SOS dla Bałtyku

Bałtyk zagrożony przez zanieczyszczenia

Spędzając wakacje na polskim Wybrzeżu, skazani jesteśmy na najbrudniejsze plaże w Europie i kąpanie się w jednym z najbardziej zanieczyszczonych mórz świata. Bałtyk, jeśli jeszcze nie umiera, to przynajmniej bardzo ciężko choruje.

Obecnie w zdecydowanej większości polskich nadbałtyckich kurortów sanepid uznał, że można się kąpać, co wcale nie oznacza, że jest tam naprawdę czysto. W zeszłym miesiącu całą Polskę obiegła wiadomość, że w ocenie Komisji Europejskiej tylko dwa z 51 naszych morskich kąpielisk spełniają wymogi czystości obowiązujące w Unii Europejskiej. Na polskich plażach, choć pięknych, często brakuje np. sanitariatów i bieżącej wody. Tylko 35 procent polskich kąpielisk morskich spełnia wymogi unijnej dyrektywy o czystości wód. Dzięki działaniom Unii Europejskiej Bałtyk jest i tak w lepszym stanie niż był np. 10 lat temu, bo m.in. buduje się coraz więcej oczyszczalni ścieków czy powstają coraz to nowe programy ochronne. Mimo to jego wody wciąż przypominają wielki ściek. Spływają tu zanieczyszczenia z 9 państw, najwięcej rzekami Europy Środkowo-Wschodniej: Odrą, Wisłą, Dźwiną, Niemnem i Newą.

Chemikalia, fekalia i metale ciężkie

Co roku trafiają do Bałtyku tysiące ton chemikaliów (głównie azotu i fosforu), pestycydów, metali ciężkich (m.in. rtęci, ołowiu i kadmu) oraz produktów ropopochodnych. Na dnie morza spoczywają też tysiące ton bojowych środków chemicznych z czasów II wojny światowej. Przez 60 lat uległy już korozji i zawarte w nich trucizny przenikają do środowiska morskiego. Dodatkowym problemem jest tłok na Bałtyku. Szacuje się, że dziennie na morzu tym przebywa 2 tysiące statków. Zgodnie z wciąż obowiązującymi przepisami każdy statek, nawet pasażerski, może 12 mil od brzegu opróżnić swe zbiorniki z fekaliami i innymi ściekami wprost do morza. W skali roku trafia do niego ok. 1,6 miliarda litrów wody z łazienek, kuchni, i tej używanej np. do mycia pokładu. Nieczystości z toalet są spuszczane do morza ok. 100 milionów razy rocznie.

Wielka kumulacja

Z powodu zatrucia Bałtyku nie-monitorowanymi jeszcze związkami chemicznymi pochodzącymi z przemysłu wiele zwierząt morskich cierpi na nowotwory i osłabienie układu odpornościowego. Problem jest duży, bo np. skażenie śledzi polibromowanymi środkami zmniejszającymi palność, stosowanymi przy produkcji sprzętu elektronicznego czy pianki poliuretanowej, jest pięćdziesiąt razy większe w Morzu Bałtyckim niż w Atlantyku. Ryby bałtyckie skażone są również dioksynami i rtęcią. Niestety, wszystkie te zanieczyszczenia kumulują się w organizmach zwierząt morskich i potem trafiają na nasze stoły. Im większa ryba, tym więcej trucizn może w sobie zawierać. Kupując ryby, należy wybierać te oceaniczne, o wiele czyściejsze. Rząd Szwecji wydał zalecenie, by wszystkie kobiety w wieku rozrodczym, zwłaszcza kobiety w ciąży i karmiące, nie jadły ryb bałtyckich. Są dowody, że wiele z zawartych w nich substancji może nieodwracalnie uszkadzać komórki jajowe. W Szwecji zabroniono również używania ryb bałtyckich do produkcji mączki rybnej dodawanej do pasz, którymi karmi się potem m.in. ryby hodowlane. Zanieczyszczenia z takich mączek mogą wchodzić w tzw. łańcuchy pokarmowe. W efekcie tego organizmy karmionych nimi zwierząt miałyby nawet dziesięciokrotnie większe stężenie trucizn niż pierwotnie ryby, z których zrobiono mączkę.

Glony zamiast ryb

Bałtyk jest morzem niemal zamkniętym, mało słonym (średnie zasolenie jego wód powierzchniowych to 7,5 promila, a wód oceanicznych 36,6 promila), płytkim i słabo dotlenionym. Źródłem słonej, bogatej w tlen wody są jedynie cieśniny duńskie, przez które przedostaje się ona tylko w czasie większych sztormów, czyli raz na kilka lat. Niedotlenieniu wody sprzyja także ocieplenie klimatu. Nasze morze jest coraz cieplejsze, a wyższa temperatura powoduje obniżenie ilości tlenu w wodzie. Korzystają z tego bakterie, które szybko się rozmnażają i produkują siarkowodór. Jest on zabójczy dla fauny morskiej, niszczy ikrę. Zatrucie wód azotem sprzyja nadmiernemu rozrostowi wielu gatunków alg, w tym także tych trujących. Brak tlenu, siarkowodór i chemikalia to już i tak zabójcza mieszanka dla ryb, których w Bałtyku zaczyna brakować, m.in. dorszy, śledzi, węgorzy czy dzikich łososi. Dla przykładu jeszcze w 1984 r. złowiono w Bałtyku 442 tys. ton dorsza, a w 1993 r. już tylko 41 tys. ton. By ochronić ten gatunek, dozwolone kwoty połowowe dorsza są cały czas zmniejszane. Zdarza się jednak, że rybacy, by mieć z czego utrzymać rodziny, łowią go nielegalnie. Nieraportowane połowy mogą przekraczać limity o 40-100 proc, a według niektórych nawet kilkakrotnie.

Na ratunek dorszom

Zasoby dorsza w Bałtyku zmniejszyły się poniżej bezpiecznych limitów biologicznych. By to zmienić, Parlament Europejski proponuje wprowadzenie zmian do projektu rozporządzenia w sprawie ochrony zasobów dorsza w Morzu Bałtyckim. Posłowie proponują zapisy, które pozwolą utrzymać równowagę między koniecznością zachowania zasobów dorsza w Morzu Bałtyckim i zapewnieniem niezbędnych warunków dla rybaków do jego dalszych połowów. Obecnie zdolność połowowa dorszowej floty bałtyckiej jest za duża w stosunku do dostępnych kwot połowowych. W przygotowanym projekcie rozporządzenia Komisja Europejska proponowała ograniczenie kwot połowowych, zmniejszenie liczby dni połowów z użyciem narzędzi połowowych o 10 procent i nasilenie inspekcji. Posłowie zaproponowali także zwiększenie minimalnego rozmiaru dorsza odławianego w Bałtyku do 40 cm.

Zdaniem naukowców, morze odbudowuje się bardzo powoli. Nawet jeśli dzisiaj kraje nadbałtyckie wybudują wszystkie potrzebne oczyszczalnie ścieków, powstrzymają dopływ do morza azotu i fosforu, skutecznie zajmą się ochroną zagrożonych gatunków, to trwałe rezultaty i tak będą widoczne dopiero za sto lat.

Prof. Krzysztof Skóra, kierownik Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego

Głównym zagrożeniem dla naturalnej bioróżnorodności morza jest postępująca utrata naturalnych siedlisk morskiej fauny i flory (tarlisk, żerowisk itp.). Człowiek nieprzemyślanie zmienia charakter np, morskiego brzegu czy najpłytszych akwenów. Wymownym tego przykładem jest zniszczenie trzcinowisk na Zatoce Puckiej dla potrzeb kempingów. Wiele ryb, ptaków i skorupiaków straciło swój ..dom". Drugą przyczyną ginięcia gatunków jest nadmierna eksploatacja zasobów morskich. Ciągle łowimy więcej niektórych gatunków, niż jest wstanie się ich urodzić. Fatalne skutki ma tez przezyźnienie morza (eutrofizacja) ściekami z rolniczych pól i miast. Niektóre rośliny i zwierzęta na tym korzystają, ale rozwijając się z nadmiarem ...zagłuszają" wzrost innych. Do wygranych należą np. sinice (czasem toksyczne), nitkowate brunatnice czy mata rybka - ciernik. Giną inne. jak np. morszczyn, krasnorost-widlik czy morska trawa - rośliny rybich tarlisk. Zanieczyszczenia to dopiero czwarta z rzędu przyczyna problemów morskiej przyrody. Niektóre organizmy akumulują coraz więcej trucizn, ale me jest to poziom wprost zagrażający ich życiu. Gdyby mogły się rozmnażać - niełowione np. za młodu - albo gdyby nie traciły swoich siedlisk, mimo zanieczyszczeń byłoby ich ciągle dużo. Swoistym zanieczyszczeniem są „śmieci biologiczne" - gatunki obce. które człowiek nierozważnie wprowadza do środowiska, a które wypierają gatunki rodzime. Wszystkie wymienione przyczyny są skutkiem złego zarządzania zasobami środowiska morskiego, słabej i nieaktualnej wiedzy o nim samym, błędnych decyzji o sposobach eksploatacji morza i nieskutecznej ochrony najbardziej wrażliwych elementów jego ekosystemu

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama