Mycie okien

Fragment zbioru opowiadań "Schody do raju"

Mycie okien

Eduard Martin

SCHODY DO RAJU

ISBN: 978-83-7767-178-8
wyd.: Wydawnictwo WAM 2012

Wybrane fragmenty
Schody do raju
Mycie okien

Mycie okien

Pani, która przychodziła pomagać mojej matce, na wszystko, co w naszym domu robiła, miała jakieś porzekadło. Teraz po latach myślę, że chyba trochę z tym przesadzała, ale wówczas mnie, małej dziewczynce, jej powiedzonka wydawały się szczytem mądrości.

Matka po rozwodzie zostawiała gospodarstwo i mnie pod opieką owej pani imieniem Anulka, więc całymi dniami słuchałam jej opowieści.

Opowiadała, podobnie jak wielu innych ludzi, ale w odróżnieniu od nich jej opowieści i porzekadła zawierały jakiś naddatek i muszę przyznać, że do dziś mi pomagają.

Kiedyś znowu siedziałam na „taboreciku”. Tak mawiało się na mały stołeczek, z którym wędrowałam za naszą Anulką i który za każdym razem stawiałam blisko niej, żeby nie stracić nawet chwili z jej obecności. Do dzisiaj, gdy patrzę na ten poobijany mebelek, mam ochotę na nim usiąść i odpłynąć w czasy dzieciństwa.

Anulka myje okno.
Z radością.
Wszystko, co na tym świecie robiła, było jakoś radosne.

Jakby jej zadaniem było udowadnianie, że radość nie jest jedynie jakimś wymysłem, ale czymś, co jest dostępne każdemu.
Także ludziom ubogim...
— Popatrz, takie mycie okien... Ktoś może powiedzieć, że to zbędna praca. Moja sąsiadka nie myje okien już od kilku lat i mówi, że jej to nie przeszkadza, że patrzyła przez umyte okna dostatecznie długo, aż do dziewięćdziesiątego szóstego roku życia... I że i tak niczego ładnego na zewnątrz już by nie zobaczyła.

Tylko że to mycie okien można traktować też inaczej, można spojrzeć na nie jak na coś, co nie ma związku z tymi szybami, które tutaj pucuję...

Bo istnieją również takie...
Wewnętrzne okna.
Każdy w sobie niesie okno, przez które ogląda świat.

Wszystko zależy od tego, jak się o to swoje okno troszczy.
Jak je myje... Ktoś myje swoje okna w domu często i gdyby miał na nich jakąś smugę, byłby niezadowolony. Znam wiele kobiet, które mówią, że by tego nie zniosły.
A jednocześnie te ich wewnętrzne okna są czarne jak węgiel.
Nic nie widzą przez nie.
Nie przyjdzie im nawet do głowy, że te wewnętrzne okna trzeba jakoś oczyścić, trzeba je umyć, a wtedy ten świat, który wydaje im się zupełnie czarny, nagle się cały rozjaśni. Trzeba myć...
Także te wewnętrzne okna trzeba myć.
Jaką masz na tym swoim wewnętrznym okienku smugę?
Była to gra...
Emocjonująca.
Szukałam, jaką to na swym wewnętrznym oknie mam dzisiaj smugę, uczyłam się te smugi nazywać.
A potem zastanawiałam się, jak mogłabym się ich pozbyć.
Uczyłam się dzięki tej grze.
I do dzisiaj, kiedy myję okna, wspominam naszą Anulkę, jej sposób widzenia świata, szukam tych „wewnętrznych” smug.
Człowiek ich często nie zauważa...
A wystarczyłoby tak niewiele.
Popatrzeć na swoje wewnętrzne okna, popatrzeć na nie z uwagą, jak patrzy człowiek na okna, które właśnie myje.
Przy wielu okazjach moja „towarzyszka” snuła opowieść. Która do mnie przemawiała...
Jest tyle pozornie zwyczajnych prac, które wykonujemy i w których przy odrobinie fantazji możemy znaleźć jakieś jasne i skuteczne przesłanie...
Mycie okien?
Co w nim nadzwyczajnego?
Również takie pozornie zwyczajne mycie okien może doprowadzić duszę do zwycięstwa.

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama