Marzenie o nieśmiertelności na ziemi, czyli apogeum ludzkiej pychy

Jeszcze nigdy w historii ludzkości rozwój technologiczny nie odbywał się z takim przyspieszeniem. Jednak, przy braku właściwej refleksji etycznej, rozwój ten niesie ze sobą nie tylko pozytywy…

Marzenie o nieśmiertelności na ziemi, czyli apogeum ludzkiej pychy

Jeszcze nigdy w historii ludzkości rozwój technologii nie poszybował tak bardzo do przodu, jak stało się to w XX wieku. Wspaniałe osiągnięcia techniki budzą podziw dla możliwości ludzkiego umysłu. Potężne maszyny wznoszące się ponad chmury, rozwijające zawrotne prędkości; loty w kosmos; coraz to nowsze komputery, które znacznie ułatwiają pracę człowieka, często ją nawet zastępując; powszechny dostęp do stale rozwijającej się medycyny... Produkcja idzie pełną parą, wszystko coraz lepszej jakości, wszystkiego coraz więcej, a XXI wiek to tylko potwierdza i udoskonala. Czy przy tak potężnym rozwoju technologii człowiek ma szansę znaleźć sposób za zatrzymanie ziemskiego życia? I czy takie rozwiązanie byłoby gwarantem szczęścia?

Zanim odpowiemy sobie na te pytania, warto pochylić się nad innymi ważnymi — a często pomijanymi — aspektami rozwoju technologii. Przy wielu zachwycających wynalazkach pojawia się bowiem dylemat: czy aby technologicznie doskonałe (bądź do doskonałości zbliżone) możliwości służą jedynie właściwym celom? Wszystko zależy od woli i intencji używającego. Dajmy na to prosty przykład z prastarym narzędziem — nożem. Jednemu posłuży on do pokrojenia chleba, by jego kawałkami podzielić się z bliźnimi. W rękach drugiego może stać się narzędziem zbrodni. Tak samo jest z nowoczesną technologią, choćby wspomnianymi latającymi maszynami. Jedne umożliwiają ludziom przemieszczanie się po wszystkich kontynentach, z innych są wyrzucane pociski niszczące czyjeś domy i odbierające życie.

Przywrócić mądrość Sokratesa

Niezwykle istotna, wręcz kluczowa jest tu zatem rola etyki. Co nam bowiem po najnowocześniejszych technologiach, jeśli nie postawi się wyraźniej granicy między dobrem a złem? Dajmy na to fizyka, która daje niesamowite możliwości, np. skonstruowania bomby atomowej. Co nas może powstrzymać przed jej użyciem? Moralność właśnie.

Podobnie jest w przypadku medycyny. Tutaj sytuacja wydaje się szczególnie delikatna, ponieważ rozwój biotechnologii tak się rozpędza, że brak etyki może doprowadzić do katastrofalnych dla ludzkości skutków. Przykładem jest postępująca ingerencja w życie człowieka, której wyrazem jest rozwój i zastosowanie eugeniki, z zapłodnieniem in vitro i zabijaniem nienarodzonych dzieci włącznie.

Rozwój medycyny pociąga za sobą chęć nie tylko eliminacji słabszych, lecz także ulepszenia i wydłużenia życia silniejszych, czyli tych tzw. lepiej urodzonych. W samym pragnieniu poprawienia kondycji ludzkiego życia nie ma nic nagannego. Co jednak, kiedy pojawi się chęć osiągnięcia nieśmiertelności na ziemi? Próby już się zdarzają. Setki ludzi zdecydowały się na kosztowne zamrożenie ciała po śmierci, choć nikt im nie dał gwarancji, że w przyszłości tak się nauka rozwinie, że zostaną przywróceni do życia. Po prostu mieli pragnienie ziemskiej nieśmiertelności. Czy zrealizowanie tego marzenia — nawet gdyby było możliwe — jest gwarantem szczęścia?

Przechytrzyć Pana Boga

Niezwykle ciekawie zobrazował ten problem ks. prof. dr hab. Tomasz Kraj podczas XVII Międzynarodowego Sympozjum Metafizycznego „Spór o początek i koniec życia ludzkiego”, które w grudniu 2014 r. odbyło się na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II. Prelegent uczestniczył w dyskusji w ramach sesji „Życie i śmierć w perspektywie bio-technologicznej”. Kierownik Katedry Teologii Życia na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie wygłosił prelekcję pt. „Technologia przedłużania życia. Szansa na życie wieczne?”. W swoim wystąpieniu wykazał, że w minionym stuleciu osiągnięcia nauki pozwoliły w krajach uprzemysłowionych przedłużyć życie człowieka aż o 30 lat (!). Tak, od 1900 roku średnia długość życia wydłużyła się z 48 do 78 lat.

A gdyby tak nauka dawała możliwości wydłużania średniej długości życia w danej populacji także ze względu na możliwość osiągnięcia jednostkowego przedłużania życia? Ksiądz profesor Tomasz Kraj przypuszcza, że wówczas z tej drugiej możliwości wielu ludzi chciałoby skorzystać. Zdaniem uczonego, choć cel ten jest jeszcze bardzo daleki od realizacji, to można przewidywać, że gdyby taka technologia się pojawiła, mielibyśmy do czynienia raczej ze zjawiskiem masowego jej wykorzystywania niż z pojedynczymi przypadkami. I tu pojawia się kolejne pytanie, które zdaje się towarzyszy ludzkości od zarania dziejów: czy możliwe jest osiągnięcie nieśmiertelności na ziemi? Zdaniem przedstawiciela krakowskiej uczelni, ta świadomość zmusza nas do wyobrażenia sobie, jak by wyglądał ten świat, gdyby udało się zrealizować projekty przedłużania życia, w tym przedłużania życia w nieskończoność.

Po pierwsze, należy sobie zadać pytanie: czy takie przedłużone ludzkie życie rzeczywiście jest tym, do czego należałoby dążyć, i czy tego typu osiągnięcie nie stworzy więcej problemów niż rozwiązań? Zdaniem naukowca przedłużanie ludzkiego życia na pewno wiązałoby się z rewizją dotychczasowego spojrzenia na świat. Do najważniejszych kwestii, na które taka zmiana miałaby wpływ, ks. prof. Kraj zalicza: wolność od ograniczeń czasowych, ludzkie zaangażowanie i produktywność, aspiracje dotyczące przyszłości, zrodzenie i wychowanie potomstwa, postawę wobec śmierci i umierania oraz znaczenie cyklu życiowego. Jeśli zaś chodzi o projekty nieograniczonego wydłużania ludzkiego życia, kojarzone dziś przede wszystkim z postulatami transhumanistów, można je określić jako próbę zmierzenia się z czasową skończonością ludzkiego bytu. Prelegent podkreślił, że projekty tego typu wzbudzają duży niepokój. Jego zdaniem nieśmiertelność człowieka w ziemskim jej wydaniu, określana mianem homo permanens, może przynieść więcej rozczarowań i zła, niż się jej zwolennikom wydaje. — Wszystkie ważne problemy, które mogłyby być rozwiązane przez nadejście spóźnionej, ale jednak nieuchronnej śmierci, w przypadku nieśmiertelności są nie do rozwiązania — przestrzega ksiądz profesor. Naukowiec przywołał tu celne słowa jednego z autorów amerykańskich, Billa McKibbena: „Bez śmiertelności nie istnieje czas, wszystkie chwile są sobie równe. Zniknęłaby poważna ludzka mądrość Eklezjastesa. Jeśli dla wszystkiego istnieje niekończąca się pora, to nie ma także właściwej pory. Nie ma właściwego czasu, by się urodzić, ani czasu, by żałować, ani się radować, ani by umrzeć. Jakikolwiek czas to nie to samo co właściwy czas. Przyszłość rozciąga się przed tobą bez końca. Jeśli czas rozciągałby się przed tobą w nieskończoność, tak naprawdę nigdy nie musiałbyś wybierać. Twoje satysfakcje byłyby satysfakcjami z orgii rozgrywającej się w zwolnionym tempie, nie zaś miłości. Nigdy nie musiałbyś się poświęcać”.

Ksiądz profesor Tomasz Kraj uważa, że taka wizja nie jest na pewno zachęcającą perspektywą. Zdaniem uczonego „radykalna zmiana ludzkiej kondycji, związana z nieograniczanym przedłużaniem ludzkiego życia, pociągałaby za sobą potrzebę nowej definicji człowieka i jego kluczowych odniesień, co w konsekwencji prowadziłoby do nowej definicji moralności. Radykalna zmiana człowieczeństwa oznaczałaby także zmiany całej ludzkiej kultury, która w swej dotychczasowej postaci przestałaby być zrozumiała. Wszelkie jej dotychczasowe kluczowe pozytywne elementy musiałby zaniknąć, a wraz z nimi i dobra z nimi związane. Mielibyśmy do czynienia z kondycją postludzką”.

Tę przerażającą wizję aż trudno sobie wyobrazić. Uczony uspokaja jednak, że perspektywa takiej zmiany pozostaje jeszcze jedną z ludzkich utopii, związanych z rozwojem nauki i techniki. Technologia nie daje bowiem możliwości na życie wieczne na ziemi — zwiększa jedynie szanse przedłużania tego życia i polepszenia jego kondycji, przy czym zakres tego przedłużania i udoskonalania jest trudny do oszacowania. Tak więc nie mamy żadnych technicznych możliwości, by to życie przedłużyć w nieskończoność, by przybrało ono charakter życia wiecznego.

Zdaniem ks. prof. Kraja występujące dziś postulaty, by mimo wszystko starać się o życie wieczne na ziemi, wpisują się w oczekiwania mające charakter religijny lub pseudoreligijny. I tak należałoby je traktować. „Wyzwolenie od największego zła, jakim z perspektywy ziemskiej egzystencji jest śmierć, miałoby być odpowiednikiem zbawienia, które obiecuje swoim wiernym wiele religii, także religia chrześcijańska — dominująca w kulturze stanowiącej klimat dla rozwoju nauk empirycznych i związanych z nim nowych propozycji odnośnie człowieka. Dlatego też polemika z propozycjami tego typu winna uwzględniać nie tylko ich charakter antropologiczny, ale także charakter teologiczny” — podsumował swoje wystąpienie.

Mamy już XXI wiek. Człowiek — dzięki talentom danym przez Boga — doszedł do imponujących osiągnięć cywilizacyjnych. Wynalazł wiele wspaniałych technologii, urządzeń, leków... A jednak nie ma żadnych szans, by znaleźć sposób na zatrzymanie ziemskiego życia. Mimo to tak wielu wciąż nie może (nie chce?) pojąć, że jedynym gwarantem życia wiecznego jest Bóg. Jakież to musi być dla nich bolesne...

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama