By nie błądzić jak owce

Homilia na 4 Niedzielę Wielkanocną roku A

Piotr — galilejski rybak, uczeń Jezusa, świadek Zmartwychwstania, woła: Ratujcie się z tego przewrotnego pokolenia! W jego wołaniu brzmi troska, nie chęć sądzenia. Tego uczył Jezus. Uzdrawiał chorych na ciele. Leczył chore dusze. Wskrzeszał umarłych. Ożywiał martwe sumienia. Karmił chlebem. Ale najpierw słowem prawdy, bo widział, że „byli jak owce nie mające pasterza” (Mk 6,34). Troski o człowieka Apostołowie nauczyli się od Jezusa. Dlatego Piotr woła: „Ratujcie się!”. Ale czy to znaczy: uciekajcie albo zamknijcie się w swoim kręgu? Bynajmniej. „Cały lud odnosił się do nich życzliwie” — pisze kronikarz tamtych dni (Dz 2,47). Wołanie Piotra jest aktualne i dziś. Trzeba nam — pozostając w świecie — ratować siebie i kogo tylko możemy od czającego się wokół nas zła.

Kto nas poprowadzi? Musi się znaleźć ktoś, czyjego głosu owce posłuchają. Ktoś, kto będzie znał je po imieniu. Ktoś, kto stanie na ich czele i wyprowadzi w miejsca bezpieczne. Tak mówił Jezus, wskazując na siebie. I dobrym pasterzem siebie nazwał, i bramą owiec. Nie ma Go jednak wśród nas. Nie ma? A obietnica: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20)? Traktujemy tę obietnicę poważnie. On jest z nami. Ale człowiek potrzebuje obecności kogoś realnego w wymiarze czasu i przestrzeni. I to jest nasz problem. Nasz — ludzi każdej epoki. Potrzebujemy wodzów i przewodników. Ileż razy w historii świata sprawdzały się przestrogi Jezusa przed tymi, co to złodziejami są i rozbójnikami. Miniony wiek był tragiczny — świat poszedł za oszustami, którzy zdołali omamić całe narody. Jak się więc ratować z tego przewrotnego pokolenia? Za kim pójść, by mieć życie i mieć je w obfitości? By nie błądzić jak owce, lecz nawrócić się do Pasterza i Stróża dusz naszych?

Chrześcijanie mają odpowiedź sprawdzoną od wieków. Wskazując na Jezusa jako Dobrego Pasterza, duszpasterzami nazywają tych spośród siebie, którzy w imieniu Jezusa prowadzą ich drogami Ewangelii. Nikt sam sobie tej godności przywłaszczyć nie może (por. Hbr 5,4). Decyduje o niej powaga Kościoła wyrastająca z tradycji apostolskiej. A duszpasterze, prowadząc lud, pierwsi winni iść za Jezusem. Czasem są święci, czasem grzeszni. Raz wielcy duchem, innym razem mali ludzkimi błędami. Ale wciąż potrzebni. Bez pasterza, choćby lichego, stado się rozproszy. Bez przywódcy żadna ludzka społeczność istnieć nie może. W tej szczególnej społeczności, jaką jest Kościół, słowo „przywódca” jest jednak nie na miejscu. Dlatego zwykło się mówić właśnie o duszpasterzach. Iluż wspaniałych, wielkich, a nawet świętych duszpasterzy Kościół miał i ma? A jeśli czasem nie dorastają do powierzonej im misji, nie wolno zapomnieć, że każdy z nich „z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany... Sam podlega słabości. I ze względu na nią powinien jak za lud, tak i za samego siebie składać ofiary za grzechy” (Hbr 5,1—4). Ofiara w istocie jest jedna: Chrystus poniósł nasze grzechy na drzewo krzyża i Krwią Jego ran zostaliśmy uzdrowieni.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama