Neutralność światopoglądowa nie istnieje

Światopoglądowa neutralność państwa jest mitem. Nie da się tworzyć sfery publicznej bez żadnego światopoglądu

Co kilka miesięcy do debaty publicznej jak bumerang powraca temat neutralności światopoglądowej Państwa. Lewicowi aktywiści głoszą, że katolicy nie powinni narzucać swoich zasad. Co może budzić zdziwienie wiele wierzących osób, w imię źle rozumianej tolerancji, bezkrytycznie się z nimi zgadza. Brakuje nam świadomości, że coś takiego jak neutralność światopoglądowa nie istnieje. Państwo zawsze bazuje na jakiejś moralności.

Prawo, kultura, organizacja życia społecznego opiera się w Europie na tradycji chrześcijańskiej nawet jeśli do tego nie chcemy się przyznawać. Ochrona życia ludzkiego, monogamia, równość wobec prawa, państwowa pomoc dla chorych i potrzebujących, 7-dniowy tydzień, dni wolne w niedziele i w czasie świąt katolickich to tylko niektóre przykłady.

Odrzucenie tradycji chrześcijańskiej nie spowoduje jednak tego, że Państwo zacznie być neutralne światopoglądowo, tylko jedynie to, że przechyli się ono w inną stronę. Legalizacja „małżeństw” homoseksualnych i adopcji dzieci przez takie pary, aborcji, eutanazji, in-vitro, usuwanie krzyży ze szkół i innych miejsc publicznych wbrew woli ludzi, promowanie antykoncepcji wśród nastolatków, legalizacja narkotyków, czy zabranianie rodzicom krytykowania zachowań seksualnych dzieci, to też jest narzucanie światopoglądu tyle, że "liberalnego". Państwo w takich przypadkach bezpośrednio ingeruje w życie ludzkie przykładowo zmuszając dzieci by miały dwóch tatusiów, odbierając rodzicom ich dzieci tylko dlatego, że Ci z miłości wypominają im ich wady, nakładając surowe kary za wierność swoim zasadom, a czasami — jak w przypadku aborcji czy in-vitro — działając w najbardziej drastyczny sposób, pozbawiając danych osób życia. Równie często proponowane nam "liberalne" rozwiązania oddziaływają pośrednio na społeczeństwo, zachęcając ludzi do krzywdzenia samych siebie. Wpływ na nasze postawy próbuje się wywierać choćby poprzez afirmację narkotyków, antykoncepcji, związków homoseksualnych, czy rozwiązłości seksualnej.

Warto przy tym zauważyć, że chrześcijaństwo w dużej mierze bazuje na prawie naturalnym i to, co piętnuje "z natury" jest złe. Aborcja jest złem nie dlatego, że tak mówi Kościół, tylko po prostu jest złem — skutkuje zabiciem bytu, który zgodnie z wiedzą naukową, a nie kościelną, ma już unikatowe DNA i wykształcone w sobie wiele cech i organów jakie mają też dorośli ludzie. Tymczasem światopogląd, który dla uproszczenia nazwałem "liberalnym" właśnie te szkodliwe rozwiązania oferuje.

Prawo w pewnych obszarach przenika się z moralnością, etyką i religią. Państwo nie jest w stanie uciec od wyborów jakimi zasadami moralnymi ma się kierować. Nie możemy dać sobie wmówić, że jeśli prawo opiera się na moralności chrześcijańskiej to jest to złe, a jak już na innej to jest to dobre.

Tradycja chrześcijańska w Polsce liczy ponad 1000 lat. Wypieranie takiej tradycji i zastępowanie jej "widzi mi się" grupek społecznych, sędziów, czy polityków niesie za sobą bardzo poważne zagrożenia społeczne. Mogliśmy je obserwować przy wcześniejszych próbach walki z chrześcijaństwem — rewolucji francuskiej, czy totalitaryzmach XX w.

Swoją drogą chciałbym zobaczyć jak te wszystkie osoby, które domagają się rugowania moralności chrześcijańskiej idą w święta do pracy. Jak już się domagamy odrzucenia chrześcijańskiej tradycji, to bądźmy konsekwentni!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama