Cieszyć się ze swego miejsca na ziemi

Homilia na 22 niedzielę zwykłą roku C

Rezygnacja z pierwszych miejsc - jakże to niepopularna dziś postawa! Jedni nazywają ją głupotą, inni niezaradnością, jeszcze inni naiwnością. A tymczasem w dzisiejszej Liturgii Słowa, jakby wbrew współczesnym trendom i obyczajom, słyszymy jej pochwałę! Zostaliśmy zaproszeni "na uroczyste zebranie" (Hbr 12,22), na ucztę, która będzie trwała wiecznie. Każdy z nas ma swoje miejsce przy stole, swoje miejsce na ziemi. I w tym konkretnym miejscu, bez względu na to, w której części biesiadnego stołu się ono znajduje, Pan Bóg, Gospodarz uczty, chce nam coś ważnego powiedzieć: przez ludzi, współbiesiadników, którzy żyją obok nas i z nami; przez to wszystko, co nas otacza; przez to, co i ile widać z miejsca, w którym jesteśmy; przez to, co i ile znajduje się na naszych półmiskach. Dobrze jest umieć cieszyć się ze swojego miejsca na ziemi, umieć dostrzegać w nim dobro, ufając, że zajmuje się je nie przez przypadek, ale że bycie tu i teraz ma głęboki sens, że właśnie tu Pan Bóg chce i może mnie uszczęśliwić, a ostatecznie - zbawić. W każdym miejscu na ziemi możliwe jest szczęście. Każde też może być odpowiednią drogą do zbawienia. Niezadowolenie, chęć wyrwania się za wszelką cenę do "pierwszych rzędów" czyni człowieka nieszczęśliwym. Skupianie się na tym, czego się jeszcze nie ma, zamiast radości z tego, co się ma, sprawia, że życie staje się udręką. Umieć powiedzieć: "wystarczy" (wystarczy dóbr materialnych, wystarczy władzy, wystarczy życiowych doznań) - to czyni wolnym i otwiera człowieka na to, co najważniejsze, a mianowicie: "Starajcie się naprzód o królestwo [Boga] i o jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane" (Mt 6,33). A św. Paweł dopowiada: "Wielkim zaś zyskiem jest pobożność wraz z poprzestawaniem na tym, co wystarczy. Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat, nic też nie możemy [z niego] wynieść. Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni!" (1 Tm 6,6-8). To nie znaczy, oczywiście, że skazani na potępienie są ci, którzy, jak bogaty młodzieniec z Ewangelii, "mają wiele posiadłości" (por. Mt 19,22), dzierżą władzę, piastują ziemskie godności, czy zajmują jakiekolwiek inne "pierwsze miejsca przy stole". Im jednak Syrach w dzisiejszym pierwszym czytaniu radzi: "O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana" (Syr 3,18). "Mieć" nie po to, żeby mieć wyłącznie dla siebie, ale żeby móc podzielić się z bliźnim i służyć mu, nie oczekując niczego w zamian - to jest dopiero szczęście. Dziecko, które ma zabawkę tylko dla siebie, które kurczowo trzyma ją w rękach i nie pozwala jej sobie wyrwać, nigdy nie zazna radości wspólnej zabawy, radości dzielenia się. Ono się nie bawi, tylko pilnuje swojej własności - to szczęścia nie daje. Na zgoła inne niebezpieczeństwo narażeni są ci, którzy zajmują ostatnie miejsca przy stole. Oby nie patrzyli zachłannie i zawistnie na tych, którzy siedzą wyżej, ale potrafili powtarzać za Psalmistą: "Nie gonię za tym, co wielkie albo co przerasta moje siły. Przeciwnie: wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy" (Ps 131,1-2). Uczta będzie trwała wiecznie. Jakaż to wspaniała perspektywa! Bo w tej wiecznej perspektywie wszystko nabiera sensu: wszystkie niewygody, niedostatki, braki, biedy, cierpienia. Wszystkie "ostatnie miejsca". Piękna jest ta Boża logika, piękne jest to, że Pan Bóg, jak dobry gospodarz, widzi także tych z "ostatnich miejsc". Ci, których świat nie dostrzega, są widziani przez Boga, tak jak celnik Zacheusz, którego Pan Jezus wypatrzył na drzewie; jak Chaldejczyk Abraham, którego wezwał Bóg, by stał się ojcem Jego ludu, Izraela; jak pasterz Dawid, którego uczynił wielkim królem. Bardzo to krzepiące - że każde ziemskie "ostatnie miejsce" może stać się pierwszym w królestwie niebieskim, pierwszym w Bożej hierarchii. Tak więc bądźmy wdzięczni, że zostaliśmy zaproszeni na ucztę, cieszmy się ze swojego miejsca na ziemi.

opr. mg/mg

Copyright © by Gość Niedzielny (35/2001)

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama