Miecz, nie zabawka

Rozważanie/materiał do homilii na Święto Ofiarowania Pańskiego

Współcześni egzegeci różnie interpretują zapowiedź Symeona skierowaną do Maryi, zwykle jednak nie chcą dostrzec kryjącej się w proroctwie pełnej treści.

Prorok Symeon o Jezusie i Maryi

Maryja i Józef wypełniają przepisy Prawa, a młody Jezus nasiąka za młodu tym, co będzie Go charakteryzowało później, i co będzie Go odróżniało od samozwańczych reformatorów religijnych, którzy niejako z zewnątrz próbują naprawiać wspólnotę wierzących. Ten przeciwnie, rozsadzi ją od środka, całkowicie posłuszny własnej religii, a jednak nad nią panujący i reformujący tradycje w taki sposób, żeby odzwierciedlały wolę Ojca. Oczywiście od swoich Rodziców uczył się pobożności, jak byśmy dzisiaj powiedzieli, ludowej. Jeśli ewangelista Łukasz powiada, że Dziecię napełniało się mądrością (por. Łk 2,40), to przecież od Nich — a szczególnie od Niej — tej mądrości się uczył; w pierwszych latach to Ona była na pierwszym miejscu, a nie Ojciec niebieski, i choć — zaznacza ewangelista — „łaska Boża spoczywała na Nim” (Łk 2,40), to przecież zgodnie z naturą ludzką jako Dziecko nie zwracał się jeszcze do Ojca w taki sposób, jak będzie to czynił później (z kolei ufność do Ojca otrzyma z relacji z Józefem). Być może szybko zacznie kierować się do Ojca niebieskiego (skoro święci od najmłodszych lat pociągani są do Boga, to tym bardziej Boży Syn), ale przecież nie od razu; wiemy, że na pewno w wieku lat dwunastu czynić to będzie całkiem świadomie, ale mimo zewnętrznie widocznego zdziwienia Rodziców (Łk 2,48-50) nie wiemy, czy wewnątrz nie modlił się do Ojca już wcześniej.

Ewangelista przedstawia scenę Ofiarowania jako spełnienie się starotestamentowego proroctwa o przybyciu Pana do świątyni (por. Ml 3,1). Tekst o zasadniczo chrystologicznej wymowie zawiera jednak również wątek maryjny (chrystologia i mariologia nie istnieją obok siebie!) — Symeon, którego imię oznacza „słuchający”, kieruje słowo proroctwa wypowiedziane w Duchu Świętym: „A Twoją duszę miecz przeniknie — aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2,35). Tajemnicze słowa należałoby odczytać, bowiem od ich zrozumienia zależeć będzie interpretacja roli Maryi w dziele zbawienia. Skoro bowiem wcześniejsze słowa dotyczące misji Jezusa nie tylko że wypełniły się, to jeszcze można je rzeczywiście uznać za najbardziej lapidarne streszczenie misji Jezusa — analogicznie proroctwo skierowane do Maryi okazać się musi równie wielkiej wagi. Co w takim razie oznacza miecz przeszywający serce Maryi?

Maryja i Jezus zredukowani przez uczonych

Oczywiście wśród egzegetów i teologów nie ma zgody i podawane są różne interpretacje, które warto poznać, bo pokazują, do czego można dojść, jeśli interpretuje się Pismo według zasad naukowych nie powiązanych z zasadami teologicznymi.

Niektórzy chcieliby widzieć w mieczu zapowiedzianym przez Symeona jedynie oskarżenia kierowane względem Maryi a związane z niepewnym pochodzeniem Jezusa. Ten jednak motyw nie jest znany Łukaszowi, choć występuje u innych ewangelistów (por.: Mt 1,18; J 8,41). Kontekst proroctwa dotyczący misji Jezusa każe widzieć również rolę Maryi analogicznie niezredukowaną — trudno przyjąć, że mogłoby chodzić jedynie o oskarżenie Maryi związane z niepewnym pochodzeniem Jezusa. Zresztą, taki pogląd wydaje się sam w sobie sprzeczny: miecz dotyczyłby tylko oskarżeń ze względu na pochodzenie Jezusa, jakby samo to pochodzenie nie było na tyle wyjątkowe (Bogarodzica!), że już ten fakt w mieczu każe widzieć coś więcej niż ludzkie posądzenia. Przyjęcie tego poglądu jest możliwe tylko i wyłącznie za cenę zredukowania tego wyjątkowego w dziejach świata i ludzkości wydarzenia. Proroctwo Symeona wypowiedziane w wierze i Duchu opisywałoby w gruncie rzeczy nie sprawy wiary i misji Jezusa i Maryi, ale jedynie ludzką reakcję na Ich Osoby. Nie do przyjęcia jest taka interpretacja abstrahująca od wiary.

Według wielu miecz można by rozumieć jako ból czy cierpienia Maryi związane z odrzuceniem Jezusa przez Jej rodaków, co wynikać miałoby z kontekstu — proroctwa Symeona dotyczącego misji Jezusa (por. Łk 2,34n). Taka interpretacja przez niektórych zostaje odrzucona ze względu na to, że Łukasz nigdzie nie wspomina, żeby Maryja cierpiała z powodu odrzucenia Jezusa przez członków narodu wybranego. Ten argument, opierający się jedynie na naukowej egzegezie nie może stanowić oczywiście dowodu na nieprawdziwość tej interpretacji. Warto za to zauważyć, że w tym przypadku znów sprawy nadprzyrodzone zostają zredukowane do wymiaru ludzkiego: Jezus zostaje niezrozumiany i odrzucony (a przecież trzeba by pytać: dlaczego zostaje odrzucony?!), a Maryja jako Matka boleje nad tym (ale dlaczego nie pytać o najważniejsze źródło tej boleści?). Taka interpretacja byłaby do przyjęcia, jeśli uwzględnić najpierw, dlaczego Jezus został odrzucony oraz z jakich powodów — poza zwykłym ludzkim macierzyństwem — Ona cierpiałaby ze względu na Jego odrzucenie. Wiara podpowiada zdaje się najrozsądniejsze rozumienie tej interpretacji: Ten, który uważa się za Syna Bożego zostaje odrzucony, a Ta, która pojmuje jak nikt inny, że On jest Synem Boga, przeżywa również jak nikt inny Jego odrzucenie przez tych, dla których przyszedł.

Niektórzy w oparciu o całość dzieła Łukasza wyciągają wniosek jakoby najbardziej prawdopodobny: Maryja miałaby jak wszyscy inni opowiedzieć się za Synem lub przeciw Niemu, by stać się członkiem Jego eschatycznej rodziny (por. Łk 8,21). Miecz oznaczałby w takim razie trudny duchowy proces uczenia się bycia posłusznym Bogu; innymi słowy: Maryja z Matki stawałaby się uczennicą Jezusa. Ten egzamin zdałaby Maryja, tak że w Dz 1,14 widzimy Ją już jako należącą do pierwotnej wspólnoty chrześcijan. Oczywiście taka interpretacja „zapomina” lata ukryte Jezusa, które mimo iż rzeczywiście spowite milczeniem ewangelistów i utajeniem tajemnicy, to jednak dostępne rozumowi oświeconemu wiarą, szczególnie że przynajmniej jeden fragment — znalezienie Jezusa w świątyni (Łk 2,41-50) coś przecież odsłania. Owszem trzeba przyjąć, że Maryja musiała odbyć swoją pielgrzymkę wiary, jednak bardziej prawdopodobne jest, że kiedy rozpoczęła się publiczna działalność Jezusa, nie dlatego nie znalazła się Ona w gronie Jego uczniów, że nie był to jeszcze Jej czas, ale raczej dlatego, że już tego nie potrzebowała — co zresztą nie oznacza, że nie pielgrzymowała jeszcze wtedy w wierze, wręcz przeciwnie, proces ten dobiegnie kresu dopiero pod krzyżem (z kolei nie będzie tam uczniów — oni jeszcze nie są gotowi). Tak więc Ona do eschatycznej rodziny Jezusa należy wcześniej i pełniej niż uczniowie, których zresztą zostanie Matką (por. J 19,25-27).

Przyjęcie pełni tajemnicy wcielenia każe widzieć w Maryi Nauczycielkę młodego Jezusa, który dojrzewając staje się z kolei Jej Nauczycielem, tak że to Ona z czasem zaczyna się uczyć od Niego (a może uczą się wzajemnie, na co mogłaby wskazywać Kana?). „Stan wewnętrznego rozdwojenia Maryi pomiędzy wiarą a zdziwieniem i niezrozumieniem wyraża metafora miecza” (W. Wołyniec), przy czym należałoby dodać, że zdziwienie i niezrozumienie w Jej przypadku nie wynika z grzechu czy niewiary, ale jest spowodowane tym, że człowiek (stworzenie) poddaje się Bogu (Stworzycielowi), którego myśli nie są myślami ludzkimi (por. Iz 55,8). W tym sensie rzeczywiście miecz mógłby oznaczać, że to, czego On Ją uczy, jest tak bolesne jak rana od miecza, ale też zaraz trzeba by do tego dodać, że dzieje się to na poziomie tak głębokim, że „miecze” nocy zmysłów i ducha przeżywane przez mistyków to tylko cień tego, co przeżywała Ona. Jeśli więc zdała ten egzamin, to jako pierwsza i właściwie jedyna na takim poziomie, prymuska. Dzieje Apostolskie nie stanowią dowodu na to, że zdała ten egzamin w końcu (jak inni), ale że to ze względu na to, iż zdała go jako jedyna, dzięki Niej pozostali mogli uczestniczyć w wydarzeniu Pięćdziesiątnicy.

Inni widzą w mieczu symbol słowa Bożego, z którym Maryja, jak wszyscy inni, musi się skonfrontować. I znów współcześni uczeni w Piśmie dopowiedzą: ale jednak u Łukasza nie pojawia się taka symbolika. Co odpowiemy? Nawet jeśli się nie pojawia pod piórem Łukasza, nie znaczy to, że w Bożych planach nie mogła się pojawić. Taka interpretacja jest do przyjęcia pod tym wszakże warunkiem, że słowem Bożym określamy nie tylko Pismo, ale wszelkie objawianie się Boga, w tym to najpełniejsze i ostateczne, którym jest Jego Syn. „Maryja nosi to Słowa w swoim sercu. Jest to słowo wymagające” (W. Wołyniec). Jeśli tak rozumiemy słowo Boże, Jego miecz przenikałby rzeczywiście Maryję, tyle że nie tak jak innych, ale w stopniu nie do wyobrażenia głębszym (czy to dobre słowo?) niż innych. Stwierdzenie, że jak inni musi się skonfrontować z tym mieczem, należy więc czytać tak: nie stanowi Maryja wyjątku przez to, że i Jej udziałem jest taka konfrontacja, ale stanowi jednak wyjątek przez fakt, że ta konfrontacja z mieczem odbywa się w stopniu trudnym do wyobrażenia sobie przez tych, którzy w przeciwieństwie do Niej nie są „pełni łaski” (bo o tym, że Ona jest, jednak Łukasz napisał — por. Łk 1,28). Miecz Jej Syna oznacza przecież i w Jej, i w przypadku innych ludzi, stopniowe poddanie się procesowi przebóstwienia.

Jeszcze inni chcieliby w Maryi-Córze Syjonu widzieć rozdarcie, które stanie się udziałem Izraela, który podzieli się na tych, którzy opowiedzą się za Jezusem i tych, którzy będą przeciw Niemu. Interpretacja ta byłaby do przyjęcia, gdyby rzeczywiście Łukasz zamierzył taką symbolikę — powiedzą egzegeci zaczadzeni metodą historyczno-krytyczną; bo zdrowy rozsądek i wiara podpowiedzą, że nawet jeśli Łukasz tego nie zamierzył, to Bóg mógł przez Symeona zapowiedzieć coś takiego. Niektórzy przypominają z kolei proroctwo o rozdwojeniu Izraela, w którym Ezechiel posługuje się właśnie metaforą miecza (por. Ez 14,17). W każdym razie można by medytować nad tym rozdarciem, które w Jej sercu mogłoby oznaczać oddzielanie ludzkiej woli, aby przyjąć Boską; w tym sensie nie tyle byłoby Jej serce jakimś symbolem rozdarcia Izraela (jakby w Jej sercu miało przebiegać rozdarcie między wiarą i niewiarą, albo świętością i grzesznością), bo przecież różni się Ona przez fakt niepokalanego poczęcia od grzesznych Izraelitów, co raczej dokonywałby się ten proces, którego Bóg oczekiwałby od wszystkich ludzi: odstępowanie od ludzkiej woli na rzecz Boskiej, aż do zjednoczenia woli z Bogiem.

Wszystkie te interpretacje dokonywane przez uczonych redukują rolę Maryi, a miecz przenikający Jej duszę staje się zabawką w ich rękach. A jednak cierpienie od miecza nie może być innego rodzaju niż ukrzyżowanie, skoro w ustach Symeona dwie zapowiedzi łączą się ze sobą. O coś więcej musi więc chodzić.

Chrystus i Maryja w Bożej woli

Najpopularniejsza wśród katolików jest interpretacja widząca w mieczu współcierpienie z Jezusem, których szczytem miałby być udział Maryi w męce Syna. Nowożytna egzegeza oparta na metodzie historyczno-krytycznej odrzuca taką interpretację, jako że u synoptyków Maryja nie pojawia się pod Krzyżem. Wyprowadzają oni z tego wniosek, że w takim razie to pierwotny Kościół „wymyślił” sobie Maryję pod krzyżem, co znalazło swój wyraz w Ewangelii św. Jana. A jednak, cokolwiek by nie twierdzili dzisiejsi badacze Pisma, właśnie takie rozumienie proroctwa Symeona — jako zapowiedzi współuczestniczenia Maryi w tajemnicy odkupienia — należy uznać za najbardziej prawdopodobne, zgadza się bowiem ono z Pismem odczytywanym całościowo (egzegeza kanoniczna!) i Tradycją oraz analogią wiary (hermeneutyka wiary! — por. Dei Verbum, nr 12). Właśnie w ten sposób odczytane przez poprzedniego papieża, proroctwo Symeona znalazło właściwą interpretację w encyklice poświęconej Maryi. Jan Paweł II zwrócił uwagę na to, że słowa prorocze stanowią jak gdyby uzupełnienie obietnicy otrzymanej od anioła:

Słowa Symeona są jakby drugą zapowiedzią dla Maryi, gdyż wskazują na konkretny wymiar historyczny, w którym Jej Syn wypełni swoje posłannictwo, to jest wśród niezrozumienia i w cierpieniu. Jeśli taka zapowiedź potwierdza z jednej strony Jej wiarę w wypełnienie Boskich obietnic zbawienia, to z drugiej strony objawia również, że swoje posłannictwo będzie musiała przeżywać w cierpieniu u boku cierpiącego Zbawiciela i że Jej macierzyństwo pozostanie w cieniu i będzie bolesne (Redemptoris mater, nr 16; dalej: RM).

Tak więc — kontynuuje Ojciec Święty — Dobra Nowina wiąże się z trudem serca, „jaki związany jest z »ciemną nocą wiary« — używając słów św. Jana od Krzyża — jakby z »zasłoną«, poprzez którą wypada przybliżać się do Niewidzialnego i obcować z tajemnicą. W taki też sposób Maryja przez wiele lat obcuje z tajemnicą swego Syna i idzie naprzód w swojej pielgrzymce wiary...” (RM, 17). I nie może być inaczej, ponieważ Ojca nie zna nikt inny, jak tylko Syn (por. Mt 11,27), tak że „nawet Ta, której najpełniej została objawiona tajemnica Jego Boskiego synostwa, Matka, z tajemnicą tą obcowała tylko przez wiarę” (RM, 17). W sposób najbardziej bolesny doświadczy tej „nocy wiary” oczywiście pod krzyżem, bo kiedy słucha proroctwa Symeona i je zapamiętuje, nie wie jeszcze, w jaki sposób jego słowa się wypełnią: „śmiertelny miecz przeniknie Jej życie, gdy włócznia centuriona przebije Jego serce. Jeszcze nie rozumie, co oznacza ten miecz. Każde proroctwo jest ciemne przed spełnieniem” (R. Laurentin). W każdym razie na Golgocie napięcie pomiędzy obietnicą anioła a sposobem jego wypełnienia okaże się największe, noc stanie się wtedy najczarniejsza:

...stojąc u stóp Krzyża, Maryja jest świadkiem całkowitego, po ludzku biorąc, zaprzeczenia tych słów. Jej Syn kona na tym drzewie jako skazaniec (...) Jakże wielkie, jak heroiczne jest wówczas posłuszeństwo wiary, które Maryja okazuje wobec »niezbadanych wyroków« Boga! (...) Przez tę wiarę Maryja jest doskonale zjednoczona z Chrystusem w Jego wyniszczeniu (...) U stóp Krzyża, Maryja uczestniczy przez wiarę we wstrząsającej tajemnicy tego wyniszczenia. Jest to chyba najgłębsza w dziejach człowieka „kenoza” wiary. Przez wiarę Matka uczestniczy w śmierci Syna — a jest to śmierć odkupieńcza (RM, 18).

Tak więc proroctwo Symeona, w którym słowa dotyczące roli Maryi następują zaraz po przepowiedni dotyczącej misji Jezusa, nieprzypadkowo łączą się w jedną całość. Maryi dane będzie od początku aż do końca trwać przy Chrystusie przez wiarę, pomimo miecza przenikającego Jej duszę. W ten sposób Maryja współuczestniczy w misterium dokonującego się Odkupienia.

Tekst ukazał się w Bibliotece Kaznodziejskiej nr 1(157)/2013

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama