,13. Bezbożność, czyli humanizm obdarty z transcendencji może zachwiać właściwymi proporcjami szacunku i wartości. Abraham J. Heschel napisał, że „egzystencja bez transcendencji jest sposobem życia, w którym rzeczy stają się idolami, a idole stają się potworami”. Człowiek przestając szanować siebie, przestaje szanować wszystko, w tym zwierzęta, we właściwy sposób.

Zwierzęta w Biblii odgrywają rolę praktyczną i symboliczną. Są poddane człowiekowi, wyrażają piękno stworzenia, służą do składania ofiar, ale i w poetyckich warstwach Pism symbolizują przymioty i potęgę Boga (lew, orzeł, baranek). Nigdy jednak nie są Jego znakiem (jak ma to miejsce w religiach ościennych: Artemida-łania, Ozyrys-byk). Dlatego fakt odlania cielca ze złota jest traktowany jako poważne sprzeniewierzenie (zob. Wj 32). Paweł potraktuje to jako wyraz pogaństwa błądzącego w kręgu własnych wyobrażeń teologicznych — „Podając się za mądrych stali się głupimi. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów” (Rz 1,22-23).

W nowotestamentalnych tekstach zwierzęta symbolizują Osoby Boskie. Jezus przebywa wśród zwierząt (Mk 1,13) i podczas swojego życia traktuje je zgodnie z tradycją panującą w Izraelu. Chociaż sam jest „Lwem z pokolenia Judy”, jak nazywa Go autor Apokalipsy, daje się poznać przede wszystkim jako Baranek, który gładzi grzech świata (J 1,29; 1P1,19). Duch Święty porównywany jest do gołębicy (Mt 3,16). Przykłady zwierząt służą do przepowiadania tajemnicy kochającego Boga: „Jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Łk 12,7), „O ileż ważniejszy jest człowiek niż owca” (Mt 12,12). Natomiast każde wynaturzenie jest traktowane jako wrogie Bogu i Jego społeczności. Stąd hybrydy zwierzęce (Ap 13,11) symbolizują siły przeciwne chrześcijaństwu.

Nauka Kościoła a życie i postępowanie ludzi

Jan Paweł II w swojej programowej encyklice nawiązując do Księgi Rodzaju napisze, że przywilej panowania oznacza „aby człowiek obcował z przyrodą jako rozumny i szlachetny <pan> i <stróż>, a nie jako bezwzględny <eksploatator>” (Redemptor hominis 15; Katechizm Kościoła Katolickiego 307). Hieronim, starożytny tłumacz i egzegeta przypomniał, że „człowiek został posłany na świat jako pracownik i gość” (Komentarz do Księgi Eklezjastesa 3,12-13). Problem w tym, jak właściwie rozumieć słowo „panowanie”. Czy istotnie może być ono rozumiane negatywnie? Czy być panem to bezmyślne postępowanie i zadawanie cierpienia? Katechizm wyjaśnia: „Bóg powierzył zwierzęta panowaniu człowieka, którego stworzył na swój obraz. Jest więc uprawnione wykorzystywanie zwierząt jako pokarmu i do wytwarzania odzieży. Można je oswajać, by towarzyszyły człowiekowi w jego pracach i rozrywkach. Doświadczenia medyczne i naukowe na zwierzętach są praktykami moralnie dopuszczalnymi, byle tylko mieściły się w rozsądnych granicach i przyczyniały się do leczenia i ratowania życia ludzkiego” (2417). To współistnienie ze światem zwierząt ma służyć człowiekowi, ale z ich poszanowaniem. Egzystencja ma dokonywać się w warunkach, które respektują godność zwierząt jako stworzeń. Stąd nie możemy popadać w skrajności, w których zwierzęta nie będą służyły człowiekowi. Nie chodzi tu tylko o całe królestwo kulinarnych doznań czy zabawę ze zwierzęciem domowym. Wielką wartością jest przecież sam kontakt z nimi, czego przykładem może być coraz popularniejsza hipo- i dogoterapia. Dzięki nim wielu ludzi odzyskało równowagę psychiczną a niektórzy nawet ruchową.

Każde zaburzenie tej powinności nie tylko wyrządza krzywdę środowisku, ale przede wszystkim umniejsza samego człowieka. Dlatego jakąś podpowiedzią wejścia na właściwą drogę postępowania może być treść wspólnej deklaracji O obowiązku szanowania świata stworzonego podpisania przez Jana Pawła II i Patriarchę Bartłomieja, w której przedstawiono bardzo jasny i zhierarchizowany cykl postępowania (czerwiec 2002). Właśnie tam, jak czytamy, tę renowację należy rozpocząć od powrotu do szacunku dla natury.

Stosunek nauki Kościoła do zwierząt i natury w ogóle wielokrotnie był wyrażany w rożnych dokumentach i deklaracjach oraz w życiu jego członków, wśród których chociażby osoby Franciszka z Asyżu, Rocha, Błażeja czy Jan Kantego powinny być wystarczające. Kościół ma się kim poszczycić w kwestii miłośników i obrońców przyrody. Patron zgody na tle rasowym - św. Marcin de Porres (1639) - założyciel pierwszego w świecie schroniska dla bezdomnych zwierząt, otrzymał kiedyś od przeora polecenie rozsypania trutki na szczury. Nie mogąc przekonać przeora, że szczury też chciałyby żyć, zmartwiony poszedł do nich i powiedział: "Kochane szczury, napsociłyście w naszym klasztorze i przeor kazał mi podrzucić wam trutki. Dlatego naprawdę idźcie stąd, poszukajcie sobie takiego miejsca, gdzie nie będziecie nikomu przeszkadzały". Szczury podobno usłuchały Marcina i same opuściły teren klasztoru, a zdumiony przeor zwolnił Marcina z obowiązku wykonania polecenia.

Na gruncie refleksji teologicznej i pastoralnej w Polsce nie można nie wskazać ks. prof. Romana E. Rogowskiego, twórcy teoekologii - kierunku pokazującego piękno i dobro egzystencjalnego wymiaru chrześcijaństwa. Miłośnicy Dobrej Księgi starają się formułować biblijno-teologiczne motywy ochrony środowiska naturalnego, w tym również zwierząt, które mogły stać normami powszechnymi. Oto kilka z nich:

  1. Szacunek dla środowiska jako dzieła Bożego jest szacunkiem samego Stwórcy.
  2. Ochrona i obrona środowiska, mądre i rozsądne nim rozporządzanie wpisuje się w Boże polecenie, które staje się posłannictwem, aby „ziemię czynić sobie poddaną”.
  3. Troska o środowisko jest troską o człowieka, w którym i dzięki któremu funkcjonuje on na poziomie biologii, psychiki i duchowości. Niszczenie środowiska mieści się w kręgu przykazania ”Nie zabijaj!” (Wj 20,13).
  4. Ochrona środowiska i zwierząt stanowi realizację Chrystusowego przykazania miłości kierującego się Królewskim Prawem, o którym pisze św. Jakub (Jk 2,8).
  5. Szacunek dla całości stworzenia jest właściwym przygotowaniem się do Paruzji, a w konsekwencji do przyjęcia daru „nowego nieba i nowej ziemi”, w której wszystko będzie odnowione (Ap 21,5).

Krzywdzone zwierzęta są niestety owocem zatrutej świadomości i ułomnej natury człowieka. Ktoś autentycznie kochający Boga i żyjący w środowisku miłości, nie będzie się dopuszczał czynów przeciwnych własnej godności. Dlatego oczywiście nie wolno traktować zwierząt w sposób ewidentnie niewłaściwy. Wielokrotnie da się usłyszeć opinie, że zwierzęta są lepszymi przyjaciółmi niż ludzie. To dość smutne stwierdzenie, które tak naprawdę mówi więcej o samotności samych ludzi niż o zwierzętach. Przyjaźń z człowiekiem jest znacznie trudniejsza niż oswojenie zwierzęcia. Wcale jednak nie trzeba przeciwstawiać tych dwóch miłości, wystarczy tylko zachować hierarchię, właściwe proporcje. Katechizm wyjaśnia: „Można kochać zwierzęta; nie powinny one jednak być przedmiotem uczuć należnych jedynie osobom” (2418). Dlatego daleki jestem od zrozumienia by ludzie, którzy kochają Boga i innych ludzi, nieszanowali zwierząt. Odwrotnie, niestety, się to zdarza. W dużej mierze odnosi się on właśnie do osób wyjątkowo mocno związanych ze nurtem ochrony środowiska i miłośników zwierząt. Proszę nie zapominać o niezbywalnej pozycji i roli człowieka (bez względu na to, jaki jest) w świecie. I pomimo wielu słusznych zastrzeżeń do zachowań konkretnych ludzi czy całych grup, to jednak nie można nikogo innego bardziej bronić i kształtować niż właśnie jego. Dlatego należałoby zacząć od kształtowania świadomości osoby, troski o jego dobro, zagwarantowania mu godnego istnienia. Tylko właściwie uformowany człowiek będzie umiał współegzystować ze środowiskiem. Stąd, jeśli dla niektórych osób los zwierząt jest ponad losem ludzi, to odbieram to jako sygnał ostrzegawczy. Jeżeli ktoś umie walczyć o schroniska dla zwierząt, a nie widzi dramatu ludzi bezdomnych, to chyba coś jest nie tak. Na szczęście niektórzy przyjaciele zwierząt również zwracają na to uwagę. "Z dwojga złego - pisał Adolf Dygasiński (polski piewca naturalizmu) w Nędzarzach życia - nie wiadomo, co jest gorsze: okrucieństwo względem zwierząt, czy ckliwy sentymentalizm dla jakiegoś żolka. Uczucie oburzenia wywołuje w nas okrucieństwo ludzkie w obcowaniu ze zwierzętami. Ale prawdziwie wstrętnym i naturze przeciwnym jest poświęcanie psom tych uczuć, do których jedni ludzie tylko mają prawo. Nie zapominajmy nigdy o jednej rzeczy, gdy stajemy w obronie zwierząt - mianowicie też: że człowiek nie może celów swego życia poświęcać dla psów, kotów, itd. On powinien tylko piastować swą ludzką godność w obcowaniu ze zwierzętami". Wspaniale, gdy szanujemy i dbamy o swoje otoczenie rozumiane bardzo szeroko, ale jeśli ginie w nim człowiek — to dla kogo ta troska?

Stanisław Ignacy Witkiewicz pisał kiedyś „ludzie dobrzy dla zwierząt bywają potworni w stosunku do swoich bliźnich”. Teza niektórych miłośników zwierząt i ekologistów zwana zoopersonalizmem, mówiąca o równości człowieka i zwierząt jako osób, nie może być przyjęta w imię humanizmu. Takie „równouprawnienie” w istocie nie oznacza dowartościowania zwierząt lecz degradację człowieka. O ile psychologicznie da się wytłumaczyć silną więź ze zwierzęciem osób samotnych lub bezdzietnych, o tyle degradacja wartości u niektórych z nich jest zadziwiająca. Widok rodziców tulących pieska, rozpieszczających go, bawiących się z nim przez bardzo długi czas..., gdy obok ich dziecko musi sobie znaleźć zajęcie, nigdy nie zniknie z moich wspomnień.

Nauka Kościoła odnośnie zwierząt, jak starałem się pokazać, wpisuje się w postawę czci dla Stworzyciela i podziwu dla natury - „zwierzęta są stworzeniami Bożymi. Bóg otacza je swoją opatrznościową troską. Przez samo swoje istnienie błogosławią Go i oddają Mu chwałę. Także ludzie są zobowiązani do życzliwości wobec nich” (Katechizm 2416). Prócz tej ogólnej normy znajdziemy tam kilka szczegółowych zasad moralnych, m.in. tę: „Sprzeczne z godnością ludzką jest niepotrzebne zadawanie cierpień zwierzętom lub ich zabijanie” (2418).

Bądźmy opiekunami zwierząt i troszczmy się o nie, ale jednocześnie pamiętajmy o właściwej hierarchii wartości. Oficjalne stanowisko Kościoła (ale zapewne także innych wyznań), a praktyka życia codziennego ma jednak dużo do życzenia. Na ile żyjemy treściami ewangelicznymi, na tyle mają one przełożenie w naszym postępowaniu. Niestety liberalizm, na który pozwalamy sobie i innym, czasami doprowadza do dramatycznych sytuacji. Wydaje mi się słuszne, aby rozpocząć formowanie człowieka, który odkrywając swoją godność i wartość, będzie wiedział jak się zachować w świecie, który de facto nie jest jego własnością.

Wróćmy jeszcze raz do A. Dygasińskiego, który tak widział nasze obowiązki względem zwierząt: "Dziełem prawdziwie godnym człowieka jest otoczyć się zwierzętami, zaspokajać - o ile można ich potrzeby, poznawać je, lubić, współczuć z nimi, wspierać je swoim wyższym rozumem w sposób właściwy. Prawdziwy monarcha musi być dobrym ojcem, lecz nie przeklinanym tyranem. Chroniąc się przed nami w popłochu, zwierzęta wyrażają nie tylko swój strach przed człowiekiem, ale i wstręt, jaki mają do ludzi. Człowiek jest w mocy zwiększyć sumę szczęścia na świecie; ma on to nawet obowiązek uczynić, a zwiększa sumę niedoli, ponieważ rządzi jak srogi tyran: więzi, zabija, dręczy. (...) Nie mamy nic przeciwko temu, że człowiek musi tępić różnych szkodników, zakradających się do jego obory i kurnika. Zwracamy tylko uwagę, że istota tak potężna pod każdym względem okazuje się być nierozumną i mało szlachetną względem stworzeń, pozostających w jej niewoli. Za brak rozumu uważamy nieznajomość życia zwierząt i rozszerzanie o nich dziwnych plotek, brakiem zaś szlachetności nazywamy uczucia nienawiści i fanatyzm prześladowania zwierząt, które nic a nic nie są temu winne, że je przyroda zwierzętami uczyniła. Każde zwierzę godne jest tego, aby je poznać; ani jedno zaś nie zasługuje na to, aby je nienawidzić i z nienawiścią prześladować. Interesa czysto ludzkiej moralności wymagają, ażebyśmy pod obu względami wznieśli się wyżej, niż to obecnie ma miejsce".

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama