Co by było gdybyśmy zaczęli działać?

Wyobraźmy sobie taką sytuację, że teraz staje pośród nas Pan Jezus i ogłasza nam swój program...

Siostry i Bracia!

Wyobraźmy sobie taką sytuację, że teraz staje pośród nas Pan Jezus i ogłasza nam swój program:

Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają…

Ilu z nas poszłoby za Nim? Gdyby nawet nic nie mówił o nadstawianiu drugiego policzka, nie wspominał o udzielaniu pożyczki bez naliczania procentu i o rezygnacji z dochodzenia swoich praw, też nic by nie mówił… Któż z nas potraktowałoby to przesłanie poważnie?

Siostry i Bracia, to nie jest zwykłe co by było gdyby, ani jakiś czysto teoretyczny problem, bo po blisko dwóch tysiącach lat okazuje się, że nie ma już pośród nas prawdziwych chrześcijan!

Czy ktoś z nas kiedykolwiek zadawał sobie pytania:

Jaki mam być wobec innych?
Jaki mam być wobec tych, którzy dla mnie są niedobrzy, złośliwi?
Jaki mam być wobec tych, którzy nadużywają swojej władzy i wykorzystują moją usłużność lub wobec tych, którzy wykorzystują mój brak odwagi, by się odezwać i sprzeciwić?
Czy aby na pewno powinienem czynić dobro wobec tych, którzy są złośliwi, dobrze życzyć tym, którzy źle mi życzą, modlić się i błagać za tych, którzy mnie przeklinają?
Czy aby na pewno o to chodzi, bym pogodził się z tym, że ktoś będzie mnie oszukiwał?
Czy o to chodzi, bym nie domagał się sprawiedliwości wobec tych, którzy są niesprawiedliwi?

Obserwując ludzi wiary – zarówno duchownych jak i świeckich – którzy na postawione wyżej pytania próbują dać odpowiedź bez zaglądania do Ewangelii, doznaję załamania…

Siostry i Bracia, to prawda, że świat jest pełen niesprawiedliwości, ale dzięki wierze i łasce Bożej możemy uczynić z tego, co przeżywamy jako skrzywdzenie, najwspanialszą okazję do tego, by stać się takimi jak Bóg – miłosiernymi!

Nie można być miłosiernym wobec tych, którzy nas kochają i szanują. To jest niemożliwe. Miłosierdzie jest miłością tam, gdzie powinna istnieć już tylko zemsta.

Popatrzmy na świętego Franciszka z Asyżu, świętego Maksymiliana Kolbego, czy świętego Jana Pawła II… i wielu innych. We wszystkich tych wypadkach uznano ich sposób postępowania za heroiczny, a nie po prostu chrześcijański… Czy to znaczy, że do miłości wobec nieprzyjaciół zdolni są tylko niektórzy, wybrani?

Na pewno nie! Wydaje się, że trudności z zaakceptowaniem tego przykazania wynikają z błędnego rozumienia istoty miłości. Bo rozumie się ją zwykle jako uczucie sympatii do drugiego człowieka, często połączone z pragnieniem trwania w jego bliskości; a tak rozumiana miłość w odniesieniu do nieprzyjaciół jest, rzecz jasna, niemożliwa!

Istota miłości nie leży więc w uczuciach.

Chrystus nie wymaga od nas, byśmy naszych nieprzyjaciół lubili i czuli do nich sympatię…

Chrystus nie każe nam ich lubić, ale miłować, to znaczy pragnąć ich dobra i starać się to dobro urzeczywistniać.

Siostry i Bracia, zacząłem tę homilię od słów: wyobraźmy sobie taką sytuację, że teraz staje pośród nas Pan Jezus i mówi – miłujcie waszych nieprzyjaciół… Tu nie ma sobie co wyobrażać, tu trzeba zacząć działać! Amen.

24 lutego 2019 r. Siódma Niedziela Zwykła, rok I, C
Do czytań: 1 Sm 26, 2. 7-9. 12-13. 22-23 | Ps 103 (102), 1b-2. 3-4. 8 i 10. 12-13 | 1 Kor 15, 45-49 | Łk 6, 27-38

Źródła:
Biblia Jerozolimska, Pallottinum 2006;
o. Augustyn Pelanowski OSPPE, „Promocja na dzień sądu” (https://liturgia.wiara.pl/doc/420036.7-Niedziela-zwykla-C)
ks. Antoni Dunajski, „Miłość trudna jak chrześcijaństwo” (https://liturgia.wiara.pl/doc/420036.7-Niedziela-zwykla-C/2)

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama