Drogą miłości czy pozorów?

Homilia na 15 niedzielę zwykłą, rok C

Kiedy uczony w Piśmie zadawał Jezusowi swoje pytanie, to nie chodziło mu o teoretyczne dywagacje na temat życia wiecznego, lecz o praktyczną wymówkę i uspokojenie sumienia

Ów człowiek, podobnie jak chyba wielu z nas, chciałby poznać prostą receptę, która gwarantowałaby stuprocentowe zbawienie. Coś, co dawałoby do ręki bilet do nieba, niezależnie od wszelkich dalszych okoliczności i kolei życia. Dlatego taką popularnością cieszą się wszelkiego rodzaju łańcuszki św. Antoniego, tajemnice szczęścia, obietnice objawione różnym wizjonerom, a nawet pierwsze piątki miesiąca, jeśli traktujemy je w uproszczony, na poły magiczny sposób. Za taką przepustkę do zbawienia możemy także uznać swoją przynależność do jakiejś religijnej elity, swoje stanowisko, pozycję społeczną, a nawet pewne rekwizyty: legitymację, dyplom, obrazek na ścianie.

Tymczasem tylko żywa, aktualna i dynamiczna wiara może otworzyć człowieka na działanie Ducha Świętego i prowadzić przez życie drogą zbawienia. Zatem owa cudowna recepta brzmi: nieustannie żyj wiarą, trwaj w jedności z Bogiem, słuchaj natchnień Ducha Świętego, włączaj się we wspólnotę Kościoła, módl się i czytaj Pismo Święte. Żywa, autentyczna wiara nigdy nie występuje samodzielnie, w izolacji - towarzyszy jej zawsze nadzieja i miłość. Dopiero taka integralna postawa względem Boga zabezpiecza człowieka przed formalizmem i umacnia na drodze zbawienia. O taką postawę powinniśmy zabiegać ze wszystkich sił.

Ale sama czysta relacja z Bogiem, który jest niewidzialny wydaje się nam bardzo niepewna i nieuchwytna; natomiast nasze uczynki, postawy i postępowanie są bardzo konkretne - niestety zazwyczaj przemawiają przeciwko nam. Dlatego Pan Bóg szybko da nam okazję, abyśmy tę wiarę sprawdzili i wyrazili w praktycznym działaniu; żebyśmy odkryli, że potrafimy żyć inaczej, że wiara daje dobrą i silną motywację do zaangażowania się po stronie dobra.

Trzeba się tylko zdobyć na ryzyko i odwagę: zmienić swoje życie, przekroczyć barierę różnych schematów, lęków i obojętności. Gdy człowiek ten krok zrobi, wtedy wszystko się zmienia: zaczynamy inaczej się modlić, inaczej patrzeć na ludzi, inaczej myśleć. Wtedy żadna cena nie jest zbyt wysoka, by zrobić coś dobrego, by wypełnić swoje powołanie, bo wiemy, że okazując miłość bliźniemu, w istocie wyrażamy też swoją miłość do Boga. Natomiast jeśli zapatrzymy się tylko w siebie i swoje złudzenia, to będziemy jedynie szukać kolejnych uzasadnień i wymówek, by uratować pozory bezpieczeństwa, a na życie, ludzi i Boga będziemy ślepi i głusi.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama