Kraina wygasłych wulkanów [GN]

Mamy w Polsce wulkany! Na szczęście - wygasłe...

Kraina wygasłych wulkanów [GN]

Szymon Babuchowski

Kraina wygasłych wulkanów

Ostrzyca — najpiękniejsza góra pochodzenia wulkanicznego w Polsce. Autor zdjęcia: Henryk Przondziono

Mamy w Polsce wulkany. Co prawda ostatni raz dymiły jakieś 20 milionów lat temu, ale ślady ich aktywności są ciągle imponujące.

Z zastygłej lawy powstały Trasa Łazienkowska, Pałac Kultury, a nawet warszawskie metro. Niemożliwe? Zapraszam na wędrówkę szlakiem wygasłych wulkanów.

Stoimy u podnóża Wilczej Góry, zwanej też Wilkołakiem, gdzie na początku XX wieku powstał kamieniołom. Działalność człowieka obnażyła ściany skalne, odsłaniając bazalt, czyli zastygłą lawę. To właśnie tutejszego bazaltu używano na wielkich warszawskich budowach. Pod wierzchołkiem góry dostrzegamy miejsce, z którego słupy utworzone przez lawę rozchodzą się koncentrycznie. To róża bazaltowa — niezwykle rzadki układ wulkanicznych skał.

Ziemia jak jajko

— Ziemia jest jak surowe jajko, tyle że gorące — tłumaczy Andrzej Paczos, geograf, przewodnik, specjalista geomorfologii. — Z wierzchu otacza ją cienka skorupka, na której utrzymuje się życie. W środku wszystko buzuje. Skorupka jest poddawana naciskom i czasami pęka. W okolicach tych pęknięć tworzą się obszary zwiększonej wulkanicznej aktywności.

W Polsce ślady takiej aktywności możemy dostrzec w trzech rejonach: na Dolnym Śląsku, w Pieninach i okolicach Krakowa. Najwięcej jest ich w Sudetach, a konkretnie — w Górach i na Pogórzu Kaczawskim, gdzie właśnie zawitaliśmy. Przed wjazdem do Złotoryi przywitała nas tabliczka: „Kraina Wygasłych Wulkanów”, choć to, co oglądamy, jest zaledwie resztką wypełnienia wulkanicznego komina, tzw. nekiem. Możemy sobie tylko wyobrażać, jak potężną górą musiał być kiedyś najpiękniejszy polski „wulkan” — Ostrzyca Proboszczowicka, która przecież i dziś prezentuje się niezwykle efektownie. Jej charakterystyczny stożek widoczny jest z autostrady A4, a wyprawa na szczyt zapewnia niezapomniane wrażenia widokowe. Przy dobrej pogodzie można z niej podziwiać nawet Karkonosze.

Łowca minerałów

Najstarsze polskie wulkany aktywne były ok. 500—600 mln lat temu, najmłodsze — przed około 20 mln lat. Kiedy zaczyna się myśleć w tych kategoriach, pytanie o to, czy ostatnia erupcja na Islandii była duża, czy mała, staje się bezzasadne. — Być może była duża z perspektywy życia ludzkiego czy nawet historii lotnictwa. Ale z perspektywy historii Ziemi to pikuś — uśmiecha się Andrzej Paczos.

W naszej wędrówce po Górach i Pogórzu Kaczawskim spotykamy przejawy wulkanizmu z różnych okresów w dziejach Ziemi. Od najmłodszych, kenozoicznych wulkanów jak Wilkołak czy Ostrzyca, przez te w „średnim wieku”, np. Organy Wielisławskie, aż po najstarsze — z początku ery paleozoicznej. Przykładem tych ostatnich jest Góra Zamkowa we Wleniu, na której występują tzw. lawy poduszkowe. Zastygały one na dnie morza i przybrały postać buł o średnicy nawet ponad 1 m, ułożonych jedna na drugiej.

W nieczynnym kamieniołomie w Lubiechowej dochodzi nas metaliczny dźwięk narzędzi uderzających o skałę. Wspinamy się po łagodnym zboczu, a potem ostrożnie schodzimy stromizną w kierunku jamy, z której dochodzi odgłos. Spotykamy w niej Łukasza — poszukiwacza minerałów. — Spędzam tutaj całe dni — opowiada. — Robię to od kilkunastu lat, to moja pasja. Nie mam z tego żadnych pieniędzy. Trochę zabieram dla siebie, trochę rozdaję kolekcjonerom. Chętnych jest sporo — uśmiecha się. Na pamiątkę wręcza nam po kawałku wulkanicznej skały, zwanej migdałowcem. „Migdałami” są w niej agaty. — Uważajcie przy zejściu — dodaje. Fakt, na osuwającym się zboczu nie bardzo jest się czego złapać. Gdy jesteśmy już na dole, oddychamy z ulgą.

Zamek na wulkanie

Ostrzyca najpiękniej wyglądać będzie w maju, gdy u podnóża góry zakwitnie rzepak. Ale gołoborza w jej szczytowej partii można podziwiać przez cały rok. Podążając przez las w ich kierunku, mijamy ślady niemieckich okopów i stanowisk ogniowych z 1944 roku. Na szczyt wchodzimy bazaltowymi schodami ułożonymi jeszcze w czasach gospodarki pruskiej. Historia kryje się tu za każdą skałą. Mało kto wie, że również widoczny z daleka kamienny zamek w Grodźcu stoi na szczycie bazaltowego stożka. Położona na wulkanie potężna gotycka budowla jest dziś miejscem licznych turniejów rycerskich, plenerów i zlotów.

A kto słyszał, że Złotoryja pod względem prawnym jest najstarszym miastem w Polsce? Fakt, Kalisz istniał wcześniej, ale pierwszej lokacji dokonano właśnie tutaj. Zrobił to w 1211 roku książę Henryk Brodaty. Kiedy wędrowaliśmy po tych okolicach, coraz częściej musieliśmy przecierać oczy i uszy ze zdumienia. I coraz mocniej nurtowało nas pytanie: dlaczego ta okolica jest w innych częściach Polski tak mało znana? — Tereny poniemieckie były przez komunę traktowane po macoszemu — wyjaśnia Andrzej Paczos. — Dziś miejsce przyczyn ideologicznych zajęły ekonomiczne. Na Dolnym Śląsku inwestuje się tylko w wybrane miejscowości, np. Szklarską Porębę, Karpacz. Padają połączenia kolejowe i autobusowe. Ktoś, kto chciałby zwiedzić dokładnie te tereny, bez samochodu sobie nie poradzi.

Po raz kolejny musimy docenić zalety motoryzacji. Dzięki niej w ciągu jednego dnia podziwialiśmy bazaltową różę Wilkołaka i kremowo-czerwonawe piszczałki Organów Wielisławskich. Czuliśmy zapach niedźwiedziego czosnku pod Górą Zamkową i widzieliśmy, jak wydobywa się wielobarwne agaty. Po prostu: zajrzeliśmy do wnętrza wulkanów.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama