Polska na śmieciach stoi

W Polsce jest jedna spalarnia odpadów, a powinno być kilkadziesiąt...

Spalarnie odpadów. W Polsce jest jedna, a powinno być przynajmniej kilkadziesiąt. Już teraz jest pewne, że po 2013 roku czekają nas ogromne kary za składowanie odpadów komunalnych.

Rząd stara się pozyskać z Unii pieniądze na budowę nowoczesnych zakładów, ale nawet tam, gdzie się to udaje, nie obywa się bez problemów. 14 miast Górnego Śląska, tzw. Górnośląski Związek Metropolitalny, dostało od Ministerstwa Środowiska 600 mln złotych na wybudowanie dwóch spalarni odpadów. Niestety, wszystko wskazuje na to, że te pieniądze przepadną. Do 8 października miasta wchodzące w skład GZM muszą podjąć decyzję o tym, czy chcą w tej sprawie współpracować. Czy zdążą? Jest bardzo mało prawdopodobne. Niektóre nawet nie udają, że nie mają zamiaru zająć się sprawą w najbliższym czasie.

W czym problem?

Spalarnia w Polsce jest jedna. W Warszawie. Oprócz niej funkcjonuje kilka mniejszych instalacji, np. przyszpitalnych czy utylizujących odpady przemysłowe. Ile powinno być dużych spalarni komunalnych? Przynajmniej kilkadziesiąt. Rząd na liście projektów ubiegających się o dofinansowanie z budżetu Unii Europejskiej umieścił 10 nowoczesnych spalarni śmieci. Mają powstać w Krakowie, Łodzi, Białymstoku, Szczecinie, Olsztynie, Chełmie, Poznaniu, Gdańsku, a dwie na Górnym Śląsku. Na Śląsku, regionie o bardzo dużej gęstości zaludnienia, spalarni docelowo powinno być kilka. Ich wydajność wynosi od 200 do 300 tys. ton rocznie. Na Śląsku co roku przybywa 2 mln ton śmieci. Dwie instalacje to absolutne minimum. — Wstępnie z myślą o budowie spalarni wskazane zostały dwie lokalizacje: Katowice i Ruda Śląska — powiedział „Gościowi” dr inż. Andrzej Włodarczyk, prezes firmy Eko-Ekspert, współautor wstępnej koncepcji spalarni.

Część pieniędzy na budowę instalacji daje Unia Europejska. Koszt budowy jednej spalarni to około 500 mln złotych, tymczasem dotacja dla Śląska na budowę dwóch wynosi 600 mln. Kto ma dać resztę? To bardzo duża inwestycja, stąd nie wszystkim śpieszy się z wydaniem tak dużej kwoty. Krótkowzroczność tego podejścia polega na tym, że spalarnie w Polsce i tak będą musiały powstać. Po 2013 roku za każdą tonę zawiezionych na wysypisko odpadów będziemy płacili gigantyczne kary. Nawet gdyby dzisiaj zapadła decyzja o budowie spalarni, i tak — z racji długiego czasu budowy takiej instalacji — do 2013 roku nie sposób zdążyć z ich oddaniem. Ale każdy dzień zwłoki oznacza jeszcze większe opóźnienia. Jeżeli decyzja nie zapadnie szybko, pieniądze wrócą do Warszawy. Jeżeli w przyszłości Śląsk będzie chciał wybudować spalarnie, będzie musiał sfinansować ją z własnych pieniędzy albo stanąć do konkursu na równych prawach z innymi regionami. Wtedy nie będzie jednak żadnej pewności, że jakiekolwiek dofinansowanie dostanie.

Zasypią nas śmieci!

Spalarnia kojarzy się z czymś nieekologicznym. Z piecem, w którym spalają się odpadki, także te plastikowe, i z kominem, z którego bucha czarny, trujący dym. Czy nie lepiej odpady składować na wysypiskach, gdzieś poza siedzibami ludzi? Tam, gdzie nikomu nie będą przeszkadzały? — Jest nas coraz więcej, jesteśmy coraz bogatsi, a równocześnie zaludniamy coraz to nowe tereny. W skrócie, produkujemy coraz więcej śmieci, a z drugiej strony zmniejsza się obszar, na którym możemy je składować — powiedział dr inż. Włodarczyk. — Nawet gdybyśmy znaleźli nowe miejsce składowania odpadów, od razu pojawiają się kolejne problemy. Nikt nie chce mieszkać w pobliżu składowiska. Poza tym wysypisko jest źródłem zanieczyszczenia środowiska — dodaje dr Włodarczyk. Spalając śmieci, których statystyczny mieszkaniec miasta województwa śląskiego produkuje 360 kg rocznie, nie tylko pozbywamy się niebezpiecznego dla środowiska czynnika, ale zyskujemy źródło energii. Niektóre odpady zostały uznane za zielone źródło energii. Standardowa spalarnia dostarcza tyle energii, co mała elektrownia, nawet kilkadziesiąt megawatów. — Każda z tych dwóch spalarni, których wstępną koncepcję m.in. ja opracowywałem, miała produkować około 20 MW — powiedział dr Włodarczyk. Wykorzystywać możemy energię cieplną albo elektryczną, choć najlepiej, gdy spalarnia jest źródłem i ciepła, i prądu. Wtedy wydajność całej instalacji wynieść może nawet 70 proc. Innymi słowy, 70 proc. energii zawartej w śmieciach zostaje odzyskanej. To bardzo dużo.

Czy spalanie całkowicie likwiduje problem odpadów komunalnych? — Prawie. Pozostają popioły i żużel, ale to tylko 3 proc. wszystkiego, co spalimy. Poza tym część z pozostałości po spalaniu można wykorzystać np. do budowy dróg. Ostatecznie składować musimy około 1 proc. tego, co dostało się do kotła spalarni — powiedział dr Włodarczyk.

Instalacja bez wad?

Szkło, metal, plastiki i papier powinny być sortowane i znaleźć się w osobnych pojemnikach na śmieci. Pozostaje jednak całkiem duża ilość odpadów, których posortować się nie da albo jest to bardzo trudne. Wszystkie one mogą powędrować do spalarni odpadów. To, co jest palne, będzie źródłem energii, to, co spalić się nie chce, będzie popiołem. Czy palący się plastik nie śmierdzi? — W miejscu, w którym zachodzi reakcja spalania, czyli w kotle, pewnie śmierdzi, ale pomiędzy nim a wylotem komina jest bardzo daleka droga. Najpierw wszystko długo się pali, potem odzyskuje się ciepło z tego procesu, aż w końcu spaliny przepuszcza się przez instalację do oczyszczania — tłumaczy dr inż. Andrzej Włodarczyk z Eko-Ekspert. — To, co wylatuje z komina, ani nie śmierdzi, ani nie jest niebezpieczne dla środowiska — dodaje.

Słuchając argumentów za budową spalarni odpadów, można by pomyśleć, że tego rodzaju instalacje nie mają wad. W znacznym stopniu rozwiązują problem z zasypującymi nas śmieciami, likwidują ich zły wpływ na środowisko. Ponadto są całkiem pokaźnym źródłem energii przy równoczesnym, przyjaznym dla środowiska sposobie jej produkcji. Czy spalarnie odpadów mają wady? Tak, jedną. Są bardzo drogie. — Wysoka cena to nie tylko kwestia inwestycji, a więc budowy instalacji, ale także kwestia eksploatacji — powiedział dr inż. Andrzej Włodarczyk. Przyznaje jednak, że i tutaj proporcje zaczynają się na korzyść spalarni zmieniać. Pierwszą kwestią są wiszące nad Polską kary za składowanie odpadów po 2013 roku. Poza tym do niedawna koszt spalania tony śmieci był znacznie wyższy niż koszt jej składowania. — Na Śląsku za składowanie tony śmieci na wysypisku trzeba zapłacić jego właścicielowi około 60 złotych. Do tego należy doliczyć jeszcze tzw. opłatę marszałkowską, która obecnie wynosi 75 złotych — mówi dr Włodarczyk. Ale opłata marszałkowska do niedawna wynosiła 15 złotych za tonę. Sukcesywnie rośnie, tak że w 2013 roku za tonę odpadów marszałkowi trzeba będzie zapłacić około 200 złotych. Nawet bez tak drastycznych podwyżek przy obecnej opłacie, wynoszącej 75 złotych, koszt spalania tony odpadów i koszt jej składowania są porównywalne. Powoli zaczyna więc na drugi plan schodzić problem ekonomiczny. — To dobry moment, by zacząć budować spalarnie — przekonuje dr Włodarczyk. — Tym bardziej że i tak musimy to zrobić — dodaje.

Problem odpadów dotyczy nas wszystkich. Najmniej śmieci produkują mieszkańcy małych wsi. Mają wiele możliwości pozbywania się ich. Odpady organiczne często zużywa się w gospodarstwie rolnym (do produkcji kompostu czy jako pożywienie dla trzody), reszta bez zachowania jakichkolwiek norm ekologicznych spalana jest w domowych piecach c.o. Najwięcej śmieci wytwarzają mieszkańcy miast. Średnie ilości dotyczące Polski nie odbiegają znacząco od średnich europejskich. Różni nas, i to zasadniczo, sposób, w jaki z odpadkami radzimy sobie my, a jak nasi sąsiedzi. My je składujemy, oni utylizują. Musimy się tego szybko nauczyć, bo słono nam przyjdzie w przyszłości za śmieciowy problem zapłacić.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama