Niepewność głównych źródeł

Fragmenty książki - Dochodzenie w sprawie "Jezus" - adwokata przedstawiającego argumenty za i przeciw twierdzeniu, że Jezus powstał z martwych

Niepewność głównych źródeł

Charles Foster

Dochodzenie w sprawie "Jezus"

ISBN: 978-83-7580-167-5
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2010

Wybrane fragmenty
Śmierć. Źródła
Wprowadzenie: medyczne przyczyny śmierci Jezusa
Niepewność głównych źródeł
Możliwość, że Jezus nie został ukrzyżowany
Możliwość, że Jezus został ukrzyżowany, ale nie umarł
Możliwość, że Jezus nie został ukrzyżowany cz.2
Możliwość, że Jezus został ukrzyżowany, ale nie umarł cz. 2

Niepewność głównych źródeł

Sposób opowiadania

21

Przypatrzmy się, w jaki sposób opowiada się o ukrzyżowaniu. Każdy zgodzi się, że Ewangelia św. Marka zmienia styl, gdy dochodzi do opisu Męki. Do tego miejsca wystukuje rytm, opowiadając jedną zaskakującą opowieść po drugiej i mało troszcząc się o ich gładkie połączenie. Długie lata nazywano to eufemistycznie „sznurem pereł”. Sznur znika jednak, gdy dochodzimy do aresztowania Jezusa. Od tego miejsca chropawa Ewangelia robi się gładka i zgrabna. Dlaczego? Ponieważ Marek-reporter stał się Markiem-powieściopisarzem, Markiem mitycznym. Nie ma już pereł do nizania obok siebie. Marek mógł to wszystko stworzyć i tak uczynił. Jest gładki, ponieważ nie musiał radzić sobie z żadnymi kłopotliwymi faktami. Miał też dobry szablon. Tradycyjna forma żydowskiego opowiadania o cierpiącym niewinnym sprawiedliwym, wybronionym przez Boga krążyła od wieków. Jeśli Marek był szczerze przekonany (a z pewnością był), że Jezus był niewinny i sprawiedliwy, a Jego mesjańska misja, najwyraźniej nieudana, pasowała w pewien sposób do roli cierpiącego sługi Bożego, czyż mógł lepiej uczcić Jego pamięć i skłonić czytelników do refleksji, niż pokazując, iż Jego śmierć odpowiadała temu modelowi?

Nie tylko Marek zmienia styl, gdy dochodzi do Męki. Jan do tego miejsca pisał zupełnie inaczej niż pozostali autorzy Ewangelii. Był bardziej refleksyjny, filozoficzny i tajemniczy. Jego opowiadanie o Męce jest jednak bardzo podobne do opowieści Marka — tyle że ten literacko stoi o wiele niżej. Jan nie zrezygnował przy tym z twórczości literackiej. Zauważmy, jak zręcznie rozdzielił zaparcie się Piotra na dwie części, przeplecione przesłuchaniem. Jest to znakomity, aczkolwiek dość oczywisty zabieg literacki.

 

Brak zgody co do daty

Można by się spodziewać, że jeśli autorzy Ewangelii mówią prawdę, powinni zgadzać się przynajmniej co do dnia, w którym Jezus umarł. Sądzą, jak się wydaje, że dzień śmierci Jezusa to najważniejszy dzień w historii wszechświata. Czyż ta data nie wyryłaby się w sposób nieusuwalny w podświadomości każdego, komu na tym zależało? Władze przyczyniły się do jej upamiętnienia, wyznaczając termin egzekucji Jezusa w dniu bliskim wielkiemu świętu żydowskiemu (tu wszystkie Ewangelie są zgodne). Jednakże Jan nie zgadza się z pozostałymi co do tego dnia. Umieszcza go w przeddzień Paschy i w przeddzień szabatu. Inni twierdzą, że było to w przeddzień szabatu, ale podają, że przypadł on w dzień Paschy. Jan wyraźnie ma cel teologiczny: chce pokazać wszystkim, że Jezus jest Barankiem paschalnym. Nie można ufać komuś, kto tak swobodnie obchodzi się z prawdą historyczną.

 

Co podaje tylko Jan

Kilka incydentalnych szczegółów, lubianych przez apologetów i kaznodziejów, pojawia się tylko w relacji niewiarygodnego Jana. Trzy najważniejsze to cios włócznią, sławny wypływ krwi i wody oraz sprawa połamania nóg (Jezus, jako jedyny z ofiar tego dnia, nie miał połamanych nóg; J 19,33). Tego punktu nie trzeba rozwijać, ale pojawia się co do tych trzech szczegółów wątpliwość, której wskazanie znacznie osłabia medyczne dowody, na których opierają się tacy jak Y, rzecznik „za”, którzy twierdzą, iż Jezus był całkiem martwy, gdy Go zdjęto z krzyża.

 

Na ile świadkowie są niezależni?

Główne elementy opisów Męki w Ewangeliach św. Mateusza i Łukasza są jawnie zaczerpnięte bezpośrednio z Ewangelii św. Marka. Nie ma nic złego w używaniu źródeł pomocniczych, ale Y nie może twierdzić, że dysponuje czterema niezależnymi świadectwami. Y starał się uniknąć szkodzącej mu konkluzji, że Ewangelie zostały napisane gdzieś w drugiej połowie I wieku, twierdząc, iż ich autorzy opierali się na starej, spójnej i żywej tradycji. Zależność Mateusza i Łukasza od Marka sugeruje jednak, że w swoich wspólnotach nie mieli oni niezależnej tradycji na temat Męki.

Jednakże Marek, Mateusz i Łukasz nie mówią o wszystkim jednym głosem. Bynajmniej! Używając Marka jako głównego wzoru, obaj pozostali uznali za stosowne ulegać swoim teologicznym upodobaniom. Ta swoboda dyskwalifikuje ich jako poważnych świadków. Na przykład u Marka Jezus nie mówi niczego do ludzi ukrzyżowanych wraz z Nim, a i oni milczą. U Mateusza Jezus jest przez nich lżony. U Łukasza rozbójnicy są gadatliwi, Jezus zapowiada uprzejmemu i żałującemu łotrowi (i oczywiście odbiorcom Ewangelii), że pamięć Jezusa jest kluczem do nieba. Jest to kazanie — i oczywiście kazanie autorstwa Łukasza, a nie Jezusa.

 

Teologia, a nie historia

Używam słowa „kazanie”. U wszystkich autorów Ewangelii występuje jawnie ahistoryczna skłonność do tez teologicznych. Opowiadania stają się z tego powodu bardziej rozwinięte, w miarę jak przechodzimy od Marka do relacji następnych, ale nawet Marek nie może się oprzeć pokusie używania zwodniczej metafory. Gdy Jezus umarł, twierdzi, zasłona świątyni rozdarła się na dwoje od góry do dołu. Na ten temat nie ma ani słowa w żadnej żydowskiej czy świeckiej kronice z tych czasów i rzecz jasna nie należy to do historii.

Teologiczny cel Marka jest oczywisty. Zasłona oddzielała od reszty świątyni miejsce najświętsze (specjalne miejsce przebywania Jahwe; wchodzono tutaj tylko raz w roku, a czynił to arcykapłan). Po rozdarciu zasłony każdy może bezpośrednio zbliżyć się do Wszechmocnego. Marek mówi, że nie potrzeba kapłanów, żeby zbliżyć się do Boga. Mamy do Niego bezpośredni dostęp dzięki temu, co uczynił Jezus. Zauważmy jeszcze, skąd pochodzi inicjatywa: zasłona rozdarła się z góry na dół. Bóg przejmuje inicjatywę. Jest to gotowe kazanie i przez następne dwa tysiące lat motyw ten był wykorzystywany w każdą niedzielę. Mateusz i Łukasz posłusznie go powtórzyli. Zauważmy jednak, że Marek nie uznaje tego elementu za teologiczny; opowiada o nim tak samo, jak o gąbce nasączonej octem. Mamy go przyjąć jako fakt historyczny, a to jest bardzo niepokojące dla każdego, kto przebija się przez te opowiadania, próbując odsiać historyczną pszenicę od teologicznej plewy.

Opowiadanie Jana o ukrzyżowaniu pochodzi bezpośrednio z ambony i jest dla niej przeznaczone. W sposób zamierzony wspomina on, że nogi Jezusa nie zostały połamane, a Jego bok został przebity (J 19,34). Nie jest to przypadkowy szczegół — coś, co zapamiętał tylko dlatego, bo pomyślał, że ludzi mogłoby to zainteresować, przecież Jan jest przy opisie Męki niezwykle zwięzły. Pragnie on, by jego czytelnicy sięgnęli myślą do Starego Testamentu i doszli do wniosku, że Jezus jest Barankiem paschalnym. Trzeba oddać Janowi sprawiedliwość, że czyni to całkiem jawnie: stwierdza, że te rzeczy się zdarzyły, żeby się wypełniło Pismo.22

Mateusz też tak postępuje, ale posuwa się za daleko i oddaje piłkę antychrześcijańskim krytykom. Mówi o trzęsieniu ziemi (Mt 27,51). Wydaje się, że to duże trzęsienie ziemi. Tak duże mianowicie, że pękają skały, otwierają się groby i zdarza się coś niezwykłego, o czym powiemy za chwilę. Żaden z pozostałych ewangelistów najwyraźniej tego nie zauważył, a jeśli zauważył, nie uznał, że warto o tym wspomnieć.

Co się następnie zdarzyło? No dobrze, otwarły się groby (czy wszystkie w Jerozolimie? A jeśli nie wszystkie, to które?), a wiele ciał świętych, którzy posnęli, zostało wskrzeszonych (Mt 27,52). Jak się wydaje, nie zrobili oni z początku niczego szczególnego. Po prostu leżeli tam do Zmartwychwstania, a wskrzeszeni wyszli z grobów, przechadzali się po Jerozolimie i wielu ich widziało (Mt 27,53). Nie trzeba dodawać, że poza Ewangelią Mateusza nie ma o tej masowej inwazji zmarłych ani słowa. Nie dowiadujemy się, co się z nimi potem stało. Najwyraźniej po tym doraźnie potrzebnym, ale znaczącym symbolicznie zakłóceniu ich snu posłusznie wrócili i ułożyli się w swoich grobach, by czekać na prawdziwe Zmartwychwstanie przy końcu czasów. Zbyt łatwo to wykpić, ale ta kpina uwypukla ważny punkt. Znajdujemy się tutaj w sferze baśni, a nie faktów.

Jeśli we wszystkich Ewangeliach jest sporo elementów teologicznych, o wiele bezpieczniej będzie myśleć o nich jako o teologii w formie historycznej niż jako o historii z sensem teologicznym.

 

Brak potwierdzenia

Poza źródłami świeckimi (Tacyt, Józef Flawiusz itd.), wspomnianymi w rozdziale drugim (a ci mogli po prostu powtarzać, co zdaniem chrześcijan się zdarzyło, a nie co zdarzyło się rzeczywiście), nie ma niezależnego potwierdzenia relacji Ewangelii. Kalwaria nie jest ani razu wspomniana w księgach kanonicznych poza Ewangeliami. Jest to dziwne, jeśli Kościół opierał się na fakcie śmierci Jezusa. Opowiadania Ewangelii są więc na tyle wątpliwe, że po prostu nie możemy się dowiedzieć, co, jeśli w ogóle, zdarzyło się na tym wzgórzu gdzieś koło Paschy w roku 30. Najwyraźniej nie da się osiągnąć ani pewności, ani nawet jakiegoś wyjaśnienia. Możemy co najwyżej z rezygnacją wzruszyć ramionami.

 

21 Część z przytoczonych tu zastrzeżeń opiera się na książce: E. Doherty, Challenging the Verdict, Ottawa, Age of Reason 2001.

22 J 19,34-36; por. Ps 34,20; Wj 12,46; Lb 9,12; Za 12,10.

opr. aw/aw



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama