Nawet gdyby intencją było – „coś za coś” – to warto!

Dusze czyśćcowe nie mogą liczyć na swoją samowystarczalność. One zdane są na łaskę Boga i łaskę człowieka.

Drodzy młodzi przyjaciele!

(...) Kochani, spotykamy się dzisiaj ze świętym Pawłem, Apostołem. Usłyszeliśmy z jego ust, że nauczył się samowystarczalności, że potrafi poradzić sobie w warunkach, w jakich się znajduje. Umie cierpieć biedę, umie i obfitować. Twierdzi w ogóle, że jest zaprawiony do wszystkich warunków: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Podkreśla nawet, że wszystko może w Tym, który go umacnia. Dobrze przecież znacie to zdanie, bo wielu z was przecież z tym zdaniem się utożsamia. Myślę też, że wielu z nas mogłoby tak jak św. Paweł powiedzieć, że nauczyliśmy się samowystarczalności. Tak bardzo jesteśmy przekonani, że nie potrzebujemy niczyjej pomocy, przecież poradzimy sobie sami… Nie potrzebujemy niczyjej łaski…

Oj potrzebujemy! I to bardzo! Zarówno łaski Bożej, jak i tej ludzkiej!

Być może teraz tego nie widzimy, bo mniej lub bardziej zaślepieni jesteśmy swoim egoizmem, ale kiedy przyjdzie nam odejść z tego świata, kiedy przyjdzie nam stanąć na sądzie Bożym, kiedy okaże się, że zanim przekroczymy bramy nieba, będziemy musieli posiedzieć trochę w czyśćcu, wtedy zdani będziemy na łaskę Boga, i ludzi… Naszych krewnych i przyjaciół, którzy miejmy nadzieję, będą za nami zanosić swoje modlitwy.

Kochani, Pan Jezus postawił dzisiaj przed nami św. Pawła, aby pokazać nam różnicę między jego, a naszą samowystarczalnością. On nie był taki dlatego, że tak naprawdę pragnął daru, żeby inni mu pomagali, ale nie mógł się doczekać, więc został zmuszony do takiej postawy, a kiedy znalazł się ktoś, kto chciał mu pomóc – odmawiał, bo przecież sam sobie poradzi… Nie.

To nie wynikało z egoizmu. Paweł pragnął dobra innych. Jego samowystarczalność polegała na tym, że nie skupiał uwagi na sobie: Ok. Pozwolę sobie pomóc! – kto chce, zapraszam… palec pod budkę… On był samowystarczalny, tzn. on spalał się dla innych, głosił Ewangelię, ale też cieszył się w Panu, kiedy okazano mu staranie o niego…

Dlaczego o tym mówię? Ponieważ dusze czyśćcowe nie mogą liczyć na swoją samowystarczalność. One zdane są na łaskę Boga i łaskę człowieka.

Czyściec polega na tym, że dusze tam przebywające muszą się jeszcze wydoskonalić w miłości, zanim ostatecznie udają się do nieba. Jak długo trwają kary czyśćcowe i jak długo trwa proces tego wydoskonalania się w miłości – tego nie wiemy. Zależy to od Bożej łaskawości, ale Kościół uczy nas, że możemy tym duszom czyśćcowym pomagać. Możemy się za nie modlić. Kościół ufa bowiem, że ta modlitwa żyjących za umarłymi, podbija "levele" tego wydoskonalania się dusz w miłości… Dlatego święta to rzecz i zbawienna – modlić się za umarłych… Choćby nawet idąc za Chrystusową myślą z dzisiejszej Ewangelii: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną. To znaczy, mam na myśli, że warto modlić się za dusze cierpiące w czyśćcu, choćby ta modlitwa nie była bezinteresowna. Bo przecież mamy prawo liczyć na rewanż z ich strony, kiedy oni już będą w niebie, a my znajdować się będziemy w jakiejś potrzebie… Nawet się zrymowało. Amen!

Homilia dla młodzieży podczas FDS „Carceri” – Modlić się za żywych i umarłych; umarłych pogrzebać (5.11.2016, sobota, rok C. Trzydziesty pierwszy tydzień okresu zwykłego).
Do czytań: Flp 4, 10-19 | Ps 112 (111), 1-2. 5-6. 8a i 9 | 2 Kor 8, 9 | Łk 16, 9-15

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama