Wezwani do ewangelizacji

Homilia na 3 niedzielę zwykłą B (Rok Jubileuszowy 2000) - na temat powołania do głoszenia Słowa Bożego

Wezwanie do podjęcia z rozmachem dzieła „nowej ewangelizacji” powraca w dzisiejszym życiu Kościoła na różne sposoby. Nie można powiedzieć, żeby kiedykolwiek było w życiu Kościoła nieobecne. Wśród pouczeń, przy pomocy których Chrystus formował swoich Apostołów, obowiązek nauczania jest zdecydowanie na pierwszym miejscu. Sam nakaz jest wyraźny: głoście, nauczajcie, przepowiadajcie, ogłaszajcie. Przykład nienagannego życia ucznia miał być gwarantem prawdomówności. Apostołowie dokładali starań, żeby ten nakaz wprowadzać w życie.

Kiedy działalność charytatywna Kościoła pierwotnego zostaje tak rozwinięta, iż jej prowadzenie przez Apostołów zacznie się dokonywać kosztem głoszenia Słowa Bożego, natychmiast podejmuje się decyzje odciążające Apostołów, by ci mogli się oddać „wyłącznie modlitwie i posłudze Słowa” (Dz 6,4). „Nie jest bowiem rzeczą słuszną, ażebyśmy zaniedbywali Słowo Boże, a obsługiwali stoły” (Dz 6,2).

Liturgia nadchodzącego tygodnia przywołuje ludzi Kościoła, którzy w różnych czasach i na różnych drogach zaangażowali się w dzieło ewangelizacji. Inna była droga Apostoła Pawła i jego współpracowników Tymoteusza i Tytusa, inna św. Franciszka Salezego, Jerzego Matulewicza, Tomasza z Akwinu czy Bolesławy Lament. Wszyscy oni odczytując znaki czasu i wsłuchując się w inspirujące tchnienie Bożego Ducha podjęli dzieło zwiastowania Dobrej Nowiny słowem i świadectwem życia.

„Bóg pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni” (por. 1Tm 2,4). Tak łatwo oswajamy się z tym stwierdzeniem i jakże często brzmi ono jedynie jak pobożna formuła. A przecież ta afirmacja jest w sercu Kościoła, gdyż być katolikiem znaczy właśnie wierzyć, że Bóg zbawia każdego człowieka. W wielu środowiskach Kościół widzialny przez hierarchię, celebracje liturgiczne i oficjalne wypowiedzi wydaje się obcy i daleki. Trzeba więc oprzeć się na wierze i nadziei: każdy człowiek jest rzeczywiście dzieckiem Boga, Bóg go kocha, Bóg jest Ojcem wszystkich przez Jezusa, który jest jedynym Zbawicielem. Kimkolwiek byłby — dzieckiem, dorosłym, wierzącym, niewierzącym — pobudza jego serce Duch Święty. I dzięki tej obecności, niezależnie od kultury, warunków życia, środowiska, w swoim sumieniu może udzielić Bogu twierdzącej odpowiedzi. Wszyscy bowiem są zaproszeni, aby wejść do królestwa Bożego i osiągnąć zbawienie.

Wielki Jubileusz Roku 2000 dał początek wielu inicjatywom ewangelizacyjnym w Kościołach lokalnych. Wśród nich było między innymi dotarcie z Ewangelią do rodzin. To pierwszy, dobry krok w dziele niesienia Dobrej Nowiny Nadziei. Wielu świeckich, którzy włączyli się w to dzieło, doświadczyło, że Duch Święty, nieraz w sposób niezauważalny, dotknął czyjegoś serca i królestwo Boże już w nim zaczęło kiełkować. To doświadczenie musi zasadniczo zmienić nasze spojrzenie na drugiego. Musimy odkryć wartości, które są już w nim obecne, łaskę, która w nim już przebywa. Taka była postawa samego Jezusa, który był poruszony wiarą poganina: „Zaprawdę powiadam wam, u nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary” (Mt 8,10).

Działanie Ducha Świętego w sercu każdego człowieka dobrej woli jest jednym z głównych orzeczeń Soboru Watykańskiego II: „Dotyczy to nie tylko wiernych chrześcijan, ale także wszystkich ludzi dobrej woli, w których sercu działa w sposób niewidzialny łaska. Skoro bowiem za wszystkich umarł Chrystus i skoro ostateczne powołanie człowieka jest rzeczywiście jedno, mianowicie Boskie, to musimy uznać, że Duch Święty wszystkim ofiarowuje możliwość dojścia w sposób Bogu wiadomy do uczestnictwa w tej paschalnej tajemnicy” (KDK 22).

Apostoł Paweł wyznaje: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!” (1Kor 9,16). To przynaglenie odnosi się do wszystkich ochrzczonych na różnych etapach dziejów Kościoła.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama