Schody do raju

Pierwsze ze zbioru opowiadań zachęcających do tego, by w każdej chwili życia dostrzegać iskrę wieczności

Schody do raju

Eduard Martin

SCHODY DO RAJU

ISBN: 978-83-7767-178-8
wyd.: Wydawnictwo WAM 2012

Wybrane fragmenty
Schody do raju
Mycie okien

Schody do raju

Kiedy byłam mała, mnóstwo czasu spędzałam u babci na wsi. Opowiem wam o pewnym szczególe związanym z jej i moim życiem, szczególe, który dla mojego późniejszego życia, a właściwie dla życia wielu ludzi, z którymi się potem spotykałam, był bardzo ważny. I pomógł mi, ale im także, już tyle razy, że nawet nie potrafię tego policzyć — zaczęła opowieść pani J.W.
— Ta rozmowa z babcią, o której teraz będę mówić, była chyba najważniejsza w moim życiu. Mimo że nie chodziłam jeszcze wtedy do szkoły... Dorośli nie zdają sobie sprawy, że jakaś dla nich nic nieznacząca rozmowa może mieć wpływ na całe życie dziecka, że kilka słów może po nich pozostać jako wielkie dziedzictwo...

Z ogrodowej ławeczki, gdzie siedzieliśmy, pani J.W. spojrzała w dal, na bezkresne łąki, bezkresny ocean szmaragdowych traw, które dotykały widnokręgu...

— Dorośli nie zdają sobie sprawy, że niepozorne dni, niepozorne przeżycia, niepozorne zdania mogą mieć decydujące znaczenie — z perspektywy dzieci. Z perspektywy dzieci mogą stać się sterami, które potem określać będą kierunek ich życia.

I nie tylko ich życia...
Także życia wielu innych ludzi. Życie dzieci dotykać będzie życia następnych. I o tym, co stanie się kiedyś „w dalekiej przyszłości”,być może decyduje akurat to, w jaki sposób odnosimy się do tego czy owego dziecka dziś... Właśnie dziś. I teraz nadszedł moment, by złożyć hołd babciom.
Ileż wydarzeń w naszym życiu potoczyłoby się inaczej, gdybyśmy mieli inne babcie niż te, które mieliśmy...
Dla wielu ludzi babcie stają się KIMŚ, od kogo zależy, czy ludzkie życie będzie wokół siebie szerzyć ciemność, czy też emanować światłem.
Kilku ludziom moja babcia odmieniła życie...
Nie tylko dlatego, że sama stale pomagała innym...
Odmieniła je także jedną jedyną radą, którą mi przekazała.
Uczyła mnie prostej mądrości.
Kiedyś pojechałyśmy w odwiedziny do krewnych w niedalekiej wiosce, pojechałyśmy pociągiem.
— Wiesz, żeby dojechać do krewnych, wystarczyło wykupić w kasie bilet bezpośrednio do ich wioski — powiedziała babcia — tylko że w życiu jest inaczej, w życiu bywa zupełnie inaczej, gdyż nie jedzie się w nim pociągiem. Gdybyśmy szły razem pieszo, musiałybyśmy iść długo przez wielki las. Potem przez łąki i pola, musiałybyśmy zrobić tyle kroków, że nie zdołałybyśmy ich policzyć.
Przytaknęłam.
Jeśli dobrze pamiętam, umiałam wtedy liczyć gdzieś do dwudziestu...
Powyżej dwudziestu to dla dziecka może być już nieskończoność.
Podobnie jak nieskończone wydaje mu się całe jego przyszłe życie.
— Czy chciałabyś się dostać do raju? — powiedziała babcia.
Przytaknęłam.
Babcia uśmiechnęła się i spojrzała na letnie niebo nad nami, lśniące jak włosy aniołów.
— Każdy może się kiedyś dostać do raju — powiedziała babcia — tylko że do raju nie da się dojechać pociągiem. Do raju nie można kupić biletu u jakiegoś anielskiego kasjera. Do raju trzeba iść. Krok za krokiem. Ktoś nie dostanie się do raju być może dlatego, że zabrakło mu tylko jednego jedynego kroku. Zapomniał go zrobić... Nie doszedł. Człowiek musi zrobić bardzo dużo kroków, żeby dojść do raju, każdego dnia trzeba przejść kawałek — każdego dnia możesz zrobić krok do raju... Dziś także.
Chyba spojrzałam na babcię ze zdziwieniem.
— Kroki do raju?
Uśmiechała się.
— Każdy dobry uczynek, każda pomoc, każde dobre słowo mogą być krokiem w stronę raju. Takim schodkiem. Wchodzisz, wchodzisz... Czasem stajesz niezbyt wysoko, schodek nie był taki duży, ale inny okaże się wysoki i ty nagle przybliżysz się o duży kawałek.
— Aha.
— Na przykład ile kroków do raju zrobiłaś dzisiaj? Zastanowiłam się.
— Żadnego.
— No widzisz. Dzisiaj mogłaś być o spory kawałek bliżej raju, a nie zrobiłaś nawet jednego kroku...
— Aha — przytaknęłam ze smutkiem.
— Ale możesz to nadrobić — uśmiechnęła się do mnie babcia zachęcająco.
Jeszcze tego dnia wyprosiłam u krewnych miskę mleka i zaniosłam ją wyliniałemu zbłąkanemu kotu, który chodził wokół ich domu i mruczał.
TO BYł MÓJ PIERWSZY KROCZEK, jaki pamiętam.
Schodeczek...
Czy to był dobry uczynek?
Dla głodnego kota na pewno...
I od tamtego czasu staram się codziennie przed snem policzyć dobre uczynki, które w danym dniu udało mi się spełnić.
W ciągu tych ponad osiemdziesięciu lat — od owej rozmowy zbabcią — przeszłam już tyle schodków i schodów, że nie zdołałabym ich zliczyć, chociaż z zawodu byłam księgową.
Ile ich było?
Nawet jeśli tych zupełnie niedostrzegalnych schodków nie będziemy liczyć...
Tylko że to, co z ludzkiego punktu widzenia jest niewidoczne, z perspektywy raju może być wielkie, a co wydaje się wielkie na ziemi, z perspektywy raju może być maleńkie...
Tyle schodków — dobrych słów — uśmiechów — zachęt — opieki — troski — pocieszeń — a czasem i konkret- nych czynów.
Tyle uczynków.
Tak niewiele...
Ile trzeba ich zrobić?
Czy wystarczą?
Być może właśnie dziś zapomniałam zrobić ten de- cydujący kroczek, dzięki któremu doszłabym kiedyś do raju.
Czy pozostanę w ciemności?
Z powodu jednego, na pozór nieistotnego kroku?
Z powodu tego, że nie przeszłam o jeden — jeden jedyny schodek wyżej?
O jeden drobny...
O jeden jedyny krok — aż...
Aż — do raju?

Pani J.W. spojrzała na bezkresny szmaragdowy łukowaty widnokrąg.
A jakby patrzyła gdzieś bliżej, znacznie bliżej.
Jakby patrzyła na ten jeden jedyny zapomniany krok i szukała go. Ten krok, który zapomniała zrobić właśnie...
Dzisiaj.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama