Upominać czy tolerować?

Materiał do dyskusji na temat zasadności stosowania kar i upomnień w wychowaniu młodych ludzi

W teleturnieju „Salomon” dwie współzawodniczące ze sobą rodziny otrzymały zadanie: określić, jak upominali w Starym Testamencie: Mojżesza — jego teść, Jetro (Księga Wyjścia 18,13—27), oraz kapłan Heli — swoich synów (Księga Samuela 2,12—34), a w Nowym Testamencie: Pan Jezus (Mt 16, 21—23) i św. Paweł (List do Galatów 2,11—14) — św. Piotra.

Ponadto postawiony im został następujący problem: CZŁOWIEK DZISIEJSZY NIE LUBI UPOMNIEŃ. BIBLIA NATOMIAST CZĘSTO ZACHĘCA NAS, ABYŚMY JE STOSOWALI.

JAKĄ WIĘC NALEŻY PRZYJĄĆ ZASADĘ WOBEC NIEWŁAŚCIWEGO POSTĘPOWANIA NASZYCH BLIŹNICH: UPOMINAĆ CZY RACZEJ TOLEROWAĆ?

Materiał do dyskusji
(fragmenty)

I. Raczej tolerować

1. Człowiek — z natury dobry?

Jean Jacques Rousseau (1712— 1778) w rozprawie pt. „Czy odnowienie sztuk i nauk przyczyniło się do odnowienia obyczajów?” wystąpił z ostrą krytyką cywilizacji. Jego zdaniem, nauki i sztuki nie tylko są pozbawione wartości, ale mają wręcz wartość ujemną, gdyż stają na przeszkodzie moralności: powstały ze zła, utrzymywane są przez zło i rodzą zło.

Zatem, według niego, należy odrzucić cywilizację, wrócić do najprostszych warunków bytowania, albowiem „dobro możemy odnaleźć jedynie w naturze”. Nasuwa się prosty wniosek: człowiek jest z natury dobry. Teoria pedagogiczna Rousseau była bardzo prosta, przedstawił on ją w „Emilu, czyli o wychowaniu” (1762). Pedagogika polega na spontanicznym, nieskrępowanym wzrastaniu dziecka na istotę świadomą swej wolności, niezależną intelektualnie i społecznie. Zachodzi więc obawa, że wszelkie upominanie — zwłaszcza z „cywilizacyjnego” punktu widzenia — zakłóciłoby swobodny rozwój wychowanka.

2. Koszt zwrócenia uwagi

Prasa warszawska w dniu 28.12.1998 roku doniosła, że w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia o godz. 17, na ósmym piętrze bloku przy ul. Solidarności, został postrzelony Maciej C., mający u sąsiadów opinię spokojnego, porządnego człowieka. Wychodził on wyrzucić śmieci i zwrócił uwagę wyrostkom siedzącym na klatce schodowej, że zachowują się zbyt głośno. Jeden z nich wyjął pistolet i strzelił. Dwie kule trafiły Macieja C. w nogę. Sąsiedzi zastali go w kałuży krwi. Napastnicy zbiegli, zanim przybyły pogotowie i policja.

II. Raczej upominać

1. Kara cielesna — naszą spuścizną?

Wiadomości KAI (1999 r. nr 38 s. 30) donoszą:

„Zdaniem dyrekcji szkoły »Cedre« w Forest Gate, karę cielesną należy traktować jako »imperatyw biblijny«, niezbędny do wychowania »jednostek odpowiedzialnych społecznie«. »Uważamy, że rodzice mają prawo żądać, aby w szkole stosowano te same normy, co w domu — powiedział dyrektor Szkoły Bractwa Chrześcijańskiego w Liverpoolu, F. Williamson. — Kara cielesna wiąże się z dobrym stosunkiem do karanego i przetrwała wielowiekowe doświadczenie. Jest ona cząstką spuścizny judeo-chrześcijańskiej« — dodał”.

2. Różaniec i habit

Reporterowi „Naszego Dziennika” (27—28.11.1999 r., nr 277) opowiada o. Dominik Buszta, pasjonista, uczeń Sługi Bożego o. Bernarda Kryszkiewicza, założyciel Ruchu Matki Pięknej Miłości:

— Było to 28 września w Ostrowie Wielkopolskim. Szedłem w pobliżu dworca, aby udać się do autobusu jadącego do mojego klasztoru w Sadowiu. Zobaczyłem przed sobą tłum ludzi, którzy w milczeniu przyglądali się, jak dwóch, chyba dwudziestolatków, załatwiało między sobą porachunki. Wysoki, dobrze zbudowany chłopak, miał zakrwawioną twarz, drugi, znacznie niższy i słabszy, z trudem podnosił się z kamiennych stopni prowadzących do sklepu. Gdy wstał, zbliżył się do czekającego na niego siłacza, by się z nim powtórnie zmierzyć. Ten wziął go w ramiona i rzucił na kamienny chodnik. W tym momencie wszedłem między nich i krzyknąłem: „Co wy robicie?”. Nie było z mojej strony żadnej interwencji siłowej (chociaż sensacyjna prasa mi to przypisywała). Na moje słowa mężczyzna powalony na chodnik, zerwał się i uciekł w kierunku dworca, a jego przeciwnik uciekł w kierunku przeciwnym. Do zgromadzonych powiedziałem: „Jak mogliście bezczynnie patrzeć na to, co się stało. Przecież to była walka na śmierć i życie”. Wszyscy w milczeniu rozeszli się.

Warto dodać, że o. Dominik był w habicie z zakonnym znakiem pasjonistów i różańcem. Reportaż nosi tytuł „Różaniec i habit”.

III. Rada salomonowa: Mówić do „wyżej stojących od siebie”

1. Klaps, który zabolał mamę

Ksiądz Edward Poloczek opisuje w „Małym Gościu Niedzielnym” (nr 10, 1993 r.), że gdy miał pięć lat, poszedł ze starszym chłopakiem nad głęboki staw, by zrywać pałki wodne, czyli tzw. bambusy. Mama szukała go bardzo długo i wreszcie zobaczyła, przerażona, jak brodzi w stawie i naraża się na wielkie niebezpieczeństwo. Dała mu wtedy klapsa. Chłopczyk daleko bardziej niż uderzenie zapamiętał jej słowa: „Mnie to bardziej boli niż ciebie”. Mówiła te słowa ze łzami w oczach. Wtedy mały Edzio słów tych nie rozumiał, obecnie — jako człowiek dorosły — zdaje sobie sprawę, jak mama go kochała.

2. Przezywanie może bardzo zranić

Pewien mężczyzna w USA szedł ze swoim przybranym czteroletnim synkiem, Koreańczykiem. Zamierzał oddać sąsiadowi drabinę. Przed domem sąsiada bawiła się gromadka dzieci. Na widok malucha rozległy się śmiechy i krzyki: „Chinol! Chinol!”.

Mężczyzna podszedł do dzieci, które spodziewały się, że będzie krzyczał. A on im tylko spokojnie powiedział: „Przezywanie może bardzo zranić”. I poszedł do sąsiada, chłopczyk miał czekać przed drzwiami. Za chwilę ów ojciec wyjrzał. Zobaczył, zdziwiony, że mały Koreańczyk (nie Chińczyk — jak sądziły dzieci) bawi się w najlepsze z dziećmi, które przed chwilą go przezywały. A zatem pomogło napomnienie.

3. Patriarcha na kolanach przed grzesznym księdzem

Zanim Jan XXIII został papieżem, był arcybiskupem, patriarchą weneckim. Dowiedział się wówczas, że jeden z księży nadużywa alkoholu i jest związany z jakąś kobietą. Wybrał się więc do niego. Na plebanii księdza nie zastał. Powiedziano mu, że jest w restauracji. Patriarcha udał się tam. Ksiądz, który właśnie zabawiał się w wesołym towarzystwie, zaniemówił z wrażenia na widok swego szefa w takiej sytuacji. A ten poprosił go o pójście z nim razem na plebanię. I co wtedy nastąpiło? Zawieszenie winowajcy w czynnościach kapłańskich? Surowe upomnienie? Nic podobnego. Patriarcha ukląkł przed owym księdzem i poprosił go o spowiedź.

Było to wypełnieniem w doskonały sposób zalecenia św. Pawła, które można uznać za „złotą zasadę” upominania chrześcijańskiego. Radzi bowiem Apostoł, abyśmy mieli „te same dążenia, tę samą miłość i wspólnego ducha... w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie” (Flp 2, 3 — podkreślenie moje).

To właśnie uczynił patriarcha wenecki, szanując godność i władzę kapłańską owego błądzącego księdza, gdy sam uklęknął przed nim z pokorą jako grzesznik.

Fragmenty jednego z rozdziałów książki „Tele-Salomon radzi”, która ukaże się wkrótce i zawiera poszerzone dialogi autora z telewidzami.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama