Przyjdź, Panie Jezu

Homilia na 1 niedzielę adwentu, rok A

Był 11 września roku 2001. Tysiące ludzi zaczęło pracę w Nowym Jorku w przepięknym centrum handlowym - World Trade Center. Nagle w wieżowiec uderzył samolot z kompletem pasażerów na pokładzie i pełnymi zbiornikami paliwa. Kilkanaście minut później uderzył drugi samolot i zapłonął drugi wieżowiec. Świat zamilkł na chwilę i nie mógł uwierzyć, do czego zdolny znowu jest człowiek. Tysiące ofiar i apokaliptyczne sceny jakby zaczął się koniec świata. Po II wojnie światowej ludzie wołali o pokój, bo nie chcieli przeżywać piekła, które zniszczyło miliony istnień ludzkich. Jednak ziemia nie zaznała pokoju, choć tak bardzo modlił się oto Sługa Boży Jan Paweł II. Ciągle gdzieś, w różnych częściach świata wybuchają bomby, giną niewinni ludzie, opanował nas lęk przed kolejnymi atakami terrorystycznymi. Człowiek dzisiaj boi się jutra. W wiadomościach słyszymy ciągle o katastrofach, kataklizmach wypadkach drogowych. Wsiadamy do samochodu, pociągu samolotu i nie jesteśmy pewni, czy dojedziemy tam gdzie zaplanowaliśmy. Każdego dnia ileś kolizji, stłuczek, ciężkich wypadków i tyle ofiar śmiertelnych. W świecie pojawiają się coraz częściej różne, nowe kataklizmy, nowe choroby, zarazy i plagi. To wszystko owoc ludzkiej zachłanności i pogoni materialnej. Nie patrzymy na skutki uboczne, które wynikają z chęci podboju świata i kosmosu. Nierozumna pogoń za rozwojem gospodarczym i ekonomicznym świata powoduje globalne ocieplenie klimatu. Niszczona nierozumnie przez człowieka natura, zaczyna działać przeciwko człowiekowi. Co za tym idzie, sami ludzie mogą doprowadzić do samozagłady. A jak wygląda nasze codzienne życie w tym tak pięknie rozwiniętym gospodarczo świecie? Chociaż mamy prawie wszystko, żyjemy coraz bardziej w niepewności. Lękamy się nie tylko utraty pracy, ale i samego człowieka, który chce nam podłożyć nogę, aby tylko nam się lepiej nie wiodło niż jemu. A więc żyjemy w ciągłym napięciu i prosimy Boga, aby tylko nas coś złego nie spotkało. A dlaczego miałoby mnie spotkać coś złego? Jestem przecież taki święty, dobry, nikomu nie wchodzę w drogę i nawet do kościoła chodzę. A jednak Jezus napomina nas w dzisiejszej Ewangelii: „Nie spostrzegli się, że przyszedł potop i pochłonął wszystkich. Będzie podobnie: dwóch będzie na polu, jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć mąkę, jedna będzie wzięta, druga zostawiona”(Mt 24,38-40). Czy Jezus nas straszy? Nie. On jest po prostu realistą. Wezwaniem do ewangelicznego realizmu jest czas zaczynającego się Adwentu. A więc czas czuwania na ostateczne przyjście Chrystusa. Chrystus nam przypomina, że wszystko na tym świecie kiedyś się skończy. Ludzkie życie się skończy, mocarstwa upadną i świat też będzie miał swój koniec. Jesteśmy świadomi, że Bóg przychodzi do człowieka już teraz w sakramentalnych znakach. Dlatego ciągle nam przypomina: Bądźcie gotowi! Czuwajcie! Gotowość polega na uporządkowaniu spraw moralnych, na uporządkowaniu swego życia według przykazań Bożych. Do tego zachęca nas Apostoł Paweł: ”Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla nas godzina powstania ze snu. Teraz, bowiem zbawienie jest bliżej nas niż wtedy, gdyśmy uwierzyli” (Rz 13, 11-12).

Czy nasz świat nie wygląda tak, jakbyśmy wszyscy zasnęli? Jakbyśmy nie widzieli, co się wokół nas dzieje? Coraz więcej zła, przemocy, rozpusty, złodziejstwa, kłamstwa i niesprawiedliwości! Zbudźcie się ludzie! Teraz nadeszła godzina powstania ze snu. Odrzućmy, więc uczynki ciemności! Zbudźcie się, póki nie jest za późno, póki można mieć nadzieję na uratowanie świata, siebie, rodziny, dzieci i młodzieży! Święty Paweł prosi nas: „Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości” (Rz 13, 14). Wiele mamy do zrobienia! Pijaństwo to nasza specjalność! To nasza narodowa wada. Dramatycznie rozpija się dzisiaj młode pokolenie. Teraz nawet dzieci piją alkohol. Wczoraj czytałem, że czteroletnie dziecko trafiło do szpitala z 2 promilami alkoholu. O, to nie niemożliwe! Możliwe, bo to babcia go upiła. Wielu ludzi ginie na drogach. Czemu? Bo znowu nietrzeźwy kierował pojazdem.

Kochani! Jak my spędzamy czas wolny? Najczęściej pochyleni nad butelką alkoholu. Często siedzimy tak długo popijając alkohol, aż zobaczymy dno butelki. Kolejny nasz grzech to rozpusta, a więc małżeńskie niewierności, zdrady, rozwody, młodzieńcze wyskoki, i ta dzisiejsza moda siedzenia na kocią łapę bez sakramentu małżeństwa. Dzisiaj ludzie nie mają zaufania do siebie. Muszą spróbować czy się opłaci. Często dzisiaj słyszymy o młodych wchodzących w dorosłe życie - oni się nie kochają, tylko uprawiają seks. Nie ważne, że kogoś skrzywdzę. Nieważne, że dzieci przyszły na świat, bo dzisiaj niemodne mieć całe życie jednego partnera. Kochani! A gdzie miłość? — Proszę księdza niech ksiądz da spokój to dzisiaj nie na czasie. Dzisiaj proszę księdza trzeba być przebiegłym, trzeba go prześwietlić — czy się opłaci wychodzić za niego. Apostoł Paweł prosi dalej: żyjmy - nie w kłótni i zazdrości. Skłóceni politycy, skłócone grupy społeczne, skłócone rodziny, skłóceni ze sobą sąsiedzi. Jak można żyć w tym szalonym świecie? Dzisiaj człowiek traci serce, cierpliwość. Zamiast uśmiechu widzimy zaciśnięte zęby w ciągłej nienawiści, zazdrości, pogoni, aby mieć więcej niż ma sąsiad. No i co to za życie? Żyjemy jak wilki drapieżne, a przecież Pan Jezus pragnie, abyśmy byli braćmi i siostrami w Jego Kościele.

Jezus pragnie, abyśmy sobie pomagali wzajemnie i zawsze podawali rękę do zgody. Kochani, przeżywamy kolejny Adwent w naszym życiu. Dla niektórych z nas może to będzie ostatni Adwent. Nie wiemy, może trzeba będzie odejść z tego świata i rozliczyć się z życia przed Panem. Mamy jeszcze dzisiaj czas. Możesz jeszcze coś naprawić, zmienić, nawrócić się. Na to nigdy późno. Myślę, że wiele można naprawić, właśnie teraz, w czasie Adwentu. Naprawić wzajemne relacje, aby do każdego podejść z opłatkiem w Wigilię Bożego Narodzenia. Naprawić krzywdy wyrządzone bliźnim, aby nikt nie płakał z twego powodu. Może trzeba wreszcie podać rękę do zgody po latach milczenia i niezgody. Może warto przeprosić za niepotrzebnie wypowiedziane słowa, które kogoś zraniły. Może warto mieć odwagę i wrócić do domu rodzinnego, gdzie czekają żona i dzieci. Warto powiedzieć przepraszam za wyrządzone zło, aby wszystko naprawić i wnieść na nowo radość, tam gdzie panował smutek i ból. Kochani, Apostoł Paweł prosi nas: „Przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom” (Rz 13, 14. Adwent niech będzie dla nas czasem umartwienia, dyscypliny, walki z nałogami. Trzeba nam pracować nad swoim charakterem, aby kiedyś nie żałować, że zmarnowaliśmy nasze życie. Nie ważne, ile go minęło. Ważne, jak przeżywam każdy dzień. Kochani te świece na adwentowym wieńcu będą nam odliczały mijający czas. Nie wolno zmarnować ani jednego dnia, ani jednej godziny. Adwent naszego życia trwa. Czekamy na Pana i modlimy się, abyśmy nie przeoczyli Jego przyjścia. On już jest, idzie z nami przez wieki. Patrzy i widzi jak na Niego czekasz. Dzisiaj przychodzi do ciebie w bliźnim, z którym żyjesz pod jednym dachem, w sąsiedzie żyjącym obok ciebie, w koledze, z którym pracujesz i przechodniu, którego mijasz na ulicy. Patrzy, jak sobie radzisz w tych ludzkich relacjach. Patrzy na ciebie i widzi jak żyjesz. Kochani, przyjdzie czas, kiedy Pan Jezus przyjdzie niespodziewanie, w czasie ostatecznym, aby sądzić ciebie i mnie i wszystkich nas z miłości. Żyj, więc tak by ten dzień cię nie zaskoczył. Żyj tak, jakby był to twój dzień ostatni, a ty gotowy, by otworzyć drzwi dla Pana, gdy nadejdzie i zakołacze. Amen


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama