Miasto zabite

O mieście Kostrzyn

Wybrukowane ulice wyznaczone jedynie krawężnikami, kamienne place, domostwa zmiecione z powierzchni na wysokości podłogi, schody prowadzące do zasypanych piwnic lub w górę... Donikąd...

Kostrzyńskie Pompeje, Hiroszima Europy. Miasto, które na prawie 50 lat przestało istnieć, po dziś dzień będąc jedynym w swoim rodzaju cmentarzem. Ale w tym wypadku życia, w jednej chwili nie zatrzymał wybuch Wezuwiusza, tylko wojenna ofensywa. W styczniu 1945 roku twierdza Kostrzyn była bowiem kluczem do Berlina. Armia Radziecka, aby otworzyć sobie drogę do hitlerowskiej stolicy, zrównała miasto z ziemią.

Przed wojną Küstrin był kwitnącym miasteczkiem u zbiegu Odry i Warty. 28 tysięcy mieszkańców było dumnych z prawie 700-letniej historii miasta. W roku 1945 lokalne władze, po deportacji ostatnich Niemców, doliczyły się w nim 634 obywateli. To dlatego niektórzy nazwali Kostrzyn „polską Hiroszimą”. Agonia trwała 2 miesiące, kiedy to pod obstrzałem artyleryjskim, bombardowaniami z powietrza i w wyniku bezpośrednich walk zniszczeniu uległo niemal wszystko. Podczas oblężenia rosyjscy lotnicy wykonali ponad 3 tysiące lotów bojowych i zrzucili na miasto blisko 900 tysięcy bomb. To sporo ponad 30 na jednego przedwojennego mieszkańca. W gruzach legło 8278 budynków mieszkalnych. Zachowało się jedynie 9, a kolejnych 50 względnie nadawało się do remontu. W Starym Kostrzynie, kolebce miasta i zarazem twierdzy leżącej na wyspie, ostał się tylko jeden dom. Nowy Kostrzyn, choć potrzeba było na to wiele lat, „powstał z martwych” i jest bardzo zadbaną, dobrze rokującą na przyszłość miejscowością, zamieszkaną przez niespełna 18 tysięcy ludzi. Stary pozostał nienaruszonym cmentarzem — Kostrzyńskimi Pompejami. Taki był koniec miasta twierdzy, miasta żołnierzy, które okazało się trudniejsze do zdobycia niż Kołobrzeg czy Poznań. Od Festung Küstrin dłużej broniła się jedynie Festung Breslau.

Miasto żołnierzy

Po wojnie cały teren Starówki objęły w posiadanie Wojska Ochrony Pogranicza. Zapuszczanie się w ruiny było bardzo niebezpieczne z powodu całej masy niewypałów. Jeszcze w 1998 roku, podczas prac porządkowych w bastionie Król odkryto magazyn broni i amunicji, zwany potocznie arsenałem Reinefartha, od nazwiska Grupenführera, dowódcy 8-tysięcznego garnizonu, który bronił miasta. Tego samego Hansa Reinefartha, który stłumił powstanie warszawskie. To prawdziwa ironia losu, że z bronionego przez niego Kostrzyna zostało jeszcze mniej, niż z polskiej stolicy. Większą część ludności cywilnej udało się ewakuować już w czasie rozpoczęcia bitwy, lecz w broniącym się mieście--garnizonie zginęło 637 żołnierzy niemieckich, blisko 2,5 tysiąca odniosło rany, ale aż 6 tysięcy oficjalnie uznano za zaginionych. Straty Rosjan były jeszcze większe, bo w bitwie o Kostrzyn i przyczółki po drugiej stronie Odry zginęło około 6 tysięcy żołnierzy, a dwa razy tyle zostało rannych.

Po wojnie miasto nie odeszło zbytnio od swoich garnizonowych tradycji.

— Tak naprawdę były to trzy potężne kompleksy koszarowe, a na moście granicznym stał żołnierz polski i radziecki. Na Wyspie Odrzańskiej aż do 1992 roku stacjonowały dwie rosyjskie jednostki — opowiada Ryszard Skałba, kierownik biura promocji w Urzędzie Miejskim w Kostrzynie.

Żołnierze w społeczność Kostrzyna wpisani byli niemal od zawsze. Pierwsza wzmianka o Cozastrinie (nazwa łacińska) pochodzi z 1232 roku, a prawa miejskie Kostrzyn otrzymał około roku 1300. Z czternastowiecznych zapisków dowiadujemy się też o istnieniu zamku, którego właścicielami były rycerskie zakony Templariuszy i Joannitów. W piętnastym wieku zamek rozbudowywał dla Krzyżaków Zahn z Gdańska. Jedną z najnowocześniejszych i najpotężniejszych twierdz ówczesnego świata wybudowano w latach 1537-1568. To resztki właśnie tych, choć wielokrotnie modernizowanych budowli, przetrwały w najlepszym stanie ostatnią wojenną nawałnicę.

Inny świat

— Powojenny Kostrzyn to koszary, WOP, policja, kolej i poczta, a proboszcz przyjeżdżał aż ze Słońska... Stary Kostrzyn...? Totalna cisza, rezerwat przyrody — opowiada Ryszard Skałba.

Cegły ze zburzonego Kostrzyna pojechały do Warszawy na osiedle ZMS-u, a twierdza będąca w strefie przygranicznej stała się strefą zakazaną.

W jedynym ocalałym budynku przy ulicy Granicznej 1 osiedlili się jednak ludzie. Jedna z tych osób mieszka jeszcze w Kostrzynie. Jadwiga Osowska wraz z trójką rodzeństwa i matką przyjechała tu aż ze Śląska i osiedliła się praktycznie w samych murach. Ludzie przynosili im stare drzwi i okna. Ona, jak i wszyscy lokatorzy z Granicznej 1, z miasta do domu chodziła dzięki przepustkom, a pobliskie ruiny były dla niej i jej rodzeństwa światem wręcz magicznym.

— Porcelanowe figurki, talerzyki, sztućce, żołnierski ekwipunek. To wszystko wygrzebywaliśmy z ruin i znosiliśmy do domu. Miałam tego całą kolekcję — mówi z żarem w oczach starsza już kobieta. Takie wycieczki były oczywiście zakazane, ale dzieci znajdowały sposoby, by nie zostawić widocznych śladów na pasie zagrabionej nadgranicznej ziemi.

Dopiero rozruch Kostrzyńskiej Fabryki Celulozy i Papieru w roku 1959 sprawił, że miasto zaczęło się powoli odradzać. Wkrótce w Nowym Kostrzynie zamieszkało 2000 osób.

W Starym nie zmieniało się nic. Aż do 1969 roku, kiedy to zmieniło się na gorsze — wysadzono w powietrze resztki murów zamkowych. Podobny los spotkał ruiny Kościoła Mariackiego. Oficjalnym powodem był ich zły stan techniczny, ale wśród mieszkańców Kostrzyna krąży anegdota o mocno zakrapianej imprezie na statku wycieczkowym płynącym po Odrze. Wtedy to ówczesnemu wojewodzie zielonogórskiemu miał się nie spodobać, niemiecki przecież, zamek.

— Jednak saperzy podłożyli za silne ładunki i na wyspie wyleciały wszystkie szyby w sowieckich koszarach. Zrobiła się z tego międzynarodowa afera, którą podobno zażegnała dopiero polska delegacja z dwiema skrzynkami wódki. Podobno na ugaszenie konfliktu jeden dzień nie starczył — opowiada ze śmiechem Ryszard Skałba.

Miasta nie było

W 1994 roku władze miasta zaczęły porządkować Starówkę, myśląc nawet o jej odbudowie. Odgruzowano ulice, uporządkowano teren. Już teraz bastion Filip jest udostępniony dla turystów, a kolejnym będzie bastion Król. Większą część „zabitego miasta„ objęła jednak we władanie przyroda. Bezpośrednio z resztek murów wyrastają kwiaty, z podłóg dawnych domostw drzewa i krzewy. O tym, że kiedyś było tu miasto, w pierwszej chwili przypominają jedynie szerokie wybrukowane ulice ze śladami biegnących w nich kiedyś torów tramwajowych. Dopiero po jakimś czasie wzrok zaczynają przykuwać inne szczegóły: niemieckie napisy na kratce ściekowej, fragmenty ceglanych podmurówek, kilka stopni zastygłych jakby w oczekiwaniu na drzwi, z których już nikt nie wyjdzie..., ceramiczne płytki w pomieszczeniach niegdyś sanitarnych, czy parkietowe klepki, które od kilkudziesięciu lat pełnią rolę dachówek na poziomie parteru.

— Pewna starsza turystka ze Szwecji powiedziała mi wprost, że to niemożliwe, żeby tu kiedyś tyle ludzi mieszkało, że tu było miasto — mówi Józef Piątkowski, miejscowy historyk i chodząca encyklopedia wiedzy o Starym Kostrzynie, którą zresztą zawarł w swojej książce.

Ale miasto tu było, wbrew opinii pani, która prawdziwą wojnę śledziła zza morza.

Pan Józef, który raczej z pasji zajmuje się oprowadzaniem wycieczek, szybko nas o tym przekonał — ulica Szkolna , Zaułek Różany, Zaułek Aptekarski, rynek, plac Ćwiczeń. Wszystkie te miejsca tętniły kiedyś miejskim życiem i mają swoją wielce ciekawą historię.

Tylko bruk gra

Właśnie przez historię Niemcy darzą te ruiny szczególnym sentymentem. Bo przecież w Kostrzyńskiej twierdzy był więziony choćby Fryderyk Wielki, zesłany przez ojca Fryderyka Wilhelma za naturę wagabundy. Zamiast ćwiczyć się w wojennym rzemiośle, razem ze swoim przyjacielem ppor. von Kate wybierał się na wycieczkę do Anglii. Z okien kostrzyńskiego zamku patrzył na egzekucję swojego towarzysza.

To właśnie historia i zbiorowy grobowiec ostatniej wojny sprawiają, że plany odbudowy Starówki są ciągle problematyczne: przywrócić świetność czy zatrzymać czas?

Teraz to miejsce fascynuje cichą powagą „miasta zabitego”. Opuszczający nas przewodnik zbudził jedynie na chwilę Stary Kostrzyn, który usnął zaraz, gdy bruk przestał odpowiadać na rozpędzone koła jego samochodu...


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama