Rozmowa o spotkaniu z drugim człowiekiem

Rozmowy z młodzieżą o dojrzałości - rozmowa II

To, jakim jestem człowiekiem, jak wykorzystuję moje wewnętrzne wyposażenie, jaki świat buduję i noszę w moim sercu, na ile jestem radosny i wolny, zależy nie tylko od tego, co dzieje się w moim wnętrzu. Zależy też od sposobu spotykania się z innymi ludźmi. To czym jestem i czym mogę się stać, zostaje jakby wprawione w ruch i zaczyna działać, rozwijać się lub niszczyć w znacznym stopniu właśnie mocą spotkań z innymi. Tak pięknie ukazuje tą prawdę A. de Saint Exupery w "Małym Księciu". Gdyby bohater książki któregoś dnia nie zaryzykował i nie wyruszył w nieznane, to pozostałby na zawsze zamknięty w granicach swojej małej planety. Nie odkryłby nigdy, że można zbudować więzi przyjaźni, że można kochać i uczyć się odpowiedzialności, że można tak ogromnie poszerzyć granice swojego świata i swoich doświadczeń, by stać się zdolnym do wielkiej miłości i wierności.

Zrozumienie samego siebie, własnej cielesności i psychiki, własnej wrażliwości moralnej i duchowej nie wystarczy, aby każdy z nas mądrze pokierował swoim życiem. Konieczne jest także to, byśmy nauczyli się kochać. Życie poza miłością — w obojętności, osamotnieniu, krzywdzie, agresji czy nienawiści — blokuje nasz rozwój oraz uniemożliwia życie w radości i wolności. Uczenie się miłości nie jest procesem spontanicznym ani łatwym. Miłość jest najtrudniejszym ze wszystkich sposobów korzystania z wolności. Stawia największe wymagania. Z tego względu uczenie się dojrzałej miłości nie może nastąpić nagle czy bez wysiłku. Obejmuje konkretne fazy rozwoju. Faza pierwsza to więź emocjonalna dziecka z rodzicami. Faza druga to zakochanie, które oznacza intensywne zauroczenie emocjonalne w kimś spoza kręgu rodzinnego. Początkom zakochania towarzyszą na ogół bardzo radosne przeżycia i doświadczenia. Oto on czy ona czują się coraz lepiej w obecności tej drugiej osoby. Chcą o tej drugiej osobie coraz więcej wiedzieć i pragną z nią coraz dłużej przebywać. Gdy zakochanie osiąga szczyt zauroczenia emocjonalnego, wtedy osoba zakochana czuje się ogromnie szczęśliwa. Z czasem jednak zakochanie odsłania inne, bolesne oblicze, które rzadziej ukazywane jest na ekranach kin czy w czasopismach dla młodzieży. Zakochani przeżywają pierwsze nieporozumienia i rozczarowania. Pojawiają się wzajemne pretensje i emocjonalne zranienia. Zakochany ma coraz większą świadomość, że ta druga osoba wcale nie jest ideałem i samą doskonałością. Przychodzą pierwsze sprzeczki, łzy i myśli o rozstaniu. Pojawia się zazdrość, która okazuje się nieodłącznym elementem tej fazy zakochania. Zazdrość ta staje się bardzo bolesna. W ten sposób odsłania się analogia między zakochaniem a emocjonalnym przywiązaniem dziecka do rodziców. Ono także chce mieć swoich rodziców tylko dla siebie i staje się zazdrosne o każde ich słowo czy gest skierowany do kogokolwiek innego.

Pod wpływem towarzyszącego zazdrości cierpienia, zakochany uświadamia sobie stopniowo, że nie może w tym stanie pozostać do końca życia. W ten sposób zakochanie staje się drugą, obok więzi dziecka z rodzicami, ważną lekcją życia. Młody człowiek odkrywa, że pomylił się sądząc, iż jest już całkiem dorosły i niezależny. Jego rosnąca niezależność emocjonalna od rodziców okazała się raczej pokonaniem pewnego etapu zależności, niż osiągnięciem całkowitej niezależności. Cierpienie, którego doznał w drugiej fazie zakochania, pozwala mu odkryć najważniejszą prawdę ludzkiego życia. Prawdę, że więzi oparte na zauroczeniu emocjonalnym nie przyniosą mu nigdy pełnego szczęścia. Przywiązanie emocjonalne jest świetnym sposobem na przeżycie dzieciństwa i okresu zakochania, ale jest fatalnym sposobem na dorosłe życie. W miarę dorastania człowiek coraz bardziej tęskni za miłością, która jest czymś więcej niż uczuciem czy fascynacją emocjonalną.

Skoro miłość jest czymś więcej niż tylko uczuciem, to pojawia się pytanie o to, co stanowi istotę dojrzałej miłości. Otóż miłość jest decyzją. Istotą miłości jest rozważne decydowanie i konkretne działanie. Kochać to znaczy podjąć decyzję, by troszczyć się o dobro drugiego człowieka. Kochać to tak być obecnym w życiu drugiego człowieka, by łatwiej mu było stawać się najpiękniejszą wersją samego siebie. Kochać to pomagać rosnąć. Także wtedy, gdy pomoc ta wiąże się z niepokojem, ze stawianiem wymagań, z bolesnymi przeżyciami. Dojrzała miłość jest troską o los drugiego człowieka, a nie romantycznym szukaniem dobrego nastroju. Przeżywanie przyjemnego nastroju jest z pewnością czymś cennym i potrzebnym. Jest to jednak jedynie jedna z konsekwencji miłości, a nie sama miłość.

Realizacja dojrzałej miłości bliźniego dokonuje się poprzez określone słowa i czyny. Kochać to w taki sposób i na takie tematy rozmawiać z drugim człowiekiem oraz tak wobec niego postępować, by to służyło jego rozwojowi, by wprowadzało go w świat dobra, prawdy i piękna. Miłość wyraża się poprzez konkretną aktywność. Z tego względu miłość jest widzialna! Wprawdzie rodzi się ona we wnętrzu człowieka, w tajemnicy jego serca i jego wrażliwości, lecz prowadzi do słów i do czynów, które są widzialne z zewnątrz, które można dosłownie sfilmować i sfotografować. Jeśli miłość ogranicza się jedynie do emocjonalnych poruszeń, jeśli nie wyraża się przez fizyczny wysiłek, przez służenie drugiej osobie własnym uśmiechem i pracą, własną siłą i wytrwałością, to taka miłość jest jedynie złudzeniem, utopią, pustą teorią. Taka miłość nikogo nie przemieni. Nikomu nie doda siły i odwagi, by iść w dobrym kierunku. Dziewczyna, którą chłopiec zapewnia o swojej miłości, może zweryfikować jego miłość, gdy np. zaprosi go do swego domu i gdy całość ich spotkania sfilmuje kamerą video. Może bowiem później zobaczyć czy i w jaki sposób ów chłopiec rzeczywiście ją kocha. Może sama - lub z pomocą swoich bliskich - przeanalizować zarejestrowane na taśmie video zachowanie chłopaka i przekonać się, czy rozmawiał on z nią na takie tematy i w taki sposób, że to ją umacniało oraz czy jego postępowanie było dla niej źródłem radości czy też niepokoju lub krzywdy.

Miłość to zatem konkretne słowa i czyny. Nie każde jednak słowo i nie każde działanie jest wyrazem miłości. Kochać drugiego człowieka to rozmawiać z nim w określony sposób i w żaden inny. To postępować wobec niego w określony sposób i w żaden inny. Nieliczne sposoby rozmawiania i postępowania są wyrazem miłości. Większość słów i czynów okazuje się zaprzeczeniem miłości. Dojrzała miłość stawia nas wobec trudnego pytania: w jaki sposób kochać tego konkretnego człowieka? Jakimi rozmowami i na jaki temat? Jakimi decyzjami i rodzajami postępowania? Każdy człowiek jest przecież inny. Z tego względu ta sama miłość powinna wyrażać się poprzez inne słowa i czyny w odniesieniu do poszczególnych ludzi. Inaczej przecież rozmawiamy i postępujemy wobec ludzi dojrzałych i uczciwych, a inaczej wobec ludzi naiwnych czy przewrotnych. Inaczej wobec wrażliwych i stawiających sobie wymagania, a inaczej wobec egoistów czy uciekających od prawdy o sobie. Inaczej wobec mądrych i odpowiedzialnych, a inaczej wobec zaburzonych czy uzależnionych.

W ten sposób odkrywamy kolejny warunek dojrzałej miłości. Miłość wymaga poznania drugiej osoby. Tylko Bóg może kochać wszystkich ludzi, gdyż tylko On wie, co kryje się w sercu każdego z nas. Natomiast człowiek może kochać w sposób konkretny tylko tych, których poznaje. I tylko na tyle, na ile ich rzeczywiście poznaje. Tylko wtedy bowiem ma szansę odkryć i zrozumieć, poprzez jakie słowa i jakie czyny może najskuteczniej troszczyć się o ich dobro. Wobec tych, których jeszcze nie zna, może mieć jedynie dobrą wolę i gotowość, by ich pokochać w miarę, jak będzie ich poznawał. Z tego względu miłość wymaga umiejętności wsłuchiwania się w świat myśli i przeżyć drugiego człowieka. Ideałem w tym względzie jest empatia. Słuchanie empatyczne to jakby wejście do wnętrza drugiego człowieka, jakby wcielenie się w jego subiektywny świat. To popatrzenie na świat z perspektywy tej drugiej osoby, z perspektywy jej historii, jej wychowania, jej osobowości, z perspektywy jej potrzeb i jej obecnej sytuacji. Empatia nie oznacza jednak utożsamiania się z rozmówcą. Jest to ważne szczególnie wtedy, gdy świat drugiego człowieka okazuje się niedojrzały, pogmatwany, pełen depresji, lęku czy poczucia bezradności. Utożsamiając się z takim wewnętrznym światem ktoś mógłby wprawdzie świetnie wczuć się w sytuację drugiego człowieka, ale nie mógłby mu pomóc. Stałby się rodzajem lustra. Tymczasem drugi człowiek potrzebuje przyjaciela, a nie lustra.

Z tego względu dojrzała miłość wobec drugiego człowieka wymaga nie tylko wczucia się w jego subiektywny świat myśli i przeżyć. Wymaga także zrozumienia jego sytuacji obiektywnej. Okazuje się to tym ważniejsze, im bardziej niedojrzały jest drugi człowiek oraz im bardziej on sam nie rozumie własnej sytuacji. W takiej sytuacji są np. małe dzieci. Często nie rozumieją one tego, co jest dla nich dobre, ani nie zdają sobie sprawy z tego, co im szkodzi. Pragną tego, co łatwiejsze a nie tego, co wartościowsze. Dlatego właśnie rodzice nie kochaliby dojrzale swoich dzieci, gdyby tylko wczuwali się w ich subiektywne pragnienia i bezkrytycznie starali się je zaspokoić. Prawdopodobnie tak "kochane" dzieci jadłyby tylko czekoladę i godzinami patrzyły na telewizję. Innym przykładem jest sytuacja osoby uzależnionej od alkoholu. Do natury choroby alkoholowej należy zaprzeczanie, że jest się człowiekiem uzależnionym. Gdy ktoś wczuwa się w subiektywne sposoby myślenia i przeżywania osoby uzależnionej, lecz nie rozumie, że alkoholik oszukuje sam siebie, wtedy nie może go kochać w dojrzały sposób. Przeciwnie, będzie poddawał się manipulacji ze strony chorego i wbrew swej woli będzie przyczyniał się do pogarszania jego sytuacji.

Czy jest możliwe kochać w tak dojrzały sposób? Jest to bardzo trudne i wymaga długiego okresu uczenia się. Łatwiej zostać olimpijczykiem z jakiegoś przedmiotu czy mistrzem świata w określonej konkurencji niż człowiekiem, który kocha w sposób wierny i mądry. Taka miłość stawia najwyższe wymagania. Żąda przezwyciężenia naturalnej tendencji do szukania przede wszystkim własnej wygody i własnego szczęścia. Wymaga przejścia od egoizmu do altruizmu. Altruizm oznacza, że człowiek przestał traktować samego siebie jako centrum świata i jako jedyny obiekt własnych zainteresowań, gdyż odkrył, że prawdziwe szczęście nie zależy od tego, jak inni postępują wobec niego, ale głównie od tego, w jaki sposób on sam postępuje wobec innych ludzi. Szczęście jest konsekwencją miłości i odpowiedzialności. Są ludzie, którzy mogą całkowicie zgodzić się z powyższym opisem miłości, ale nie wierzą, że ona w ogóle istnieje. Jest to możliwe, gdyż nie można nikomu udowodnić, że miłość istnieje i że ktoś kocha. Kochając kogoś w sposób wierny i dostosowany do jego sytuacji, można jedynie stworzyć mu szansę, by poczuł się kochany i by uwierzył w miłość. Dlaczego nie wszyscy dokonują takiego odkrycia? Jest to sprawa tak tajemnicza, jak sama miłość. Nie ma więc tu łatwych odpowiedzi. Sądzę jednak, że da się określić dwa podstawowe powody, które podważają wiarę w miłość. Pierwszy powód, to życie w środowisku, w którym jest więcej nienawiści i obojętności niż miłości. Jeśli ktoś wzrasta w takim środowisku, to miłość może być dla niego pustym słowem. Nawet miłość Boża może nie być wtedy wystarczającym argumentem, bo także ona wymaga ludzkiego pośrednictwa i świadectwa. Istnieje także drugi ważny motyw, z powodu którego ktoś może nie wierzyć w miłość. W miłość nie wierzy nie tylko ten, kto nie jest kochany, ale także ten, kto sam nie potrafi kochać. Czasami mamy do czynienia z obu sytuacjami na raz, ale nie jest tak zawsze. Może się zdarzyć, że ktoś jest kochany przez innych, ale z różnych względów nie potrafi odpowiedzieć na ich miłość. Wtedy nigdy nie uwierzy, że inni go kochają. Nie może w to uwierzyć tak, jak nie uwierzy człowiek nieuczciwy w to, że inni mogą być uczciwi, jak nie uwierzy człowiek przerażony, że inni mogą się nie bać i jak nie uwierzy ktoś nieszczęśliwy, że inni są szczęśliwi i że szczęście w ogóle istnieje.

Nie zapomnę nigdy wypowiedzi pewnego chłopca w czasie jednego z moich spotkań z młodzieżą. W obecności kilkuset kolegów i kilkunastu nauczycieli podszedł on do mikrofonu i powiedział: „Mam 16 lat i od roku piję piwo. Ostatnio także inne napoje alkoholowe. Wiem, że w ten sposób wyrządzam sobie krzywdę i wchodzę na drogę uzależnień. Być może już jestem alkoholikiem. Ale jest mi obojętne, co stanie się ze mną. Moja mama wyjechała rok temu do Włoch na zarobek i do tej pory nie dała znaku życia. Nie kocha mnie. Mój tata jest alkoholikiem, więc nie może mnie kochać. Ja sam siebie też już nie kocham, dlatego jest mi obojętne, co się wydarzy w moim życiu”. Możecie wyobrazić sobie ciszę, jaka zaległa po tych słowach. Ów nastolatek, który podzielił się dramatem swojego życia, odsłonił prostą prawdę o człowieku. Przypomniał nam, że nikt z nas nie może być szczęśliwy poza miłością czy wbrew miłości. Człowiek, który nie jest kochany i który nie uczy się kochać, nie ma powodu ani siły, by zatroszczyć się o własne życie i szczęście.

Nasza dzisiejsza rozmowa może nam pomóc w rozumieniu tego, czym jest dojrzała miłość i jak bardzo jest nam ona potrzebna, by wygrać życie oraz by nie wyrządzić sobie krzywdy. Niestety nie można nikomu udowodnić, że miłość istnieje i że jest on kochany. Taka moc dowodzenia tkwi jedynie w spotkaniach opartych na prawdziwej miłości. Każdy z nas potrzebuje wielu spotkań, które rodzą się z miłości i które rodzą miłość. Jednocześnie każdy z nas ma chyba świadomość jak bardzo niedoskonała jest jego zdolność, by kochać i jak długą drogę ma jeszcze do przebycia, aby dorastać do prawdziwej miłości. Z tego względu kontakt z samym sobą i z drugim człowiekiem nie jest wystarczający, by w pełni wygrać życie i by dojrzale kochać. Potrzebne jest nam jeszcze spotkanie z Bogiem.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama