Matka wszystkich klasztorów

Kto jest posłuszny swemu opatowi, ten posłuszny jest Bogu…

Matka wszystkich klasztorów

Franz Metzger, Karin Feuerstein-Praßer

Historia życia zakonnego

Od początków do naszych czasów

Wydawnictwo Jedność 2009
ISBN 978-83-7442-521-6


Matka wszystkich klasztorów

Wraz ze swymi najgorliwszymi zwolennikami Benedykt udał się na Monte Cassino, wzgórza o wysokości 520 metrów, górującego ponad antycznym miastem Casinum, a położonego w połowie drogi między Rzymem a Neapolem. Tu odnalazł idealne miejsce na założenie klasztoru. Wzgórze nie było zbyt oddalone od głównej drogi, a jednak odległe na tyle, że mnisi byli odizolowani od tumultu świata. Skalny płaskowyż oferował dodatkowo odpowiednio dużo miejsca dla samowystarczającego zespołu budynków klasztornych.

Benedykt ukończył właśnie 50 lat, sam doświadczył i wycierpiał niewygody różnych form mniszego życia, i posiadł dzięki temu wszelkie konieczne doświadczenie do założenia czegoś nowego. Nastał wreszcie rok 529, kiedy na Monte Cassino udało mu się stworzyć matkę wszystkich klasztorów świata zachodniego. W tym samym roku cesarz Justynian zamknął słynną szkołę filozoficzną w Atenach, która została utworzona 800 lat przed Platonem. Jest to zbieg okoliczności o symbolicznym znaczeniu, który wręcz skłania nas, by datować cezurę pomiędzy antykiem a średniowieczem na ten rok. Od tej pory duchowe przewodnictwo przeszło od filozofii klasycznej do nauki chrześcijańskiej, i to właśnie klasztory działające według reguły świętego Benedykta były tymi, które uratowały dla świata Zachodu istotną tradycję kultury antycznej…

Nie posiadamy żadnej wiedzy na temat wyglądu zabudowań klasztornych, które Benedykt zbudował własnoręcznie z pomocą swoich zakonnych braci. Wkrótce po jego śmierci zostały one zburzone przez Longobardów; dla Włoch zaczęły się ciężkie czasy. Ale mogący uciec do Rzymu mnisi uratowali z rumowiska coś wyjątkowo istotnego: stworzoną przez Benedykta regułę klasztoru! Pod koniec swojego życia (w każdym razie po roku 534) twórca Monte Cassino sformułował swoje bogate doświadczenia w „konstytucji klasztoru” z przeznaczeniem dla swoich mnichów; reguła ta traktowana była jako wytyczna dla większości klasztorów na Zachodzie, a nawet jako „konstytucja” obowiązująca mnichów w krajach zachodnich. Jest ona i pozostanie ściśle związana z imieniem Benedykta, nawet jeżeli fakt, że napisał ją wyłącznie on i osobiście nie jest bezsporny, i że z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że wykorzystał jako tekst źródłowy starą „regułę magisterską”.

Nosi ona nazwę „Reguła” („Ordo”) – tak uzasadniał Benedykt – „ponieważ reguluje życie tych, którzy są jej posłuszni”. 73 rozdziały omawiają życie wspólnoty, „szkoły służenia Bogu”, przy czym Benedykt przy całym swoim idealizmie starał się zachować miarę i uwzględniał również ludzkie słabości. Na szczycie i w centrum wspólnoty mnichów stoi opat. „Abba” jest hebrajskim słowem oznaczającym „ojca” i zgodnie z wolą Benedykta opat miał być ojcem swojej rodziny mnichów. Podlegało mu zarówno kierowanie całym klasztorem, jak również prowadzenie każdego z mnichów. Opat był przedstawicielem Chrystusa w klasztorze, duchowym ojcem, nauczycielem, ale również „pater familias”. Zgodnie ze starą rzymską tradycją przysługiwało mu prawo rządzenia wszystkimi, którzy zamieszkują pod jego dachem. Reguła Benedykta przyznawała zatem opatowi ogromną władzę, jednocześnie jednak przypominała mu o konieczności odpowiedzialnego działania.

Opat wybierany był przez wszystkich mnichów i w ważnych sprawach musiał również zasięgać rady wspólnoty. Decyzje podejmował jednak samodzielnie, mnisi zaś mieli obowiązek słuchać go bez sprzeciwu i z pokorą. Konstytucja klasztorna była zatem stricte monarchiczna. Jeżeli klasztor był bardzo duży, opat mógł korzystać ze wsparcia współpracowników („oficjałów”). W takim przypadku musiał nominować „dziekanów”, z których każdy miał za zadanie opiekować się przydzieloną mu grupą dziesięciu mnichów. Taki podział przez scedowanie władzy absolutnej służył ograniczeniu groźby rozłamu w klasztorze. Pozostałe osoby urzędowe w klasztorze, posiadające własny zakres obowiązków, to kuchmistrze, opiekunowie nowicjuszy – odpowiedzialni za kandydatów na mnichów – ojciec hospitant, bracia pielęgniarze i wreszcie furtian jako „klucznik” otwierający drzwi do świata poza klasztorem. Wszyscy ci urzędnicy byli wyznaczani przez opata i mieli mu być bezpośrednio podporządkowani.

Kolejnym istotnym i będącym wskazówką na przyszłość punktem reguły Benedykta była rola diakonów i kapłanów. O ile do tej pory ideałem był klasztor laicki, o tyle Benedykt również i w tej kwestii dał wyraz swoim wyobrażeniom: Do jego wspólnoty mogli wstępować również kapłani i diakoni, zaś opat mógł wysuwać kandydatury odpowiednich mnichów do święceń. Stała za tym chęć uzyskania również samodzielności liturgicznej wspólnoty klasztornej: mnisi nie musieli już co niedziela uczestniczyć we Mszy świętej w najbliższej parafii, bo klasztor stanowił samodzielną wspólnotę eucharystyczną. Podlegała ona bezpośrednio biskupowi, który odpowiadał za udzielanie święceń kapłańskich oraz dyscyplinę kleryków. (Stało się to powodem wielu konfliktów, kiedy biskupi, ingerując w życie klasztorów, kierowali się własnymi kościelno-politycznymi – lub nawet wysoce świeckimi – wyobrażeniami. Późniejsi twórcy i reformatorzy zakonów próbowali rozwiązać ten problem przy pomocy najróżniejszych teorii. Jednak do rozwoju podstawowej idei zakonnego życia najbardziej przyczyniło się przyznanie opatowi władzy udzielania święceń oraz bezpośrednie podporządkowanie klasztoru lub całego zakonu papieżowi w Rzymie).

Nowością były również śluby, których Benedykt wymagał od członków swojej wspólnoty – na Zachodzie nie było to do tej pory w zwyczaju. Benedykt uważał jednak za stosowne, by każdy kandydat przechodził okres próbny, czyli nowicjat, i w ten sposób sam doświadczył wymagań, jakie stawiane są mnichowi. Jeżeli wytrwał przy swej decyzji, musiał pisemnie zobowiązać się, że od tej pory będzie żył w ubóstwie, czystości i posłuszeństwie. Najwyższą formą pokory dla mnicha jest to, że będzie zawsze i bez zwłoki posłuszny opatowi. Kto jest posłuszny swemu opatowi, ten posłuszny jest Bogu…

Od chwili złożenia ślubów mnichowi nie wolno było opuszczać klasztoru bez zezwolenia opata – „stabilitas loci”, czyli przywiązanie do jednego miejsca, stało się wyróżnikiem klasycznego, benedyktyńskiego życia zakonnego. To, co czekało na mnicha w tym właśnie miejscu, niekoniecznie było idyllą: mieszkał przez całe życie w jednym i tym samym pomieszczeniu w towarzystwie innych mnichów. Później wydzielono, przynajmniej pod względem architektonicznym, „Dormitorium” (sypialnię) oraz „Refektorium” (jadalnię). W sypialni przez całą noc paliła się lampa; mnisi leżeli w swoich łóżkach ubrani i przepasani, zgodnie z nakazem Biblii, żeby być zawsze gotowym pospieszyć za Panem.

Przez cały rok mnich widywał te same twarze i musiał w milczeniu, z pokorą znosić liczne słabości swoich współbraci – czasem również samego opata – jednocześnie stale tocząc walkę z własnymi wadami. Spoufalanie się oraz przyjaźnie były w pogardzie, prawdziwą czcią otaczano zaś osobiste ubóstwo. Podobnie jak miało to miejsce wśród pierwotnych chrześcijańskich wspólnot, tak i u benedyktynów „wszystko miało być wspólne”. Nie wolno im było posiadać niczego, „ani książki, ani tabliczki, ani rylca”. Jedyną ich własnością było ubranie, które w czasach Benedykta przypominało odzienie biednej, robotniczej ludności. Szczególnego zakonnego charakteru „mnisi habit” nabrał dopiero wtedy, gdy moda poszła naprzód, zaś klasztory pozostały wierne tradycyjnemu strojowi. Jedynym znakiem, którym mnich wyróżniał się na zewnątrz, była tonsura.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama