Listy z jeziora

Irena mało nie cofnęła się o krok do tyłu. To mógł być ON...

Listy z jeziora

Agnieszka Korol

Listy z jeziora

PROMIC - Wydawnictwo Księży Marianów
Warszawa, czerwiec 2011
ISBN 978-83-7502-242-1
stron: 320
Format książki: 136 x 210 mm


fragment książki:

Następnego dnia Irena otrzymała list następującej treści:

Ireno,
Sprzedaj dom i wyjedź.
Albert

„Wiem, kim jesteś” - pomyślała. Na wszelki wypadek połknęła ziołową tabletkę na uspokojenie i wyszła z pokoju. Natknęła się na Annę, która poprosiła ją o ścierki, szczotki i tym podobne artykuły.

- Chciałabym trochę posprzątać w bibliotece - rzekła nieśmiało dziewczyna.

- Wszystkie potrzebne rzeczy ma Kasia, chyba jest teraz w kuchni.

Rzeczywiście. Kasia pomagała Łucji w szatkowaniu warzyw.

Kiedy Irena wracała do swojego pokoju, usłyszała dzwonek do drzwi. Bez chwili zastanowienia podeszła i otworzyła. Na progu stał wysoki, szczupły mężczyzna około pięćdziesiątki. Miał przenikliwe, szaro-zielone oczy i ciemne, nieco szpakowate włosy. Irena mało nie cofnęła się o krok do tyłu. To mógł być ON...

- Dzień dobry - rzekł niskim głosem.

- Dzień dobry - z ledwością wyszeptała Irena.

- Czy zastałem właścicielkę tego domu? – spytał rzeczowo.

- To ja. Proszę, niech pan wejdzie.

Gdy znaleźli się w holu, mężczyzna rzekł:

- Jeśli pani pozwoli, chciałbym się przedstawić - nazywam się Norbert Wojkowski. Jestem pani nowym sąsiadem.

- To pan... Bardzo mi miło, Irena Szarada.

- Mnie również - Wojkowski szarmancko ujął i pocałował dłoń Ireny.

- Zapraszam do salonu.

Kasia przyniosła kawę i ciastka. Irena wpatrywała się w swego gościa tak wnikliwie, jakby chciała prześwietlić go wzrokiem. Wojkowski poczuł się trochę nieswojo.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam pani?

- Skąd znowu. Cieszę się, że pan się nareszcie pokazał. Wiem, że wcześniej już pan bywał w swoim nowym domu.

- Nie przeczę. Ale tylko na chwilę. Nie miałem dotąd czasu na wizyty.

- Już się pan wprowadza?

- Owszem. Dziś przywiozłem kilka niezbędnych mebli, ale podejrzewam, że remont potrwa dość długo. Mam nadzieję, że nie sprawi to pani kłopotu.

- Nie sądzę. Zresztą to pański dom, może go pan remontować tak długo, jak pan zechce.

- Bardzo pani uprzejma. Cieszę się, że będziemy sąsiadami. Postaram się nie spłoszyć pani pensjonariuszy. A teraz proszę wybaczyć - wstał. - Muszę już iść. Zaraz przyjdą moi pracownicy.

Irena odprowadziła go do drzwi. Nie zachowywał się jak napastnik. Był nad wyraz miły.

- Robi dobre wrażenie - zauważyła Izabela, która stanęła obok.

- Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca - mruknęła Irena.

- I przystojny. Bardzo przystojny! - kontynuowała Czelska. - Podobno samotny?

- Na razie nic o nim nie wiem. To była krótka, kurtuazyjna wizyta - przyszedł i wyszedł.

Kiedy Kasia udała się ponownie do kuchni, Łucja stwierdziła:

- Ten Wojkowski, to podobno dzielny człowiek. Już coś mi mówi, że wszystko się zmieni.

- Co niby miałoby się zmienić? - spytała zaskoczona Kasia.

- Wszystko - rzekła kucharka. - Czuję to w kościach.

Tymczasem Irena była zła na siebie, że za mało pociągnęła za język nowego sąsiada. Nie dowiedziała się właściwie niczego nowego.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama