Potęga Bożego Miłosierdzia

Homilia na 2 Niedzielę Wielkanocną roku A

Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w jakiej znaleźli się uczniowie Pana Jezusa po tym, co wydarzyło się na Golgocie. Tam nie tylko umarł Chrystus. W jakimś sensie umarły również ich plany i nadzieje. Teoretycznie byli oni przez Chrystusa na to doświadczenie przygotowywani. Niejeden raz mówił im o krzyżu, o tym, że będzie musiał wiele wycierpieć, zanim wejdzie do chwały. Czy rozumieli Go? Ci, którzy całe swoje życie „zainwestowali” w Jezusa z Nazaretu, w dniu Jego śmierci poczuli się bankrutami. Ich słaba wiara nie była w stanie udźwignąć prawdy o tym, co się stało. Nie byli także w stanie unieść prawdy o sobie: o swoich słabościach i grzeszności.

O czym myśleli i czego się bali, zamykając drzwi przed Żydami? Wydawało się im, że trzeba planować od nowa. I kto wie, czy nie rozeszliby się każdy w swoją stronę, gdyby „owego pierwszego dnia tygodnia” nie stanął pośród nich zmartwychwstały Chrystus. Gdy stanął pośrodku nich, nie miał do nich żalu ani pretensji. Pozdrowił ich krótko: „Pokój wam!”. Zaskoczył ich swoją żywą obecnością i potęgą swego Bożego miłosierdzia. Można powiedzieć, że „na nowo zrodził ich do żywej nadziei”. Nie tylko im przebaczył, ale także zlecił posługę przebaczania: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. Ci, którzy najpierw sami doświadczyli Bożego miłosierdzia, teraz mieli się stać jego szafarzami.

Każdy z nas jest związany z Bogiem cieniutką niewidzialną nitką, która podtrzymuje nas przy życiu w stanie łaski uświęcającej. Grzech, zwłaszcza ciężki, tak bardzo obciąża człowieka, że nić ta się rwie i upadając, człowiek oddala się od Boga. Jeśli jednak szczerze żałuje za swoje grzechy, Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu sam te zerwane nici wiąże. W efekcie odległość między grzesznikiem a przebaczającym Chrystusem staje się coraz mniejsza. Odnosząc to do spowiedzi świętej, warto zauważyć, że uczestnictwo w tym sakramencie nie tylko leczy rany zadane przez grzech, ale również konsekwentnie zbliża nas do Boga. Pod jednym wszakże warunkiem, że naszemu wyznaniu win towarzyszyć będzie szczera i głęboka wiara. Gdy jej brakuje, grzechy nasze mogą zostać „zatrzymane”.

Pisarz i publicysta okresu międzywojennego Karol Ludwik Koniński wyraził kiedyś niepokój, że dla ludzi słabej wiary spowiedź może się łatwo stać zwykłym przyzwyczajeniem i hamulcem na drodze do doskonałości: „Spowiedź dotąd jest zbyt łatwa, spowiednicy zbyt pobłażliwi, pokuta zbyt lekka, uczucie oczyszczenia zbyt tanio uzyskane, skrucha zbyt wątła, poprawa zbyt powierzchowna (...). Spowiedź zbyt często raczej stabilizuje wady, niż je tępi i niszczy”.

Jeśli — jak zauważa św. Piotr — celem naszej wiary jest „zbawienie dusz”, to sprawy tej nie wolno lekceważyć.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama