Młodzież, wychowanie, miłość

Rozmowa z autorem książki "Anioł radości", ks. Markiem Dziewieckim

Młodzież, wychowanie, miłość

Magdalena Korzekwa, Marek Dziewiecki

Młodzież, wychowanie i miłość

Z ks. Markiem Dziewieckim, psychologiem i autorem książek o wychowaniu, rozmawia szesnastoletnia Magdalena Korzekwa.

Jest Ksiądz autorem powieści „Anioł radości”. Główni bohaterowie książki - Szymon i Magda - przeżywają wzajemne zauroczenie. Ksiądz rozmawia na co dzień z wieloma nastolatkami... Czy zakochanie przeżywa każdy z nich?

Z pewnością ogromna większość nastolatków przeżywa zauroczenie w jakiejś osobie. Niektórzy poznają smak zakochania nieco później. Jednak niewiele dziewcząt i chłopców zdaje sobie sprawę z tego, że chodzi tu o coś znacznie ważniejszego niż tylko o romantyczne randki, czyli radosne nastroje we dwoje. Zakochanie jest rodzajem... „pułapki”, jaką Bóg zastawia na młodego człowieka. Zauroczenie w drugiej osobie to przecież zaskakująca lekcja dorastania do miłości. Właśnie taka lekcja jest potrzebna, gdyż niestety większość dorosłych opowiada dzieciom i młodzieży o miłości w taki sposób, że kojarzy się im ona z bolesnym obowiązkiem, strasznym poświęceniem, albo z czymś nudnym i staroświeckim.

Właśnie dlatego sam Bóg wpisał w nasze serca coś w rodzaju „programu komputerowego”, zwanego zakochaniem. W pewnym okresie życia program ten zaczyna się „aktywizować” i pomaga nam zmierzyć się z tajemnicą miłości. Wyruszamy wtedy w podróż do krainy miłości nie na skutek pouczeń czy zachęt ze strony dorosłych, ale dlatego, że przemawia do nas nasze własne serce! Ono wręcz krzyczy, że sami sobie nie wystarczymy, że potrzebujemy nie tylko Boga, rodziców, rodzeństwa i znajomych, ale jeszcze taką jedną, jedyną osobę, z którą zbudujemy niezwykłą więź i dzięki której w nieznany dotąd sposób doświadczymy miłości. Zakochanie wiąże się nie tylko z zauroczeniem osobą drugiej płci, ale też z marzeniem o zawarciu małżeństwa i założeniu szczęśliwej i trwałej rodziny.

Zakochanie nie jest celem samym w sobie. Jeśli nie prowadzi do miłości, to jest jak wschód słońca, po którym nie następuje blask dnia, lecz ciemność nocy. Dzieje się tak wtedy, gdy człowiek zakochany szuka przyjemności zamiast miłości. Wtedy wypacza ów program, który Bóg wpisał w jego serce. Źle przeżyte zakochanie oddala od miłości. Czasem prowadzi do bolesnych krzywd i poważnych grzechów. Właśnie dlatego jest ogromnie ważne to, w jakim środowisku przebywamy oraz jakie stawiamy sobie wymagania. Jeśli żyjemy w przyjaźni z Bogiem, jeśli mamy pełną wzajemnego zaufania i miłości więź z rodzicami, jeśli szukamy bliższego kontaktu ze szlachetnymi ludźmi, to niemal na pewno zakochamy się w kimś takim, kto nie tylko nie wyrządzi nam krzywdy, ale kto pomoże nam rozwinąć i ochronić to, co w nas najbardziej Boże i najpiękniejsze.

Pierwsze zakochanie przeżywamy już we wczesnym dzieciństwie, gdy jesteśmy niezwykle mocno związani emocjonalnie z naszymi rodzicami. W okresie dzieciństwa kontakt z rodzicami przynosi nam poczucie bezpieczeństwa i radość. Wystarczy, że rodzice spojrzą na nas z miłością, a natychmiast zapominamy o zmęczeniu czy strachu. Potrafimy nawet zapomnieć o tym, że okropnie boli nas kolano, które żeśmy sobie przed chwilą potłukli, spadając z roweru. W okresie młodzieńczym przeżywamy podobne zauroczenie, ale już nie we własnych rodzicach, lecz w kimś spoza rodziny. W początkach zakochania czujemy się tak radośni, jak dziecko w ramionach kochających rodziców. Zwykle po kilku tygodniach lub miesiącach pojawia się jednak niespodziewane cierpienie. Dzieje się tak na skutek zazdrości o tę osobę, na skutek lęku, że ona nas opuści, a także na skutek wzajemnych nieporozumień i odmiennych oczekiwań. Pod wpływem tego typu bolesnych przeżyć przekonujemy się, że zakochanie jest świetnym sposobem na przeżycie dzieciństwa i młodości, ale fatalnym sposobem na resztę życia. W ten sposób upewniamy się, że w dorosłym życiu nic innego, ani nic mniejszego niż miłość nam nie wystarczy. Zakochanie to chwilowe zauroczenie pewnymi cechami jakiejś osoby, a miłość to troska o całą tę osobę i na zawsze.

.... w takim razie zakochanie dotyczy także przyszłych księży i sióstr zakonnych?

Oczywiście, gdyż w dorastaniu do miłości nie ma drogi na skróty! Kandydaci do kapłaństwa czy do życia zakonnego powinni dorastać do tej samej miłości, co ich koledzy i koleżanki, którzy zawrą związki małżeńskie i założą rodziny. Będą jedynie w inny sposób tę miłość wyrażać. W pewnym sensie potrzebują jeszcze większej dojrzałości, gdyż księży i osoby zakonne Bóg powołuje do tego, by obcych ludzi kochali tak, jak kocha się członków najbliższej rodziny.

Jeśli do seminarium czy nowicjatu zgłasza się ktoś, kto nie przeszedł jeszcze zakochania, to wcale nie jest to dobry znak, ani potwierdzenie powołania. Przeciwnie, jest to sygnał jakichś trudności w rozwoju. Zwykle dzieje się tak wtedy, gdy nastolatek czy młody dorosły jest nadal zakochany w rodzicach - jak małe dziecko - i to właśnie blokuje jego kontakt z innymi ludźmi. Może być też i tak, że alumn czy nowicjusz czuje się zbyt mało kochany przez rodziców. W tym drugim przypadku ogromnie tęskni za silnymi więziami z kimś spoza rodziny, ale boi się, że znowu spotka go odrzucenie i rozczarowanie, podobne do tego, jakiego doświadczył w domu rodzinnym. Oczywiście tego typu trudności mogą doświadczać zarówno ci, którzy powołani są do kapłaństwa czy życia zakonnego, jak i ci, którzy powołani są do małżeństwa i rodziny. Warto, by jedni i drudzy włączyli się w młodzieżowe grupy formacyjne w swoich parafiach, gdyż tam mogą doświadczyć miłości od Boga i od ludzi oraz uczyć się kochać w dojrzały sposób.

Czy główni bohaterowie „Anioła radości” to osoby istniejące naprawdę?

Tak, chociaż przypominam, że książka, o której rozmawiamy, jest powieścią i jej zawartość podlega prawom dzieł literackich. Magda, czyli tytułowy „Anioł radości”, to ktoś nie tylko istniejący naprawdę, ale to nastolatka znana z programów telewizyjnych. Uważny Czytelnik może określić jej nazwisko, a nawet odkryć nazwę miejscowości, w której mieszka. Zdecydowałem się, żeby właśnie ta konkretna dziewczyna była głównym punktem odniesienia dla książki po to, by Czytelnicy byli pewni, iż pośród nas naprawdę żyją niezwykłe młode osoby, które są radością Boga i ludzi i których największym marzeniem jest spełnianie Bożych marzeń, czyli dorastanie do świętości.

Z kolei Szymon to postać, która łączy cechy i historie kilku młodych, szlachetnych ludzi, których znam albo osobiście, albo z opowiadań. Spotkanie takich pogłębionych i szlachetnych osób, jak Magda i Szymon sprawia, że mogą się oni wzajemnie umacniać i razem uczyć tej miłości, dzięki której stajemy się więksi i silniejsi od nas samych.

Czy pozwoli mi Ksiądz utożsamić książkową postać wujka Marka z Autorem powieści?

Nie mogę tego zabronić, bo respektuję wolność Czytelnika w interpretowaniu książki. Chcę jednak przypomnieć, że ksiądz Marek to postać literacka, a nie portret autora powieści. Z drugiej strony prawdą jest, że każdy, kto pisze powieść, a nie jakiś rodzaj podręcznika, nieuchronnie odsłania przed Czytelnikiem coś ze swojego sposobu przeżywania Boga, człowieka, samego siebie i otaczającego nas świata. Mimo to naprawdę nie traktuję własnej osoby jako dobrego materiału na powieść. Zdecydowanie bardziej wolę żyć, niż opisywać moje życie. Gdy ktoś poleca mi napisać życiorys albo sprawozdanie z prac, które podejmuję, to wtedy zupełnie tracę natchnienie do pisania.

Chętnie piszę natomiast o moich pragnieniach i nadziejach. Księdzu z „Anioła radości” nadałem imię, które sam noszę, gdyż bardzo lubię to imię. Poza tym ukazuję w powieści postać takiego księdza, jakim ja sam chciałbym być i jakiego sam chciałbym spotykać jako człowiek, który potrzebuje duchowego przyjaciela, wzoru, spowiednika, powiernika.... Ksiądz Marek to postać, która łączy w sobie sylwetki kilku księży z Polski, Niemiec i Włoch. Są to ludzie, których znam osobiście i którymi się cieszę, bo każdy z nich jest naprawdę kapłanem według serca Bożego.

Poza tym pamiętajmy, że w „Aniele radości” postać księdza pokazana jest oczami Szymona. Z pewnością gdyby to ksiądz był narratorem powieści, wtedy dotknąłby on wielu innych wątków i z pewnością pisałby także o swoich trudnościach czy cierpieniach. Tymczasem Szymon to wyjątkowo szlachetny i wrażliwy nastolatek. Jego oczy są zachwycone Magdą, która staje się największą radością jego życia. Mając takie oczy i takie wsparcie w dziewczynie, którą jest zachwycony, nie dziwi fakt, że życzliwym okiem opisuje zarówno księdza, jak również inne postaci. Nawet w opisie tych rówieśników czy nauczycieli, którymi Szymon wcale nie jest zachwycony, odnajdujemy dużo sympatii i życzliwości. A jeśli bohater powieści podejmuje z kimś twardą polemikę, to tylko dlatego, że szczerze szuka prawdy, dobra i piękna.

Ksiądz z „Anioła radości” zwierza się z tego, że buntował się wobec Boga wtedy, gdy odkrył powołanie do kapłaństwa. Mimo to posłuchał Boga i przekonał się, że w ten sposób jego życie stało się radością... W jaki sposób ustrzec się przed dokonaniem błędnych wyborów życiowych i jak odkryć najlepszą drogę życia?

Warto ciągle zachować postawę dziecka, które ma świadomość, że nie jest samo dla siebie stwórcą, sterem, żeglarzem. Roztropne dziecko wie, że potrzebuje rodziców, wychowawców, księży, przyjaciół. A gdy staje się nastolatkiem czy młodym dorosłym, wtedy zdaje sobie sprawę z tego, że potrzebuje pomocnej dłoni i obecności Kogoś jeszcze większego niż najwspanialsi nawet ludzie. Potrzebuje pomocy i mądrości Kogoś, kto każdego z nas kocha i rozumie bardziej niż my kochamy i rozumiemy samych siebie. Niezależnie od tego, jakie powołanie zaproponuje nam Bóg, możemy tę Jego propozycję, czyli to Jego marzenie zrealizować tylko wtedy, gdy na co dzień karmimy się Jego prawdą, miłością i obecnością. Jedyny fundament, na którym możemy zbudować szczęśliwe życie i radosną przyszłość, to osobista przyjaźń z Bogiem, który kocha każdego z nas dosłownie nad życie. Naszą odpowiedzią powinno być pokochanie Boga nade wszystko i przed wszystkimi. Tylko Ten, kto mnie stworzył, może do końca odsłonić mi moją własną tajemnicę. W Nim jest ukryta nie tylko moja teraźniejszość, ale także moja przyszłość i wieczność.

Drugi - obok więzi z Bogiem - warunek pójścia optymalną drogą życia to codzienna praca nad własnym charakterem. Bez stanowczego i wytrwałego dążenia do tego, by żyć według zasad Dekalogu oraz by trwać w przyjaźni z Bogiem, z ludźmi i z samym sobą, nikt z nas nie będzie w stanie podjąć żadnego powołania: ani do małżeństwa i rodziny, ani do kapłaństwa czy życia konsekrowanego. Nie jest problemem sytuacja, gdy ktoś marzy o małżeństwie, a Bóg proponuje mu kapłaństwo czy życie zakonne. Nie jest też problemem sytuacja odwrotna. Dramatyczny problem pojawia się jedynie wtedy, gdy ktoś nie dorasta do żadnego powołania.

Jedna z czytelniczek „Anioła radości” stwierdziła, że czuje się zawiedziona, gdyż miała nadzieję, że Szymon i Magda chociaż raz się pocałują...

W księgarniach i kioskach leżą całe stosy książek i czasopism, w których bohaterowie często się całują. Tymczasem „Anioł radości” to powieść, która mówi o czymś znacznie ważniejszym niż pocałunki! Opowiada historię takiej miłości i radości, której nam, ludziom, mogą pozazdrościć nawet aniołowie.

Magda i Szymon pochodzą ze szczęśliwych domów rodzinnych. Obydwoje są szczęśliwymi dziećmi szczęśliwej miłości ich rodziców. Z pewnością od dzieciństwa nie brakuje im czułości, serdeczności i bliskości tych, których kochają i którzy ich kochają. Pocałunki czy inne formy czułego kontaktu są nadmiernie atrakcyjne, czasem wręcz chorobliwie atrakcyjne dla tych, którzy nie są dziećmi szczęśliwej miłości i którzy tęsknią za czymś mniejszym niż miłość i radość. Bohaterowie „Anioła radości” wiedzą, że całowania nie musimy się uczyć. To potrafią wszyscy. Problem polega na tym, czy wszyscy nauczą się kochać?... Ten, kto kocha i jest kochany, nie będzie miał żadnych problemów z okazywaniem czułości, serdeczności i bliskości. Natomiast poza więzią dojrzałej, czystej i odpowiedzialnej miłości, całowanie jest gestem, który niepokoi i oszukuje.

Niektóre postaci z „Anioła radości” zajmują skrajne postawy. Mam tu na myśli zwłaszcza wychowawczynię Szymona oraz dyrektora jego liceum. Czy rzeczywiście młodzież spotyka dziś ludzi aż tak problematycznych?

Mam świadomość, że każdy człowiek jest bardziej skomplikowany niż cały świat przedmiotów, roślin i zwierząt razem wziętych. Z pewnością również postaci, o których mówisz, noszą w sobie wielkie tajemnice i mają bogactwo myśli oraz przeżyć. Jednak w powieści pokazane są one wyłącznie w określonej roli społecznej, a nie w całej ich sytuacji życiowej. Stąd właśnie bierze się jednostronność ich sylwetek i postaw. Z drugiej strony mogę potwierdzić smutne zjawisko, że coraz więcej jest wokół nas ludzi, którym brakuje głębi i którzy zajmują postawy skrajne wobec siebie, życia, wartości, wychowania. Sprzyja temu dominująca kultura masowa, która zachęca do precyzyjnego myślenia o otaczającym nas świecie i do bezmyślności w patrzeniu na człowieka i na jego życie.

Lansowana obecnie przez ludzi cynicznych „poprawność” polityczna polega w swej istocie na rezygnacji z myślenia oraz na bezkrytycznym powtarzaniu bezsensownych sloganów czy absurdalnych ideologii. Niestety coraz częściej spotykam się z tego typu postawami bezmyślności nawet wśród pedagogów i psychologów, a zatem wśród tych, którzy powinni być z definicji ludźmi myślącymi i odpowiedzialnymi. Przykładem naiwności wielu psychologów jest lansowanie „pozytywnego” - a zatem selektywnego i wprowadzającego w błąd - myślenia zamiast myślenia realistycznego, które daje szansę na pozytywne postępowanie. Z kolei wśród „postępowych” pedagogów przykładem równie wielkiej naiwności jest lansowanie mitów o światopoglądowej neutralności szkoły mimo, że Konstytucja RP zakazuje niektórych światopoglądów jako zbrodniczych! Podobnie naiwne fikcje, to mity o spontanicznej samorealizacji czy o wychowaniu bez stresów. Tymczasem część wychowanków bezlitośnie stresuje innych ludzi i błądzi. Bez doświadczenia stresu tacy uczniowie nigdy nie skorygują swego zachowania. Oczywiście nie chodzi tu o stres rozumiany jako kara, ale o egzekwowanie przez wychowawców naturalnych konsekwencji błędów popełnianych przez uczniów.

Nauczycieli, którzy ulegają politycznej i pedagogicznej „poprawności” jest na szczęście niewielu. Jednak w naszych szkołach to właśnie oni próbują nadać ton i stanowią dla wychowanków poważne zagrożenie. I to właśnie takich pedagogów Magda i Szymon zaskakują mądrością i realizmem. Ci licealiści wiedzą, że nic innego niż mądre wychowanie nie zapewni im ani przyszłości, ani radości.

„Anioł radości” to książka która pokazuje, że można być przyjacielem Jezusa i jednocześnie kimś „na topie”. Co zrobić, żeby chrześcijaństwo nie kojarzyło się młodzieży z czymś nudnym, smutnym czy oderwanym od „prawdziwego” życia?

Nic! W tym sensie nic, że wystarczy nie wypaczać chrześcijaństwa i nie ukazywać go w krzywym zwierciadle! Wystarczy ciągle na nowo konfrontować samego siebie z pięknem Ewangelii, z niezwykłością słów i czynów Chrystusa. Tym, co mówi i co robi Jezus można się nie zachwycać tylko w jednym przypadku: gdy ktoś udaje, że nie rozumie, o co tu chodzi. Jezus uczy nas realistycznie myśleć i dojrzale kochać. W każdej sytuacji i za każdą cenę! Żyjąc w Jego obecności stajemy się kimś większym od samych siebie. Odkrywamy niezwykłą siłę i entuzjazm. Stajemy się czyści, jak gołębice i sprytni, jak węże. Doświadczamy pełnej radości, jaką Chrystus obiecał tym, którzy są Jego przyjaciółmi i którzy kochają Go nade wszystko. Uczymy się od Niego mentalności zwycięzcy, czyli kroczenia wyłącznie optymalną drogą życia: Bożą i szlachetną. Im bardziej poznajemy Boga, tym bardziej rozumiemy, że On nas nie tylko nad życie kocha, ale że nas nadzwyczajnie rozumie!

Często młodzi ludzie pytają mnie, czy chcę być kimś nowoczesnym i postępowym. Odpowiadam wtedy, że chcę być kimś mądrym i świętym, szczęśliwym i silnym, uczciwym i odpowiedzialnym. A to znaczy, że chcę być prawdziwym chrześcijaninem, który tworzy cywilizację miłości i życia. Tymczasem tak zwany „nowoczesny” i „postępowy” człowiek buduje cywilizację egoizmu i śmierci. Być chrześcijaninem to dla mnie największy zaszczyt i wyróżnienie, jakie może mnie spotkać na tej ziemi. To nie przypadek, że właśnie chrześcijaństwo, a nie jakaś inna religia, wychowało i podarowało światu dwie najwspanialsze postaci naszych czasów: Matkę Teresę i Jana Pawła II.

Jaki jest Księdza ulubiony fragment w „Aniele radości”?

Mam wiele takich fragmentów! Zwykle nie czytam moich książek po ich napisaniu. „Anioł radości” jest jednak wyjątkiem. Zaglądam do tej książki regularnie. Z radością czytam po raz kolejny na przykład te fragmenty, w których Szymon opisuje z zachwytem swoją mamę i Magdę. Powracam do tych stronic, na których Szymon opisuje swoje spotkania z Bogiem, a także te, na których zachwyca się odkrywaniem miłości. Chętnie czytam również bolesne strony, które ukazują ogromne cierpienia Szymona, gdy ten myli jeszcze zakochanie z miłością, a zazdrość z troską o drugą osobę. Te fragmenty opisują narodziny człowieka głębi. Te narodziny dokonują się - jak pierwsze narodziny - w bólu i buncie. Ale w ten właśnie sposób rodzimy się do miłości, czyli zaczynamy żyć w sposób godny naszego powołania.

Często zaglądam też na ostatnią stronę książki, w której Szymon prosi Boga o to, by stał się Szymonem - Piotrem, czyli by nauczył się kochać bardziej i wypływać na głębię. Na tej właśnie stronie jest zdjęcie, które ukazuje Jana Pawła II, gdy czwartego listopada 2004 roku, a zatem w dniu swoich ostatnich ziemskich imienin, błogosławi Magdzie - bohaterce „Anioła radości”. Tę powieść dedykuję wszystkim młodym ludziom, którzy pragną kochać coraz bardziej i wypływać na głębię. Niezależnie od tego, czy traktują oni siebie jako pokolenie JP II, czy też szukają jeszcze po omacku tej miłości i radości, którą przynosi nam Chrystus.

Serdecznie dziękuję Księdzu za rozmowę, a w imieniu czytelników i bohaterów (!) „Anioła radości” dziękuję za powieść, która pokazuje fascynujące i radosne, czyli prawdziwe chrześcijaństwo.

Ja również dziękuję za rozmowę i korzystam z okazji, by podziękować Czytelnikom za to, że w kilka miesięcy rozeszło się wiele tysięcy egzemplarzy tej powieści, a także za dzielenie się ze mną zwierzeniami o wzruszających refleksjach i przeżyciach, jakie wzbudziła w nich lektura „Anioł radości”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama